Wybaczcie, że takie krótkie, ale coś ostatnio dłuższe mi nie idzie... Miałam milion wizji co do tego rozdziału, jednak ta wg nie wyszła najlepiej... Ostatnio myślę o tym, by przestać pisać. Czuję, że nic się nie rozwijam i idzie mi to coraz gorzej. Te same błędy i mimo, że próbuje... nic nie idzie do przodu... Bardzo mnie to smuci...
- Nic mu nie zrobiłem! Pewnie poszedł na dziwki! - Odburknął Seiki. Chociaż byłem zdenerwowany, nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Na dziwki?
- No co? Myślisz, że pająki nie chodzą do burdelu?
- Nie no, może jeszcze piją po pracy i barman mówi "go home spider you're drunk..." - Nie wytrzymałem, zacząłem się tak śmiać, że prawie wyplułem płuca. Chciałem być zły, naprawdę nie potrafiłem.
- Wiesz, Lucas to dorosły pająk, pewnie utrzyma swoją rodzinę... a poza tym... chyba powinniście z nim poważnie porozmawiać.. Wiesz zabezpieczenie, seks i odpowiedzialność... - Dodał bardzo poważnie. Boże, ja miałem ochotę zwinąć się ze śmiechu i tarzać po podłodze...
- Głupek. - Odpowiedziałem, przestając się śmiać.
- Ale umiejący Cię zaspokoić głupek - Oparł z zadziornym uśmiechem. Rzeczywiście seks z nim był cudowny, jednak nie chciałem, żeby uważał się za narcyza...
- No... taki najgorszy nie byłeś... ale... - Udałem zamyślonego... Widziałem jak Seiki się obrusza i podchodzi do mnie. Nim się zorientowałem nasze usta dzieliły milimetry. On patrzył na mnie z wyzwaniem w oczach.
- Zaraz zobaczymy, ja Ci dam "ale".. - To mówiąc wpił się w moje usta, całując tak, że mi zawirowało w głowie. Jego język wsunął się między moje usta i pieścił podniebienie, policzki i zęby. Po chwili trącił mój narząd, zapraszając do zabawy. Po dłuższym tańcu zassał się na nim. Myślałem, że zwariuje z doznań. Rzeczywiście całował bosko. Jednak nie chciałem dać mu tej satysfakcji i tylko kiedy skończyliśmy, udałem średnio zadowolonego.
- El całuje lepiej - Powiedziałem z udanym przekąsem... Zobaczyłem na jego twarzy nutę zazdrości i wiedziałem, że się udało. Odgryzłem się na nim za eksploatowanie mojego tyłka. Zadowolony rozsiadłem się na kanapie, włączając telewizor. Sei w tym czasie poszedł do mojego pokoju. Pewnie otworzyć okno. Mój pokój nadal pachniał seksem i wczorajszymi igraszkami. Sam jestem zdziwionym, że nie przeszkadza mi to co się wczoraj stało. Owszem byłem zawstydzony, zwłaszcza jak się obudziłem i dowiedziałem, że Ela nie będzie przez całą dobę, bo musi odwiedzić siostrę i ojca. Potem jednak jakoś przeszedłem z tym wszystkim na porządek dzienny. Mimo tego, nadal byłem ciut zawstydzony.
Usłyszałem, jak blondyn wychodzi z mojego pokoju i idzie do kuchni. Po chwili udałem się za nim by popatrzeć jak zmywa naczynia. Uwielbiałem przesiadywać tam z Mini godzinami, a wcześniej z bratem. To miejsce budziło u mnie dobre skojarzenia. Zamyślony nie zauważyłem nawet gdzie powędrował mój wzrok.
Zatrzymał się bowiem na pośladkach Seikiego. Przyznać muszę, jego tyłek był boski. Jędrny, zgrabny i taki okrągły za razem. Nie zauważyłem, kiedy zostałem przyłapany na tym niecnym wzroku, pożerającym tylną część ciała mojego rywala.
