Na początek zaznaczę!
To mój nadłuższy epilog życia! Ma 14 stron, a i tak trudno było mi skończyć! Także, możecie być dumni.
Błędy napewno są, ale będę je poprawiać za kilka dni, wtedy je najlepiej widać. Tak przynajmniej twierdzi Strega, która chce mnie ukartupić za powtórzenia, jakie mnożą się w moich tekstach, niewiadomo skąd.
Bardzo się cieszę, że dotrwaliście ze mną do końca tego opowiadania. Będzie mi bohaterów bardzo brakować.
W związku z zakończeniem tego opowiadania, rusza nowe, nie wiem jeszcze jak będe je dodawać ani na jakim blogu. Tego dowiecie się niedługo.
Dodatkowo na prośbę Yuuki, będę dokańczać kolejne opo, wraz z "Neko heart attack" zabieram się za "Gdy miłość puka do drzwi".
Na kolejnym blogu, nie do końca nowym rusza nowe opowiadanie "kochankowie samotności" zapraszam do czytania. Rozdział pierwszy wstawie jutro tj, 02.02.2014
http://moj-cudowny-swiat-yaoi.blogspot.com/p/blog-page.html
Tyle ogłoszeń.
Aha, moja beta jest od dłuższego czasu nie do złapania, dlatego proszę o wybaczenie. ;)
A teraz zapraszam
Wasza A.
Ps. Komentarze ćwiczą po świętach, bo się upasły ciastem.
Pps. Sceny seksu mi nie idą, wybaczcie...
To mój nadłuższy epilog życia! Ma 14 stron, a i tak trudno było mi skończyć! Także, możecie być dumni.
Błędy napewno są, ale będę je poprawiać za kilka dni, wtedy je najlepiej widać. Tak przynajmniej twierdzi Strega, która chce mnie ukartupić za powtórzenia, jakie mnożą się w moich tekstach, niewiadomo skąd.
Bardzo się cieszę, że dotrwaliście ze mną do końca tego opowiadania. Będzie mi bohaterów bardzo brakować.
W związku z zakończeniem tego opowiadania, rusza nowe, nie wiem jeszcze jak będe je dodawać ani na jakim blogu. Tego dowiecie się niedługo.
Dodatkowo na prośbę Yuuki, będę dokańczać kolejne opo, wraz z "Neko heart attack" zabieram się za "Gdy miłość puka do drzwi".
Na kolejnym blogu, nie do końca nowym rusza nowe opowiadanie "kochankowie samotności" zapraszam do czytania. Rozdział pierwszy wstawie jutro tj, 02.02.2014
http://moj-cudowny-swiat-yaoi.blogspot.com/p/blog-page.html
Tyle ogłoszeń.
Aha, moja beta jest od dłuższego czasu nie do złapania, dlatego proszę o wybaczenie. ;)
A teraz zapraszam
Wasza A.
Ps. Komentarze ćwiczą po świętach, bo się upasły ciastem.
Pps. Sceny seksu mi nie idą, wybaczcie...
Epilog
Dni mijały spokojnie, Piotrek i
Igor ustabilizowali swoją relację, na tyle by móc stawić czoła
swoim niezadowolonym rodzicom. Odkąd chłopak wyjechał, matka
bardzo źle znosiła rozłąkę z synem. Wiedziała, że musi dać mu
wolną rękę, jednak czasami ogarniała ją złość.
Kiedy jednak jej syn
wrócił, nie chciała go strofować, w końcu miał wybór, był
dorosły… Potem jednak przyszła kolejna fala frustracji matki.
Dodatkowo, nie pomagała sytuacja z ojcem, który zdecydowanie
denerwował się na syna, za jego wybryki. Nie wiedział jeszcze, że
Igor i Piotrek są ze sobą w związku.
W końcu przyszedł
czas na bardzo poważną rozmowę, między rodzicami a synami.
Wszyscy usiedli w jasnej kuchni, z kubkami herbaty. Ojciec łypał
na najmłodszego syna spode łba z miną gbura, mama również nie
patrzyła na nich nerwowo a Igor zastanawiał się, o co dokładnie
im chodzi.
-Synu-Zaczęła
matka, najspokojniej jak mogła. –Dlaczego wyjechałeś, nie
mówiąc o tym nikomu? Nie wiesz, jak bardzo martwiliśmy się o
Ciebie, zastanawiając się, co się z Tobą działo przez cały
czas… Czekaliśmy na Ciebie przez rok, tracąc nadzieję, my i Twoi
przyjaciele. –Ojciec od razu się wzburzył
-Coś Ty sobie
gówniarzu wyobrażasz? Matka się tak martwiła, wszyscy się
martwiliśmy! –Wybuchnął –A teraz wracasz sobie od tak, mówiąc,
że przepraszasz! Coś Ty robił przez ten czas? Gdzie byłeś?!
–Krzyknął w końcu. Igor słuchał ich, wiedząc doskonale, że
mają racje i prędzej czy później taka rozmowa się odbędzie.
Opuszczona głowa Piotrka i wyraz twarzy, intensywnie skupione,
wskazywały że chłopak intensywnie myśli, najpewniej nad
wytłumaczeniem. Sam Igor miał wiele do wyjaśnienia, bynajmniej nie
było to dla niego łatwe. Ledwo nad sobą panował, zaciskał ręce
na poręczach krzesła aż pobielały mu palce. Targające nim emocje
zaczęły go przerastać. Miotały jego duszą niczym tsunami,
chociaż na zewnątrz starał się zachować pozory spokoju. Chyba
dobrze by było, żeby zabrał glos.
