czwartek, 27 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 11

Wybaczcie, że takie krótkie, ale coś ostatnio dłuższe mi nie idzie... Miałam milion wizji co do tego rozdziału, jednak ta wg nie wyszła najlepiej... Ostatnio myślę o tym, by przestać pisać. Czuję, że nic się nie rozwijam i idzie mi to coraz gorzej. Te same błędy i mimo, że próbuje... nic nie idzie do przodu... Bardzo mnie to smuci...
Betowane przez Magde.
- Ty kretynie! - Wrzeszczałem po raz kolejny na Seikiego. Wiedziałem, że znowu zrobił coś z moim Lucasem. Znowu nie było go przez kilka dni, a obiad latał sobie po terrarium w najlepsze.
- Nic mu nie zrobiłem! Pewnie poszedł na dziwki! - Odburknął Seiki. Chociaż byłem zdenerwowany, nie mogłem powstrzymać śmiechu.
- Na dziwki?
- No co? Myślisz, że pająki nie chodzą do burdelu?
- Nie no, może jeszcze piją po pracy i barman mówi "go home spider you're drunk..." - Nie wytrzymałem, zacząłem się tak śmiać, że prawie wyplułem płuca. Chciałem być zły, naprawdę nie potrafiłem.
- Wiesz, Lucas to dorosły pająk, pewnie utrzyma swoją rodzinę... a poza tym... chyba powinniście z nim poważnie porozmawiać.. Wiesz zabezpieczenie, seks i odpowiedzialność... - Dodał bardzo poważnie. Boże, ja miałem ochotę zwinąć się ze śmiechu i tarzać po podłodze...
- Głupek. - Odpowiedziałem, przestając się śmiać.
- Ale umiejący Cię zaspokoić głupek - Oparł z zadziornym uśmiechem. Rzeczywiście seks z nim był cudowny, jednak nie chciałem, żeby uważał się za narcyza...
- No... taki najgorszy nie byłeś... ale... - Udałem zamyślonego... Widziałem jak Seiki się obrusza i podchodzi do mnie. Nim się zorientowałem nasze usta dzieliły milimetry. On patrzył na mnie z wyzwaniem w oczach.
- Zaraz zobaczymy, ja Ci dam "ale".. - To mówiąc wpił się w moje usta, całując tak, że mi zawirowało w głowie. Jego język wsunął się między moje usta i pieścił podniebienie, policzki i zęby. Po chwili trącił mój narząd, zapraszając do zabawy. Po dłuższym tańcu zassał się na nim. Myślałem, że zwariuje z doznań. Rzeczywiście całował bosko. Jednak nie chciałem dać mu tej satysfakcji i tylko kiedy skończyliśmy, udałem średnio zadowolonego.
- El całuje lepiej - Powiedziałem z udanym przekąsem... Zobaczyłem na jego twarzy nutę zazdrości i wiedziałem, że się udało. Odgryzłem się na nim za eksploatowanie mojego tyłka. Zadowolony rozsiadłem się na kanapie, włączając telewizor. Sei w tym czasie poszedł do mojego pokoju. Pewnie otworzyć okno. Mój pokój nadal pachniał seksem i wczorajszymi igraszkami. Sam jestem zdziwionym, że nie przeszkadza mi to co się wczoraj stało. Owszem byłem zawstydzony, zwłaszcza jak się obudziłem i dowiedziałem, że Ela nie będzie przez całą dobę, bo musi odwiedzić siostrę i ojca. Potem jednak jakoś przeszedłem z tym wszystkim na porządek dzienny. Mimo tego, nadal byłem ciut zawstydzony.
Usłyszałem, jak blondyn wychodzi z mojego pokoju i idzie do kuchni. Po chwili udałem się za nim by popatrzeć jak zmywa naczynia. Uwielbiałem przesiadywać tam z Mini godzinami, a wcześniej z bratem. To miejsce budziło u mnie dobre skojarzenia. Zamyślony nie zauważyłem nawet gdzie powędrował mój wzrok.
Zatrzymał się bowiem na pośladkach Seikiego. Przyznać muszę, jego tyłek był boski. Jędrny, zgrabny i taki okrągły za razem. Nie zauważyłem, kiedy zostałem przyłapany na tym niecnym wzroku, pożerającym tylną część ciała mojego rywala.
- Nie patrz się tak na mój tyłek. Nie dostaniesz go... - Powiedział rozbawiony.