- Nie patrz się tak na mój tyłek. Nie dostaniesz go... - Powiedział rozbawiony.
- A kto tam by chciał Twoją dupę? - Odszczekałem. Nie chciałem jego wnętrza, uwielbiałem być na dole, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Jednak chyba odczytał to z mojej twarzy, gdyż po chwili dodał.
- Haha, chciałbyś bym Ci wsadził... - Odgryzł się, jednak w jego oczach harcowały dwa małe, złośliwe chochliki. Wziąłem ścierkę i rzuciłem w niego. Złapał i odrzucił we mnie delikatnie.
- Może pomożesz mi wycierać naczynia, co Princesko? - Kuchnia wypełniła się wdzięcznym śmiechem Seikiego, który chwilę potem wrócił do zmywania. Zdejmowałem rzeczy z suszarki i wycierałem starannie, by powkładać je potem do szafki. Blondyn podśpiewywał sobie pod nosem wesołe piosenki. Ela miało nie być do następnego ranka i mieliśmy sobie sami ogarnąć wszystko. Aż dziwne... Kiedy trzeba było, potrafiliśmy się dogadać.
- Co Ty tam fałszujesz? - Powiedziałem nie mogąc słuchać jego "melodyjek"
- A takie tam...
- To "takie tam" coś Ci nie wychodzi... Uszy mi więdną stary.. - Powiedziałem z przekąsem.
- El lubi jak śpiewam...
- Bo El jest głuchy jak pień... Serio... Zaraz mi się zęby skruszą... i będziesz mi musiał nowe sponsorować... - Próbowałem być poważny i wredny, jednak chyba słabo mi to wychodziło. Chociaż jakbym chciał, dzisiaj nie potrafiłem się z nim kłócić... Dzisiaj... byliśmy wobec siebie neutralni. Nie przeszkadzało nam bycie obok siebie i nawet wspólne porządki. Chyba musieliśmy obaj mocno tęsknić za Elem... Tak to sobie tłumaczyłem...
Po pół godzinie naczynia były umyte. Już chciałem zalegnąć na kanapie, kiedy to zostałem oblany wodą, a moja twarz umazana pianą z gąbki do naczyń.
- SEIKI! GŁUPKU! – Krzyknąłem, a piana dostała mi się do ust. Nie pozostałem dłużny, na oślep próbowałem go zaatakować, po drodze zbierając pianę z oczu. W końcu mi się to udało i mój partner miał piękny odcisk mojej twarzy na niebieskiej koszulce. Ja w końcu przejrzałem w miarę dokładnie na oczy, a on zdezorientowany wybąkał
- Osz Ty! - Odpowiedział i zaczęła się wojna. Po chwili cała kuchnia była zachlapana od naszego gonienia się z wodą w rękach. Kiedy jednak to przestało wystarczać, w ruch poszły kubki i miseczki. Wylewaliśmy na siebie nawzajem i walczyliśmy zacięcie, jak o dziewiczy tyłek. W końcu kiedy Seiki upadł na podłogę, poślizgnąwszy się, a ja wylałem na niego ostatnią miseczkę wody, uznaliśmy zawieszenie broni. Jednak nie obeszło się bez pociągnięcia mnie w dół, bym także był cały mokry. Wytarzał mnie, razem ze sobą w całym tym błocku, a potem pomógł wstać.
- Ajaja... ileż będzie sprzątania. - Westchnąłem patrząc na ..wodę... Obyśmy sąsiadów nie zalali.
- Jak się przebierzemy to mopy w dłonie i posprzątamy. - Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Po kolejnej godzinie kuchnia lśniła czystością... A my wytańczyliśmy się z naszymi miotłowymi tancerkami i poudawaliśmy Harrego Pottera. Ubaw był niesamowity. Ale przed nami był jeszcze obiad... Jak dobrze, że El tego nie widział... A z oddali zobaczyłem chodzącego po ścianie Lucasa... O jak dobrze, że wrócił sam o własnych kończynach...