-Nie denerwujcie
się, to nie tylko jego wina. To jest w sumie bardziej skomplikowane…
-Zaczął spokojnie, ratując ukochanego z opresji. –Piotrek zwiał
przeze mnie… Bardzo mocno pokłóciliśmy się o nasze uczucia i
jakoś tak wyszło… -Powiedział w skrócie.
-Jakoś tak wyszło?!
–Zagrzmiał ojciec, nerwowo zaciskając ręce na kubku. W końcu
odłożył go za mocno, wylewając zawartość na kwiecisty obrus.
Matka chłopców załamała ręce. –Jak mogło tak jakoś wyjść?
W łepetynach wam się poprzewracało gówniarze! –Warczał
wściekle.
-Tato, posłuchaj,
pokłóciliśmy się o to, że Piotrek mnie kocha!- Powiedział
dobitnie Igor
-CO? –Krzyknęli
na raz rodzice. –Boże, co za banda idiotów! Nie mogliście się
dogadać? Nie wiem, dać sobie w pysk? Tak trudno było? Jak ja Was
wychowałem! –Wygłosił swój monolog praktycznie krzykiem ojciec.
–Ale żeby przez to wyjechać bez słowa?!
-Tato! Przepraszam!
–Krzyknął Piotrek, -Nie wiedziałem, co mam robić! Co Ty byś
zrobił na moim miejscu?
-Moja siostra jest
lesbijką przecież, do cholery! Na pewno bym nie uciekł!
–Odkrzyknął. –Uczyliśmy Was tolerancji i rozmowy, całe życie.
–Dodał spokojniej. Oczy Piotrka na chwilę spotkały się z Igora
i popatrzyły na siebie czule i porozumiewawczo. Nie uszło to uwadze
mamy.
-Chłopcy, czy Wy
..? –Zapytała matka, chcąc znać prawdę.
-Tak, mamo, jesteśmy
razem… -Odparł Igor, głosem pełnym spokoju . –Nic nie zmieni
naszych uczuć, nie ważne co powiecie. –Dodał butnie, ściskając
delikatnie rękę ukochanego, w geście dodania mu odwagi.
- Na temat waszego
związku mam wiele do powiedzenia, ale wolałbym to omówić na
spokojnie. Nadal jestem wściekły o Twoje zniknięcie Piotrek!
Chłopcy przełknęli
głośno ślinę… To będzie trudny dzień…
Z kolei w domu
Kamila i Bartka, atmosfera była bardzo napięta. Rodzice mieli wyjść
do dziadków, za pół godziny mieli być na miejscu, jednak co
chwilę coś im się zapodziewało. Bracia starali się im pomóc i
szukać zagubionych kluczyków do samochodu, apaszki czy papierosów.
Nie pomagało im warczenie ojca na rosnący i nie znikający chaos w
całym domu, a także wzniesienie rąk do nieba matki, w geście
dezaprobaty.
-Kurwa mać, ja w
tym domu nie wytrzymam-Jęknął głośnio. –Kochanie, pośpiesz
się, bo moi rodzice nienawidzą spóźnień…
-Dobrze, już
dobrze… bawcie się dobrze chłopcy. -Powiedziała i po chwili
wyszli. Bartek miał pewne plany co do swojego brata, jednak jak na
razie nie chciał mu ich zdradzać. Wiązało się to jednak z czymś
na wzór przyrzeczenia. Jego uczucia były bardzo klarowne, nie
miało już nic się zmienić. Starszy szukał potwierdzenia w
zachowaniu kuzyna, że i on czuje podobnie.
Weszli do pokoju
Kamila, na biurku młodszemu rzucił się w oczy wazon z przepiękną
różyczką. Były to ulubione kwiaty chłopaka. Bartek pociągnął
go na łóżko, uśmiechając się tajemniczo.
-Powiedz mi… Jakie
są Twoje uczucia w stosunku do mnie? Chciałbyś spędzić ze mną
resztę swojego życia? Zamieszkać ze mną…? –Zapytał
niepewnie. Nigdy nie czuł się tak nieswojo, czekając na odpowiedź.
Kamil musiał się zastanowić chwilę, kochał go, ale nie był
pewien tego, co będzie dalej.
-Kocham Cię, to
wiem… Co do reszty… Bartek daj mi czas, ja… ja nie wiem co się
zdarzy, co będzie za kilka dni. Chcę być z Tobą i cieszyć się
dniami, które spędzamy razem. Nie wymagaj ode mnie bym patrzył w
przyszłość na całe moje życie… Przepraszam, takie są moje
uczucia. – Nie spojrzał na starszego, by nie dostrzec zawodu na
jego twarzy, który się objawił po jego słowach. Nie mógł podjąć
decyzji o wspólnym życiu teraz. Owszem, byli parą, jednak wspólne
mieszkanie to większa i poważniejsza decyzja, niż mogło by się
wydawać.