- A kto tam by chciał Twoją dupę? - Odszczekałem. Nie chciałem jego wnętrza, uwielbiałem być na dole, ale on nie musiał o tym wiedzieć. Jednak chyba odczytał to z mojej twarzy, gdyż po chwili dodał.
- Haha, chciałbyś bym Ci wsadził... - Odgryzł się, jednak w jego oczach harcowały dwa małe, złośliwe chochliki. Wziąłem ścierkę i rzuciłem w niego. Złapał i odrzucił we mnie delikatnie.
- Może pomożesz mi wycierać naczynia, co Princesko? - Kuchnia wypełniła się wdzięcznym śmiechem Seikiego, który chwilę potem wrócił do zmywania. Zdejmowałem rzeczy z suszarki i wycierałem starannie, by powkładać je potem do szafki. Blondyn podśpiewywał sobie pod nosem wesołe piosenki. Ela miało nie być do następnego ranka i mieliśmy sobie sami ogarnąć wszystko. Aż dziwne... Kiedy trzeba było, potrafiliśmy się dogadać.
- Co Ty tam fałszujesz? - Powiedziałem nie mogąc słuchać jego "melodyjek"
- A takie tam...
- To "takie tam" coś Ci nie wychodzi... Uszy mi więdną stary.. - Powiedziałem z przekąsem.
- El lubi jak śpiewam...
- Bo El jest głuchy jak pień... Serio... Zaraz mi się zęby skruszą... i będziesz mi musiał nowe sponsorować... - Próbowałem być poważny i wredny, jednak chyba słabo mi to wychodziło. Chociaż jakbym chciał, dzisiaj nie potrafiłem się z nim kłócić... Dzisiaj... byliśmy wobec siebie neutralni. Nie przeszkadzało nam bycie obok siebie i nawet wspólne porządki. Chyba musieliśmy obaj mocno tęsknić za Elem... Tak to sobie tłumaczyłem...
Po pół godzinie naczynia były umyte. Już chciałem zalegnąć na kanapie, kiedy to zostałem oblany wodą, a moja twarz umazana pianą z gąbki do naczyń.
- SEIKI! GŁUPKU! – Krzyknąłem, a piana dostała mi się do ust. Nie pozostałem dłużny, na oślep próbowałem go zaatakować, po drodze zbierając pianę z oczu. W końcu mi się to udało i mój partner miał piękny odcisk mojej twarzy na niebieskiej koszulce. Ja w końcu przejrzałem w miarę dokładnie na oczy, a on zdezorientowany wybąkał
- Osz Ty! - Odpowiedział i zaczęła się wojna. Po chwili cała kuchnia była zachlapana od naszego gonienia się z wodą w rękach. Kiedy jednak to przestało wystarczać, w ruch poszły kubki i miseczki. Wylewaliśmy na siebie nawzajem i walczyliśmy zacięcie, jak o dziewiczy tyłek. W końcu kiedy Seiki upadł na podłogę, poślizgnąwszy się, a ja wylałem na niego ostatnią miseczkę wody, uznaliśmy zawieszenie broni. Jednak nie obeszło się bez pociągnięcia mnie w dół, bym także był cały mokry. Wytarzał mnie, razem ze sobą w całym tym błocku, a potem pomógł wstać.
- Ajaja... ileż będzie sprzątania. - Westchnąłem patrząc na ..wodę... Obyśmy sąsiadów nie zalali.
- Jak się przebierzemy to mopy w dłonie i posprzątamy. - Jak postanowiliśmy, tak zrobiliśmy. Po kolejnej godzinie kuchnia lśniła czystością... A my wytańczyliśmy się z naszymi miotłowymi tancerkami i poudawaliśmy Harrego Pottera. Ubaw był niesamowity. Ale przed nami był jeszcze obiad... Jak dobrze, że El tego nie widział... A z oddali zobaczyłem chodzącego po ścianie Lucasa... O jak dobrze, że wrócił sam o własnych kończynach...

niedziela, 23 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 10

Wiem, wiem miałam to przeciągnąć w czasie, jednak z koncepcji Stregi urodziła mi się nowa... Ciut perwersyjna (wybaczcie mi to). Spokojnie akcja się rozwinie, to nie moment kulminacyjny. Zapewniam.
A teraz zapraszam do czytania
Betowane przez Magdę
A.