Betowane przez Magde.
- Ty kretynie! - Wrzeszczałem po raz kolejny na Seikiego. Wiedziałem, że znowu zrobił coś z moim Lucasem. Znowu nie było go przez kilka dni, a obiad latał sobie po terrarium w najlepsze.- Nic mu nie zrobiłem! Pewnie poszedł na dziwki! - Odburknął Seiki. Chociaż byłem zdenerwowany, nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Na dziwki?
- No co? Myślisz, że pająki nie chodzą do burdelu?
- Nie no, może jeszcze piją po pracy i barman mówi "go home spider you're drunk..." - Nie wytrzymałem, zacząłem się tak śmiać, że prawie wyplułem płuca. Chciałem być zły, naprawdę nie potrafiłem.
- Wiesz, Lucas to dorosły pająk, pewnie utrzyma swoją rodzinę... a poza tym... chyba powinniście z nim poważnie porozmawiać.. Wiesz zabezpieczenie, seks i odpowiedzialność... - Dodał bardzo poważnie. Boże, ja miałem ochotę zwinąć się ze śmiechu i tarzać po podłodze...
- Głupek. - Odpowiedziałem, przestając się śmiać.
- Ale umiejący Cię zaspokoić głupek - Oparł z zadziornym uśmiechem. Rzeczywiście seks z nim był cudowny, jednak nie chciałem, żeby uważał się za narcyza...
- No... taki najgorszy nie byłeś... ale... - Udałem zamyślonego... Widziałem jak Seiki się obrusza i podchodzi do mnie. Nim się zorientowałem nasze usta dzieliły milimetry. On patrzył na mnie z wyzwaniem w oczach.
- Zaraz zobaczymy, ja Ci dam "ale".. - To mówiąc wpił się w moje usta, całując tak, że mi zawirowało w głowie. Jego język wsunął się między moje usta i pieścił podniebienie, policzki i zęby. Po chwili trącił mój narząd, zapraszając do zabawy. Po dłuższym tańcu zassał się na nim. Myślałem, że zwariuje z doznań. Rzeczywiście całował bosko. Jednak nie chciałem dać mu tej satysfakcji i tylko kiedy skończyliśmy, udałem średnio zadowolonego.
- El całuje lepiej - Powiedziałem z udanym przekąsem... Zobaczyłem na jego twarzy nutę zazdrości i wiedziałem, że się udało. Odgryzłem się na nim za eksploatowanie mojego tyłka. Zadowolony rozsiadłem się na kanapie, włączając telewizor. Sei w tym czasie poszedł do mojego pokoju. Pewnie otworzyć okno. Mój pokój nadal pachniał seksem i wczorajszymi igraszkami. Sam jestem zdziwionym, że nie przeszkadza mi to co się wczoraj stało. Owszem byłem zawstydzony, zwłaszcza jak się obudziłem i dowiedziałem, że Ela nie będzie przez całą dobę, bo musi odwiedzić siostrę i ojca. Potem jednak jakoś przeszedłem z tym wszystkim na porządek dzienny. Mimo tego, nadal byłem ciut zawstydzony.
Usłyszałem, jak blondyn wychodzi z mojego pokoju i idzie do kuchni. Po chwili udałem się za nim by popatrzeć jak zmywa naczynia. Uwielbiałem przesiadywać tam z Mini godzinami, a wcześniej z bratem. To miejsce budziło u mnie dobre skojarzenia. Zamyślony nie zauważyłem nawet gdzie powędrował mój wzrok.
Zatrzymał się bowiem na pośladkach Seikiego. Przyznać muszę, jego tyłek był boski. Jędrny, zgrabny i taki okrągły za razem. Nie zauważyłem, kiedy zostałem przyłapany na tym niecnym wzroku, pożerającym tylną część ciała mojego rywala.