Bartek ukrył
rozczarowanie pod uśmiechem i zapewnieniami, że wszystko jest w
porządku, oraz że da ukochanemu czas do namysłu. Nic innego nie
przychodziło mu do głowy. Nie do końca spodziewał się takiej
odpowiedzi, mimo że wiedział, że podjęcie takiego kroku to
poważna decyzja. Nawet jeśli Kamil by się nie zgodził, kochał
go i chciał jego szczęścia, a nie przekreślało to ich relacji…
Przynajmniej miał taką nadzieję.
Z zamyślenia wyrwał
go Kamil, atakując jego usta w czułym zbliżeniu, miał ochotę
kochać się z nim i pokazać , że zależy mu na Bartku. Od pożaru
wiele się zmieniło, w jego ciele, duszy i sercu. A już całkowicie
w ich wspólnej relacji. Od momentu wyciągnięcia młodszego z
płonącego domku, starszy pożałował bycia tak paskudnym bratem.
Los pokarał go w bardzo bolesny sposób, nie oszczędzając też
jego ukochanego. Dodatkowo, o mało przez swoją głupotę i potem
uczucia, nie rozwalił swojej rodziny. Na szczęście to już mieli
za sobą i teraz wszystko szło ku dobremu, byle brat się zgodził
na zamieszkanie razem z nim…
Telefon dzwonił od
dłuższej chwili nie przerwanie, wiercąc niewidzialną dziurę w
głowie Igorowi. Dopadł go i odebrał.
-Halo?-Jego głos
był zirytowany
-No siema Igor. Tu
Twój najlepszy przyjaciel Bartek.
-No co Ty nie
powiesz? -Dogryzł mu mężczyzna. -Spotkamy się we czwórkę? Dawno
Was nie widziałem... i … stęskniłem się za... PIOTRKIEM!
-Wykrzyknął wybuchając śmiechem.
-Skonczyłeś już?
-Nie... jeszcze
nie... -30 sekund później-Ok... już dobrze. Słuchaj... nie
wpadlibyście do nas z Piotrkiem? Trochę się nie widzieliśmy i
można by obejrzeć jakiś film, wypić jakiś alkohol... czy coś...
-Spoko, kiedy mamy
wpaść?
-W czwartek,
wieczorem.
-Ok. To do
zobaczenia w czwartek. -Powiedział Igor
-Na razie. -Rzekł
Bartek i rozłączył się. Igor wrócił z kuchni do pokoju z
obiadek dla swojego ukochanego kuzyna, który właśnie patrzył w
okno. Jego wzrok lekko nie obecny oraz włosy beztrosko zasłaniające
cześć twarzy, wskazywała na to, że myślał nad czymś
intensywnie.
-kochanie... obiad
podano. -Widząc że kuzyn nie reaguje, odłożył talerze i uklęknał
za nim na łóżku, wtulił w siebie delikatnie i ucałował
policzek. Trwali tak, przez dłuższą chwilę a Piotr oparł głowę
o jego tors.
-O czym moje
kochanie myśli tak intensywnie? -Zapytał w końcu starszy
-A.. tak jakoś...
wspominam. -Odszepnął Piotrek. Chłonął zapach ukochanego
upajajac się nim. Odkąd wrócił, uwielbiał być obok Igora
często.
-Wiesz... po jutrze
Bartek zaprosił nas do siebie, na ploteczki i tego typu. -Zaśmiał
się chłopak
-Teraz na ploteczki
mu się zebrało... -Również się roześmiał. -Cieszę się, że u
nich wszystko dobrze.
-Ja również. U nas
też jest dobrze... kochanie. -Odparł Igor, mocniej go tuląc do
siebie. Policzek kochanka bardzo kusił go, musiał jeszcze raz
dotknąć go ustami. Piotr uwielbiał tę pieszczotę i zamruczał
słodko.
-Myślisz, że
ojciec nas zaakceptuje?
-Nie mam pojęcia...
-Powiedział szczerze starszy, miał duże wątpliwości, czy w 100
procentach będzie w stanie to przeżyć, ale jak na razie dawał
sobie świetnie radę.
Po dłuższej chwili
ich brzuchy zagrały marsza pogrzebowego, sądząc że już nigdy nie
dostaną jedzenia, wtedy obaj stwierdzili, że trzeba coś przekąsić.
Obiad przygotowany przez ich mamę pachniał wysmienicię, a smakował
jeszcze lepiej. Już po pierwszym kęsie Piotr zamruczał na kurczaka
w sosie śmietanowo-borowikowym z jego ulubioną szynką i
ziemniakami. Kolejny i chłopak był ukontentowany. Uwielbiał jeść,
a jego mama była dla niego bohaterem w kuchni. Igor czuł podobnie.
Cocia gotowała wyśmienicie.
Jedli rozmawiając
spokojnie i uśmiechając się do siebie co chwilę, szczęśliwi.
Nagle ich troski zeszły na drugi plan. Po zjedzonym obiedzie
rozłożyli się na łóżku, objedzeni, chcąc odpocząć przytulili
się do siebie i delikatnie głaskali swoje torsy. Po dłuższej
chwili zasnęli, czując się bardzo dobrze i bezpiecznie.
Kamil przytulał się
do Bartka rozmyślając o wspólnym mieszkaniu. Nie był pewien
swojej decyzji... Jego ukochany również przerabiał w głowie ten
temat, czy aby nie za wcześnie zapytał brata o tak poważną
sprawę. Postanowi załagodzić trochę wątpliwości chłopaka i
zarosić go w jakieś romantyczne miejsce, gdzie mogliby razem
spędzić miło czas.