Od czasu obiadu miałem wrażenie, że Sei zerka na mnie łakomie i oblizuje się czasami. Zastanawiałem się o co mu chodzi. Przecież się nie znosimy, to dlaczego nagle się na mnie patrzy? Myślałem o tym przez dłuższą chwilę, jednak zachciałem nagle pomiziać się z Elem. Brakowało mi jego czułości i ust. Chciałem już, żeby wziął mnie w ramiona i całował do utraty tchu. Znalazłem go, kiedy wszedłem do mojego pokoju. Demon leżał na moim łóżku i uśmiechał się kusząco.
- Wiesz na co mam ochotę słodki? - Powiedział zmysłowym głosem, aż przeszły mnie dreszcze. Oblizałem wargi lubieżnie i szepnąłem
- Em... no jakby to... no wiesz...- Uśmiechnąłem się niewinnie.
- Chodź do mnie śliczny. - Zrobiłem to o co mnie prosił. El podniósł się i przyciągnął mnie do siebie całując. Jego usta były tak słodkie, tęskniłem za nimi bardzo. Jego oddech taki przyjemny, a ramiona czułe. To wszystko sprawiało, że odpływałem...
Nagle do pokoju wpadł Seiki. Był wściekły jak nigdy. Nie wiedziałem o co chodzi. El oderwał się od mojego sutka, pieszcząc mnie dalej, ja nie zostałem dłużny i robiłem tak samo. Dotykaliśmy się patrząc na Seikiego. W pewnym momencie jęknąłem przeciągle dochodząc, patrząc blondynowi głęboko w oczy. Demon chwilę potem również do mnie dołączył i jęknął donośnie. Tym czasem rozwścieczony Seiki patrzył na nas.
- Ze mną nie chcesz uprawiać seksu, a z nim się pieścisz? Beze mnie? - Warknął. Znów patrzył na mnie z tą samą nienawiścią co wcześniej. El spojrzał na niego nieprzytomnie...
- Pieściliśmy się tylko.... - Odparł.
- Mnie nie dotknąłeś ani razu. A tego szczyla doprowadzasz! Pieprzę to.- Krzyknął
- Wiecie co? To ja już mam dosyć. Idę od was... Myślałem, że już się dogadaliście, a jednak widzę że nie... nara... - To mówiąc zszedł z łóżka, obrzucając zielonookiego lodowatym spojrzeniem po czym wyszedł do łazienki. Zanim ja pozbierałem się i skończyłem krzyczeć na Seia, demona już nie było...
Dlaczego on zawsze wszystko musi zepsuć? Mogło być fajnie, tylko jego zazdrość zniszczyła wszystko... znowu...
Nie wiedziałem gdzie El był, ale około północy zacząłem go szukać. Wyszedłem z domu, podczas kiedy Sei oglądał w salonie telewizje. Ledwo dałem rade nałożyć na nogi buty, udało mi się to cudem...
Szedłem bez celu, mając nadzieję, że go znajdę nie wiedząc gdzie jest. Wtedy uświadomiłem sobie, że tak na prawdę mało o nim wiedziałem. Prawie nic... I jakoś wcześniej mi to nie przeszkadzało. A zachowanie z przed porwania? Tego też mi nie wyjaśnił.
Nagle ktoś chwycił mnie za ramie i pociągnął. Przestraszyłem się, jednak po chwili uspokoiłem rozpoznając głos
- Nie powinieneś szwędać się sam, dzieciaku...
- Co tu robisz Seiki? - Warknąłem zły
- Nie jestem głupi, nie zostawię 17 latka samego łażącego w takiej okolicy po północy.. - Odparł spokojnie. - Masz bluzę, zimno już... ciermięgo - Dodał wzdychając. Szliśmy w milczeniu przez dłuższy czas, kiedy nagle zobaczyliśmy niecodzienny widok. El szedł z jakimś przystojnym mężczyzną. Wyglądali razem bardzo ładnie... W pewnym momencie ten człowiek przytulił się do mojego demona, bardzo przyjacielsko. To wystarczyło, bym się załamał. Sei spojrzał na mnie, a ja zawróciłem... pobiegłem przed siebie, zalewając się łzami... Byłem pewien, że El nas rzucił i znalazł sobie inny kąsek. Blondyn pobiegł za mną i wkrótce mnie dogonił i zatrzymał
- Alan... czekaj... - Zobaczył moje łzy...
- On nas rzucił... Mnie... Chciałeś tego, więc masz! - Krzyknąłem zrozpaczony.