- Nie patrz się tak na mój tyłek. Nie dostaniesz go... - Powiedział rozbawiony.
- A kto tam by chciał Twoją dupę? - Odszczekałem. Nie chciałem jego wnętrza, uwielbiałem być na dole, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Jednak chyba odczytał to z mojej twarzy, gdyż po chwili dodał.
- Haha, chciałbyś bym Ci wsadził... - Odgryzł się, jednak w jego oczach harcowały dwa małe, złośliwe chochliki. Wziąłem ścierkę i rzuciłem w niego. Złapał i odrzucił we mnie delikatnie.
- Może pomożesz mi wycierać naczynia, co Princesko? - Kuchnia wypełniła się wdzięcznym śmiechem Seikiego, który chwilę potem wrócił do zmywania. Zdejmowałem rzeczy z suszarki i wycierałem starannie, by powkładać je potem do szafki. Blondyn podśpiewywał sobie pod nosem wesołe piosenki. Ela miało nie być do następnego ranka i mieliśmy sobie sami ogarnąć wszystko. Aż dziwne... Kiedy trzeba było, potrafiliśmy się dogadać.
- Co Ty tam fałszujesz? - Powiedziałem nie mogąc słuchać jego "melodyjek"
- A takie tam...
- To "takie tam" coś Ci nie wychodzi... Uszy mi więdną stary.. - Powiedziałem z przekąsem.
- El lubi jak śpiewam...
- Bo El jest głuchy jak pień... Serio... Zaraz mi się zęby skruszą... i będziesz mi musiał nowe sponsorować... - Próbowałem być poważny i wredny, jednak chyba słabo mi to wychodziło. Chociaż jakbym chciał, dzisiaj nie potrafiłem się z nim kłócić... Dzisiaj... byliśmy wobec siebie neutralni. Nie przeszkadzało nam bycie obok siebie i nawet wspólne porządki. Chyba musieliśmy obaj mocno tęsknić za Elem... Tak to sobie tłumaczyłem...
Po pół godzinie naczynia były umyte. Już chciałem zalegnąć na kanapie, kiedy to zostałem oblany wodą, a moja twarz umazana pianą z gąbki do naczyń.
- SEIKI! GŁUPKU! – Krzyknąłem, a piana dostała mi się do ust. Nie pozostałem dłużny, na oślep próbowałem go zaatakować, po drodze zbierając pianę z oczu. W końcu mi się to udało i mój partner miał piękny odcisk mojej twarzy na niebieskiej koszulce. Ja w końcu przejrzałem w miarę dokładnie na oczy, a on zdezorientowany wybąkał
- Osz Ty! - Odpowiedział i zaczęła się wojna. Po chwili cała kuchnia była zachlapana od naszego gonienia się z wodą w rękach. Kiedy jednak to przestało wystarczać, w ruch poszły kubki i miseczki. Wylewaliśmy na siebie nawzajem i walczyliśmy zacięcie, jak o dziewiczy tyłek. W końcu kiedy Seiki upadł na podłogę, poślizgnąwszy się, a ja wylałem na niego ostatnią miseczkę wody, uznaliśmy zawieszenie broni. Jednak nie obeszło się bez pociągnięcia mnie w dół, bym także był cały mokry. Wytarzał mnie, razem ze sobą w całym tym błocku, a potem pomógł wstać.
- Ajaja... ileż będzie sprzątania. - Westchnąłem patrząc na ..wodę... Obyśmy sąsiadów nie zalali.
- Jak się przebierzemy to mopy w dłonie i posprzątamy. - Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Po kolejnej godzinie kuchnia lśniła czystością... A my wytańczyliśmy się z naszymi miotłowymi tancerkami i poudawaliśmy Harrego Pottera. Ubaw był niesamowity. Ale przed nami był jeszcze obiad... Jak dobrze, że El tego nie widział... A z oddali zobaczyłem chodzącego po ścianie Lucasa... O jak dobrze, że wrócił sam o własnych kończynach...