-Kochanie... -Zaczął
-Tak? -Odparł
łagodnie Kamil
-Pójdziesz ze mną
na randkę dzisiaj? -Szepnął czule
-Naprawdę?
Oczywiście, że tak. -Chłopak ucieszył się, uwielbiał wychodzić
z ukochanym, zwłaszcza ostatnimi czasy, kiedy jego samoocena
wzrosła. Dawno nie byli nigdzie tylko we dwóch, co trochę martwiło
Kamila.
Dwie godziny
później, szli łąką pełną kolorowych kwiatów, wdłuż której
płynęła mała rzeczka. Było to ulubione miejsce młodszego z
braci, przychodził tam, jeszcze przed wypadkiem, bardzo często.
Usiedli przy wielkim
i przepięknym klonem jaworem, którego gałęzie rozpościerały się
nad ich głowami, tworząc swoisty baldachim, a różnobarwne już
liście, dawały drzewu niezwykły wygląd. Pomimo środka jesieni,
było jeszcze dość ciepło i jeden koc w zupełności im
wystarczył, ten na krórym się znajdowali. Bartek uśmiechnął się
i objął ukochanego. Przez dłuższy czas trwali tak w ciszy,
patrząc na rozpościerający się przed nimi widok. W oddali słychać
było szum wody a lekki wietrzyk bawił się ich włosami.
-Tak dawno tu nie
byłem- Odezwał się pierwszy Kamil. -Prawie zapomniałem jak tu
wspaniale i cicho. Wziął głęboki oddech, a do jego nozdrzy dotarł
zapach różnorakich kwiatów.
-Owszem, jest tu
świetnie. Sam nie pamiętam, kiedy leniuchowaliśmy razem pod
drzewem, chyba jako dzieci. -Odparł szatyn
-Cieszę się, że
to wszystko jakoś się ułożyło... Za niedługo koniec ciężkiego
roku, a my wyszliśmy z wielu spraw obronną ręką. -Powiedzał po
chwili blondyn
-To prawda,
wydarzyło się wiele złych rzeczy, jednak dzięki temu, przyszło
wiele dobrych. Pogodziliśmy się, jesteśmy razem... Po wypadku nie
ma śladu, a winowajcy dostali to, na co załużyli.
Godziny mijały a
oni rozmawiali o różnych prozaicznych rzeczach, oraz szeptali sobie
słodkie słówka, jak wszyscy zakochani. Pocałunkom i przytulankom
nie było końca. Nie zwrócili uwagi, jak zaczęło szarzeć, a
słońce powoli zachodziło.
-Chyba powinniśmy
się zbierać. Robi się zimno i ciemno. -Szepnął Bartek
-Masz rację,
kochanie. Chodźmy. -Wstali i skierowali się do domu, trzymając za
ręce. To była bardzo udana randka dla obu chłopaków, pełna
czułości i zwykłego bycia razem, tylko we dwoje. Wyjścia, takie
jak to, żbliżało ich do siebie jeszcze bardziej.
Kiedy wrócili do
domu, rodziców jeszcze nie było. Bartek sprawdzając dopiero
komórkę, odczytał smsa „Kochanie, wracamy jutro, rodzice
poprosili, żebyśmy zostali. Kocham, mama.” Uśmiechnął się i
przekazał wiadomość ukochanemu.
-Rodzice przyjadą
dopiero jutro. Zostali u dziadków na noc.
-Fajnie dla nich.
Jestem cholernie zmęczony, położę się chyba...-Stwiedził
chłopak.
-Położę się
później z Tobą dobrze? -Bardziej powiedział, niż zapytał Bartek
-Ok, wiesz, że
lubię się tulić. Dobranoc.
-Śpij dobrze
Skarbie. -Odparł szatyn. -Kamil poszedł na górę, wziąć krótki
prysznic i zagłębił się pod cieplutką kołdrą. Po chwili
zasnął.
Bartek przyszedł do
jego łóżka dwie godziny później. Przez cały czas rozmyślał
nad ich relacją i zamieszkaniem. Nie był do końca pewny tego, czy
dobrze zrobił proponując to chłopakowi. Teraz mógł już tylko
czekać na jego odpowiedź, ale coraz mniejszą miał nadzieję, że
jego ukochany się zdecyduje na ten krok.
Tymczasem u Piotrka
i Igora dzień minął o dziwo dobrze. Ojciec jeszcze nie zamierzał
z nimi rozmawiać o ich związku, wciąż zły na zniknięcie
chłopaka. Mama z kolei skłonna mu była wybaczyć szybciej niż jej
mąż. Na terapii małżeńskiej nauczyła się, że nie można
nikomu na siłe narzucać swojego zdania i że mężczyzna musiał
wychamowac swój gniew. Jej synowie mieli wobec tego czas tylko dla
siebie, który wykorzystali najlepiej jak umieli.
Cały prawie dzień
grali na konsoli, przytulali się do oraz pieścili i całowali. Nie
chcieli zostać rozdzieleni. Piotr myślał też, nad tym kiedy
przewieść swoje rzeczy z poprzedniego mieszkania, oraz kota, który
teraz przebywał u jego przyjaciółki, do domu.