- Nie chciałem, żeby mnie rzucał idioto. A wygląda na to, że mnie też... Kurwa! - Zamyślił się...- Mam ochotę się nawalić i zdechnąć.
- Ja także... - Dodałem. Poszliśmy do najbliższego sklepu monopolowego i kupiliśmy duży zapas alkoholu. Wróciliśmy do domu i zaczęliśmy pić. Kieliszek za kieliszkiem, piwo za piwem, zapijaliśmy smutki. Resztę pamiętam jak przez mgłę. Szczekanie Seikiego, który chodził na czworakach i gryzł mnie w tyłek, śmiechy, łaskotki i pocałunek.
Obudziłem się z wielkim kacem w łóżku z ... Seikim. On spał sobie w najlepsze nie wiedząc co się stało. Próbowałem sobie cokolwiek przypomnieć. Leżałem na łóżku, czując że umieram...
- Jak się czujesz, pijaku?- Usłyszałem rozbawiony głos Ela
- Co... co się stało?
- To ja mam wiedzieć? - Odpowiedział... - Przypomnij sobie...-Chwilę potem blondyn otworzył oczy.
- El... ALAN? Co Ty tutaj robisz? - Powiedział głośno by po chwili chwycić się za głowę.- Co... czy my?
- Nie pamiętam... - Odpowiedziałem...
- Nakryłem Was w łóżku... pieściliście się... - El spojrzał na nas wymownie. - A tak się ponoć nienawidzicie... - Dodał. Nie byłem w stanie myśleć racjonalnie. Przez chwilę myślałem, że demon żartuje, jednak po dłuższym myśleniu zacząłem sobie przypominać...
- Aaah Seiki... jeszcze...
- Masz wrażliwe sutki... - Szepnął zmysłowo. Potarł językiem po raz kolejny na co jęknąłem rumieniąc się...
Kolejne wspomnienie, kiedy wyginałem się pod nim i chyba dochodziłem... Robiłem z nim to samo co z Elem... Kiedy myślałem, że gorzej być nie może to...
- Obciągnąłeś mu... - Rzucił El. Spojrzeliśmy na niego nie rozumiejąc, jednak nagle poczułem dziwne wrażenie, że on mówi o mnie.
- Obciągnąłeś Seikiemu... Widziałem to... Jednak nie rzuciłem się na Was w furii... - Dodał... Zrobiło mi się wstyd. Zrobiłem mu dobrze ustami będąc pijanym... moje pierwsze takie doświadczenie i to z nim...
Spojrzałem przerażony, jednak nie mogłem powiedzieć, że mnie coś boli na dole, dlatego odetchnąłem z ulgą. Kac jednak nie pozwolił mi na odpoczynek, tak samo jak blondynowi. Obaj nie byliśmy w stanie wstać, jedynie leżeliśmy, a orzechowooki patrzył na nas rozbawiony.
Leżcie i odpoczywajcie, zaraz coś Wam dam na ból głowy....
-El, wyjdź z mojej głowy. Proszę... To boli... - Jęknął Sei.
Nie odzywaliśmy się do siebie od dłuższego czasu, patrząc w przeciwne strony... Chwilę potem zasnąłem. Obudziłem się późnym wieczorem, odwróciłem się, ale Seia już nie było. Ucieszyłem się... Udało mi się wstać i na chwiejnych nogach, podszedłem do fotela po koc. Wyszedłem, kierując się do salonu, gdzie siedzieli moi kochankowie. Usiadłem między nimi, przypadkowo będąc bliżej Seikiego. El od razu to zauważył i skomentował
- O... nasza słodka parka ma ochotę na mizianko? Pojęczeć tak jak wczoraj? - Przełknąłem ślinę nie patrząc na blondyna.
- Alan, muszę przyznać... Przy mnie tak głośno nie jęczałeś. - Zaśmiał się... Miałem ochotę zapaść się pod ziemię... Sądząc po ruchu obok mnie, Seiki myślał to samo. Zacząłem więc wpatrywać się uparcie w telewizor.
Po kilku godzinach takiego siedzenia i dogryzania mi oraz blondynowi, zacząłem mieć dość. Spojrzałem zdenerwowany na Ela i już miałem coś powiedzieć jak w naszych myślach zabrzmiało
Tak się nienawidzicie, a jęczeliście... Ah.... Sei... mocniej... Alan ssij mnie piękny... weź głębiej ah... Powinienem być na was wściekły... Na Ciebie Sei, tak jak Ty...