-Naprawdę kochanie,
masz kotkę? -Zapytał w końcu Igor, nieco zdziwiony.
-Tak. Trikolorkę,
ma pyszek czarno rudy na połowę, a brzuszek biały. Jest cudowna,
polubisz ją na pewno.
-Kiedy chciałbyś
się przeprowadzić tutaj z powrotem? -Zapytał Igor
-Nie wiem jeszcze,
Amber na razie może zostać u mojej kumpeli, ale już tęsknie za
nią bardzo. Myślę, że jak tacie przejdzie, pożyczę od niego
samochód.
-Nie ma mowy, że
sam to będziesz robić. Pomogę Ci i Skarbie, ja prowadzę.
-Trollu jeden
-Roześmiał się jego kuzyn, atakując jego usta w czułym, acz
zaborczym pocałunku. Ich języski splotły się natychmiast, walcząc
o dominacje w tym bliżeniu, zapraszając nazwajem do tańca i trac o
siebie niemiłosiernie. Piotr jęknął w wargi ukochanego, wtulając
w jego ramiona swoje ciało mocniej.
-Kochany...
-Westchnął Igor. - Rodzice są w domu... -Szepnął
-I co z tego?
-Odparł chłopak, napierając na jego usta raz jeszcze
-To, że ojciec się
wścieknie, jak nas nakryje... nie chcę kolejnej awantury.
-Powiedział w końcu, odrywając od siebie zawiedzionego kuzyna.
-Nie rozumiem tego,
dlaczego nie możemy się zachowywać normalnie w naszym własnym
domu?
-Bo będzie afera.
Tata musi to przetrawić, a jeśli nas usłyszy, to będzie
katastrofa. Jutro wyjeżdżają... Wytrzymajmy... Proszę...
Piotrek jęknął i
odsunął się od ukochanego, był zawiedziony, bardzo chciał
dzisiaj znów złączyć się z nim w jedność. Uwielbiał bzykanie
z tym facetem, który wyrywał z jego spragnionego ciała błagalne
jęki. Wstał
-Jak tam sobie
chcesz... Idę spać. -Powiedział sucho, zostawiając kuzyna samego.
Następnego dnia mieli iść do Bartka i Kamil, znając pewnie
zostaną na noc i tyle z ich igraszek. Obrażony na cały świat
poszedł się najpierw myć a potem spać.
Dawno już
wciągnięty przez krainę morfeusza, nie poczuł nawet jak silne
ramie oplata go wokół talii a tors przytula się do pleców, usta
wypowiadają krótkie
-Kocham Cię
skarbie. Śpij dobrze. -Po chwili Igor również odpłynął w
spokojny i miekki sen.
Następny dzień nie
zaczął się zbyt dobrze, Piotrek obrażony na cały świat, warczał
na wszystkich domowników, nie oszczędzając w tym swojego faceta,
który po kilku godzinach okropnego zachowania chłopaka fuknął na
niego
-Ogarnij się,
wkurzają mnie Twoje humory. Zachowujesz się jak małe dziecko.
-Może mam powód...
cały ten pieprzony dom mnie wkurwia. Nie można nawet spokojnie się
pieprzyć, bo „będzie awantura”. -Prychnął zirytowany. -Mam
dość, nie ma tu żadnej swobody! -Dodał, prawie krzycząc
-Kurwa! Robisz aferę
o jeden seks! To nic nie zmienia, obiecałem Ci, że dzisiaj będziemy
się kochać! Nie rozumiem więc, w czym problem!- Odpowiedział,
ledwie panując nad sobą. Piort roześmiał się kpiąco i warknął
-Dzisiaj?
Zapomniałeś, że idziemy do naszych przyjaciół? Pewnie zostaniemy
na noc! Chcesz się bzykać przy nich?
-Jakoś przy
rodzicach Ci nie przeszkadzało! -Odpowiedział Igor.
-Wiesz co? Idź do
diabła! -To mówiąc młodszy kuzyn wyszedł z pokoju, trzaskając
drzwiami, zostawiając zdenerwowanego i smutnego kochanka samemu
sobie.
W ogrodzie ochłonął
nieco, a emocje wychamowały, faktycznie nie był przyzwyczajony do
obecności innych, przez rok mieszkał przecież sam, ale nie
potrafił też przeboleć, że nie może być ze swoim kochaniem
blisko, wtedy kiedy chce.
Po godzinie wrócił
do domu, nie widząc w kuchni Igora, udał się do pokoju. Jego kuzyn
siedział przy oknie, na parapecie, patrząc w dal. Było mu bardzo
przykro, bo bardzo chciał akceptacji ze strony wujka, żeby jego
kochanie nie miało problemów, przynajmniej w domu. Jak miał
wytłumaczyć blondaskowi, że takie były intencje? Skończyły mu
się pomysły.
Piotrek po chwili
przyglądania się postaci, podszedł i objął swoimi ramionami jego
plecy, tuląc się.
-Przepraszam
-Szepnął. -Nie potrafię wytrzymać bez Ciebie zbyt długo.
-Szepnął
-Prosiłem o jeden
dzień... -Westchnął mężczyzna. -Nie chcę, żebyś w domu miał
piekło przez nasz związek. Tak trudno to zrozumieć?
-Wiem, naprawdę to
rozumiem. Nie powinienem reagować tak nerwowo. -Odparł
-Nie tylko Ty tu
nawaliłeś. Mogłem najpierw Cie zapytać, czy chcesz iść do
nich... Również Cie przepraszam. -Odwrócił się i musnął
delikatnie usta kochanka, który wtulił się w niego od razu. Trwali
tak chwilę w czułym pocałunku i swoich ramionach, wybaczając
sobie tę sprzeczkę.
Po godzinie już
wszystko było dobrze, a obaj mruczeli do siebie słodkie słówka i
wymieniali całusy raz po raz, uśmiechając się do siebie.
Z kolei u Bartka i
Kamila w domu, przygotowania do spotkania trwały od samego ranka.
Rodzice mieli wyjechać znów, tym razem na długi weekend z
przyjaciółmi, więc dom był pusty. Wystarczyło posprzątać,
zrobić jedzenie i...wyrobić się do następnej randki, o której
szatyn jeszcze nie powiedział ukochanemu.
-Nie przewróćcie
chałupy do góry nogami, dobra? -Powiedział ojciec na odchodne. Mam
uśmiechnęła się i wsiadła do samochodu
-Bawcie się dobrze.
Wracamy w poniedziałek. -I tyle ich widzieli. Od razu obaj zabrali
się za porządkowanie domu, a potem Bartek pojechał po zakupy.
W tym samym czasie
jego ukochany oporządził dom do stanu wręcz idealnego, jak na
standardy ich rodzicieli i odetchnął z ulgą. Było jeszcze bardzo
dużo czasu, do przyjścia przyjaciół, zastanawiał się więc, co
poza jedzeniem, będą robić.
-Kotku,
wróciłem-Krzyknął szatyn stojąc w drzwiach. Chłopak od razu
poszedł mu pomóc, wziął część siatek.
-Dużo tego...
-Stwierdził
-Wiesz przecież,
jak szybko się żarcie rozchodzi...
-Tak.. wiem... sam
jesz najwięcej-Roześmiał się
-Draniu jeden...
-Zawtórował mu mężczyzna. Poszli do kuchni, przygotowywać
poczęstunek. Uwinęli się z tym w godzinę, przy akompaniamencie
śmiechów i czułych przytulanek, kilku całusów, a właściwie
kilkudziesięciu.
-No skończone
-Rzekł dumny Kamil, patrząc na chipsy, tortille zawijane z
warzywami i mięsem, ciasto oraz duże ilości coli. Wódka i wino
leżało na drugim blacie, przy zlewie, a kieliszki i kubki były już
w salonie.
-Owszem... Wiesz
kochany, mamy jeszcze trochę czasu, więc może poszlibyśmy na
kawę, do mojej ulubionej kawiarni co?
-Bardzo chętnie.
-Ucieszył się, bardzo. Kolejne wspólne wyjście, tylko we dwoje.
Weszli do przytulnej
kawiarni, z lekko przyciemnionym wystrojem, dającym dużo
intymności. Skierowali się do stolika wgłębi sali, uśmiechając
się do kelnerek. Bartek odsunął kochankowi krzesło by ten usiadł,
po czym sam usadowił się wygodnie.
-Dzień dobry, co
podać? -Zapytała ładna brunetka
-Dwie latte i ciasto
czekoladowe. -Odpowiedział szatyn. -Chyba że wolisz coś innego?
-Nie... wiesz
doskonale co lubię. -Odparł blondyn. Kobieta po chwili odeszła a
oni pogrążyli się w rozmowie.
-Jak myślisz, co u
chłopaków?
-Myślę, że
wszystko w porządku, -odparł mężczyzna -bardzo się stęsknili za
sobą.
-To prawda, my chyba
za szybko Piotrkowi wybaczyliśmy... Ale w sumie po co go dłużej
męczyć.
-Nie jesteś zły na
niego? W końcu to Twój przyjaciel, olał Cię na rok.
-Nie do końca.
Napisał mi list... wiesz, jak było między nami źle, też chciałem
uciec... -Wyznał Kamil
-Nie wiedziałem...
Gdyby nie ten wypadek, straciłbym Cię. -Powiedział smutno Bartek.
-Kochanie... nie
straciłeś, nie myślmy już o tym, dobrze?
-Masz racje, wolę
się cieszyć, że Cie mam-Uśmiech rozpromienił jego twarz, a oczy
zaglądały w te drugie z czułością i wielką miłością.
Dochodziła siódma
i dwóch mężczyzn szykowało się do wyjścia do swoich przyjaciół.
Już w zdecydowanie lepszych nastrojach, pakowali jedzenie i alkohol
a także napoje, mając zamiar jechać samochodem. Oczywiście padło
na Igora, że miał nie pić, ewentualnie postananowili wrócić
piechotą.
-Gotowy? -Zapytał
Igor, uśmiechając się do kuzyna, wchodząc do domu, kończąc
pakować przekąski do bagażnika.
-Tak. -Odparł
Piotrek, podając mu ostatnie rzeczy. Znów był szczęśliwy, a o
ich konflikcie już nie pamiętał
-Bosko wyglądasz,
jak młody Adonis. -Powiedział urzeczony chłopak.
-Oj nie przesadzaj,
Ty też wyglądasz wystrzałowo. -Odpowiedział uśmiechając się i
cmokając czule wargi ukochanego.
Już po chwili byli
w drodze.
Po pół godziny
sytuacja z jedzeniem i piciem była opanowana a dwie pary siedziały
na kanapie śmiejąc się i żartując.
-Powiedz Kamil,
-zagadnął Igor -Strasznym zrzędą jest ten Twój facet co?
-Jasne... nie
dopieszcza mnie, drań jeden -Odparł blondyn
-Proszę? Jak to Cię
nie dopieszczam, trollu mały? -Żachnął się szatyn
-hahaha, a mój to
mi seksu odmawia -Stwierdził Piotrek. -Od dwóch dni nie kochałem
się z nim...
-Znaczy się
starzeje -Skwitował go przyjaciel i się roześmiał. Cała reszta
popatrzyła na niego i również wybuchnęła nagłą falą wesołości
-Panu już wódki
starczy. -Rzekł jego partner. -Igor jest w moim wieku, a ja nie
czuje się dziadkiem.
-No widzisz ?
Mówiłem że zrzęda! -Odparł blodnyn
-Ja tam się stary
nie czuję-Oburzył się ukochany Piotra. Kolejny litr wódki został
polany a cała czwórka zaczęła się przekrzykiwać i w ogóle nie
zwracała uwagi na film, który leciał w tle.
Około północy
dwóch kochanków wracało do domu, objedzonych i bardzo zadowolonych
ze spotkania. Rozmawiali i śmiali się, wymieniając uwagi o drugiej
parze. Po pół godziny byli w domu, zmęczeni, lecz w wyśmienitych
humorach. Od razu udali się do salonu, by położyć się na
kanapie. Zanim jednak doszli w zrobili ścieżkę ze swoich ubrań,
która już od przedpokoju ciągnęła się w głab pomieszczenia, do
którego zmierzali, a ich właściciele całowali się namiętnie,
nie zwracając uwagi na nic.
-Kochanie... um...
masz gumkę? -Szepnął Piotrek, na chwilę odrywając się od ciała,
nagiego już kochanka.
-Mam... chcesz ją
użyć? -Odpowiedział znów całując go pośpiesznie.
-Nie wiem...
-Wylądowali na łóżku, Igor na górze. Mężczyzna zaczął
nieśpiesznie badać szyję partnera, swoimi ustami i językiem.
Powolutku schodził na jego obojczyk, kąsając go i liżąc
spokojnie, po chwili przeniósł się na tors, wodząc po nim palcami
i robiąc mokre ślady, zmierzając ku sutkom, zatrzymując się przy
nich dłużej.
-Skarbie!-Jęknął
chłopak -Nie dręcz mnie już...
-Jeszcze chwilkę,
bądź grzeczny. -Ręka Igora powędrowała na krocze i ścisnęła
kuszącą męskość kochanka, drażniąc ją poruszając po całej
długości. Piotr jęknął na tą pieszczotę i wygiął w łuk. Po
chwili słodkich tortur nie wytrzymał i zrzucił ukochanego z
siebie. Zaskoczony mężczyzna wylądował na drugim końcu kanapy a
partner usiadł mu na biodra.
-Teraz ja tu rządze
-Powiedział drapieżnie
-Chciałbyś,
zaraz...Ci...-nie dokończył, bo chłopak uniósł biodra i nabił
się na jego sterczącą męskość z jękiem bólu i jednocześnie
rozkoszy. Znieruchomiał na kilka sekund po czym powiercił się na
nim i kiedy dyskomfort się zmieniejszył, zaczął się poruszać.
Igor chwycił jego pośladki, nadal oszołomiony, nie pozwalając mu
na nic więcej.
-Zwariowałeś?
-Szepnął -Zrobisz sobie krzywdę...
-Nic nie szkodzi...
Po prostu Cię pragnę. Bzykajmy się, wyliżesz mi potem... -Odparł
namiętnie młodszy kochanek. Uwielbiał świntuszyć w łóżku.
Po chwili wpadli w
znany sobie rytm, przy akompaniamencie rozkosznych jęków i
westchnień. Piotrek opuszczał się najpierw powoli, po jakimś
czasie przyśpieszając. Jego ukochany pomagał mu się poruszać,
potęgując ich doznania. Jego męskość umiejętnie drażniła
prostatę, na co młodszy chłopak ochoczo jęczął, coraz głosniej
i donośniej
-Ja... ja zaraz...
dojdę....-Jęknął
-Ja też... -Odparł
Igor... -Chwycił jego męskość, pośpiesznie mu obciągając,
swoim członkiem celnie uderzając w prostatę. Po krótkiej chwili
mięśnie młodszego męzczyzny zamknęły w żelaznym uścisku
penisa starszego, a okrzyk rozkoszy oznajmił światu że doszedł.
-IGOR! -Kilka
pchnięć później drugi kochanek osiągnął spełnienie, jęcząc
przeciągle.
Leżeli przytuleni
odpoczywając, co jakiś czas całując się delikatnie.
-To było cudowne...
-Szeptał młodszy -Bosko, nieziemsko...
-Nie za ostro?
-Idealnie się mną
zająłeś. Kocham Cię.
-Ja Ciebie też, mój
skarbie. -Odpowiedział jego kuzyn. Zasnęli szczęśliwi i
zaspokojeni, obiecując sobie, że jak tylko odbiorą samochód od
chłopaków, to pojadą po rzeczy Piotrka.
W tym samym czasie
druga para sprzątała po imprezie. Zostało bardzo dużo jedzenia i
picia, mimo że wódka lała się bez przerwy, również dużo jej
zostało.
Przez dobre 20 minut
zajęło im uporanie się z chowaniem i przestawianiem rzeczy w
lodówce.
-Nareszcie,
skończyłem. -Powiedział Kamil.
-Ja również.
Czekaj, jeszcze ta wódka do zamrażalnika. -Odparł jego partner. Po
chwili, kiedy trunek już się chłodził, mężczyzna objął
ukochanego w pasie, tuląc się do jego pleców.
-kocham Cię, wiesz
o tym?
-Wiem, Skarbie.
-Odparł blondyn. -Ja Ciebie też... tak sobie pomyślałem..
chciałbym z Tobą zamieszkać...ale, jeszcze nie teraz. Dajmy sobie
czas, dobrze?
-Jesteś pewien?
-Tak. -Odparł
stanowczo. Bartek, szczęśliwy jak diabli, porwał ukochanego w
ramiona i okręcił się z nim wokół własnej osi. Po chwili
całował namiętnie brata, delikatnie zapraszając jego język do
wspólnego tańca. Oba narządy splotły się ze sobą w spokojnym
tańcu, stworzone dla siebie idealnie. Przenieśli się na kanapę,
która była najbliżej.
-Chcę się z Tobą
kochać. -Szeptał rozgorączkowany szatyn, zdejmując mu koszulkę.
-Ja... też. Bardzo.
-Pomagał ukochanemu ich rozbierać, równocześnie dając mu dostęp
do swojej szyi i torsu, który chłopak całował. Pieścił ustami
każdy skrawek ciała blondyna, nie pozostawiając sutków bez uwagi,
liżąc je i ściskając, co jakiś czas podgryzając różowe
supełki, wyrywając z ust młodszego jęki i westchnienia.
Jego język schodził
coraz niżej, z podbrzusza na męskość, zostawiając ją na chwilę,
bardziej interesowały go teraz pośladki i skarb między nimi. Kamil
wydał głośny okrzyk przyjemności, kiedy narząd ukochanego zaczął
trzeć o jego dziurkę, a ślina zostawiała mokre ślady.
-Co... Ty? Ah!
-To bardzo
przyjemne, prawda? -Wymruczał szatyn. - Rozluźnij się, kotku.
-Powrócił do pieszczoty i po chwili wsunął język do środka,
sprawiając tym ból i rozkosz ukochanemu. Przytrzymał biodra
młodszego kochanka i zaczął nieśpiesznie zabawiać się z jego
odbytem. Jękom i piskom nie było końca, w końcu jednak pieszczota
została przerwana, by śliskie od oliwki palce, mogły zagłębić
się w tym ciasnym tunelu. Usta same zaatakowały męskość blondyna
a pierwszy palec zaczął zagłębiać się we wnętrzu chłopaka. Po
chwili swobodnie wszedł, drugi a potem trzeci. Młody jęczał i wił
się pod tymi cudownymi zabiegami.
-Pocałuj... chodź
tu do mnie... -Szeptał. Wtedy jego dziurka opustoszała i została
zastąpiąna penisem, wchodzącym w niego jednym, szybkim pchnięciem.
Krzyk Kamila,
otrzeźwił mężczyznę na tyle, by niezruchomieć, dając mu czas
na przyzwyczajenie się do niego. Usta zaatakowały usta w
zapierającym dech w piersi pocałunku, który odwrócił uwagę od
niechcianego intruza.
-Już...
możesz...-Wychrypiał i poczuł pierwsze pchnięcie, a potem kolejne
i jeszcze jedno...
Kochali się bardzo
powoli i czule, rozkoszując swoim dotykiem i bliskością. Ich usta
splatały się co jakiś czas w zaborczym i namiętnym pocałunku, a
ciała ocierały się o siebie niespokojnie.
-Przyśpiesz...
troszkę, dobrze? -Szepnął Kamil. Nie trzeba było Bartka dwa razy
prosić, mężczyzna zrobił to o co prosił kochanek i już po
chwili jego penis drażnił z większą mocą prostatę młodszego
partnera, którego jęki przerodziły się w okrzyki przyjemności.
-Wygodnie
Ci?-Szepnął szatyn
-Bardzo... ja już
zaraz...
-Dojdź słodki...
-To mówiąc znów przyśpieszył, sam czując się na granicy
rozkoszy.
Kamil doszedł
wykrzykując imię ukochanego, zabierając ze sobą chłopaka,
którego penis uwięziony w ciasnym kręgu, zaczął drgać i
wypuszczać ciepłą spermę głęboko w jego wnętrze. Spleceni ze
sobą właśnie dokonali aktu przypieczętowania ich wielkiej
miłości, a zakochani niezwykle zmęczni mogli w różowej chmurce
rozkoszy kontemplować ich zbliżenie.
Po dłuższej chwili
dochodzenia do siebie w ciszy, pierwszy odezwał się blondyn
-To było cudowne,
kochanie... dziękuje.
-Ja również.
Kocham Cię.
-Ja Ciebie też.