- To powiedz mi, kim był ten koleś, z którym się tuliłeś pod klubem? A te rany przed porwaniem? Znikałeś na całe dnie! Może teraz ja podręczę Ciebie co? - Już miałem dość, wybuchnąłem. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Bolała mnie głowa, ale nie było to już ważne. Moje emocje zapanowały nade mną. El chciał podejść, jednak nie dałem się... i wpadłem na Seikiego. Ledwo utrzymaliśmy się na nogach.
- Tamten gostek... to mój kuzyn... W ogóle skąd o tym wiesz?
- Byłem tam... widziałem Cię... Szukałem... Martwiłem się, a Ty...Twój kuzyn?- Opamiętałem się
- Tak... rzuciła go dziewczyna i chciał porozmawiać... Zeszło nam trochę... Między nami nic nie ma... Jak mógłbym z rodziną... - Wzdrygnął się, a mi zrobiło się głupio. Dalej łzy mi leciały jednak powoli uspokajałem się... - Wiem, musimy porozmawiać, ale proszę, zróbmy to jutro na świeżo. Mam Wam dużo rzeczy do wyjaśnienia... Dobrze?
- Niech będzie...
- Sei... kocham Cię... wiesz o tym... - Dodał po chwili, patrząc na zielonookiego czule - Jesteś moim skarbem od dawna... Alan... Jesteś również moim skarbem... Jak mógłbym Ciebie nie kochać? - Podszedł do nas i objął czule. Jak mogłem uwierzyć w to, że on nas rzucił? Kamień spadł mi z serca. Pozostała jeszcze sprawa moich pieszczot z Seikim... Nadal się nie lubiliśmy...
- Jeśli macie ochotę się popieścić... to Was zostawię... - Demon roześmiał się puszczając nas i wychodząc z salonu - Ah... Sei... Szybciej... - Zaczął parodiować... Zarumieniłem się po uszy, jednak moje ciało zaczęło reagować... Spojrzałem w te przepiękne zielone tęczówki i po chwili już się całowaliśmy spragnieni swojej bliskości.
Poczułem usta na mojej szyi, obojczyku, wreszcie sutkach. Język blondyna wyczyniał cuda, a ja znów zacząłem wzdychać i pojękiwać. Sam nie wiem dlaczego znowu do tego doszło... Chyba przez ciągłe przypominanie nam tych scenek przez demona. Miałem wielką ochotę na seks, kiedy ciekawska ręka zaczęła mnie dotykać w tym miejscu. Cała krew odpłynęła do mojego członka. Tak, wtedy chciałem pójść na całość.
- Ej... A co Wy tu znowu robicie? Beze mnie? - Usłyszałem głos mojego skarba.
- El... - Jęknąłem, a on podszedł i pocałował moje usta. Następnie odepchnął Seia i wziął mnie na ręce.
- Chodź z nami Sei... - Szepnął zmysłowo. Zaniósł mnie na łóżko, a blondynowi kazał usiąść w fotelu na przeciwko. Zsunął ze mnie koc i zaczął się rozbierać. Kiedy był już nagi jego usta zaczęły swoją wędrówkę po moim ciele. Zjeżdżały w dół ku sutkom, by pieścić je zapamiętale, a po chwili zjechać na brzuch. Nie zajmował się mną aż tak dokładnie bo chciał jednego...
-Zaraz doprowadzę Cię do szaleństwa... - Zbliżył się do mojego członka... Polizał główkę, a ja westchnąłem. Wziął go w usta i powoli poruszał głową, a mnie robiło się coraz przyjemniej. Jednocześnie jego palce powędrowały ku moim ustom. Instynktownie zacząłem je ssać i ślinić.. Nie zauważyłem, kiedy mokry palec zagłębił się w mym wnętrzu... Zabolało, moje mięśnie się spięły.
- Ci... spokojnie Kochanie... zaraz będzie Ci dobrze... - Wypuścił moją męskość z mlaśnięciem i kazał odwrócić się na plecy, przodem do Seia, a jemu nie pozwolił się dotykać. Wypiąłem tyłek a wtedy poczułem raj. Śliski i mokry język lizał mnie i sprawiał coraz większą przyjemność. Nie byłem w stanie powstrzymać westchnień i pojękiwań. Patrzyłem na blondyna roziskrzonym wzrokiem, zauważając, że on również jest bardzo podniecony. W tym czasie El wszedł we mnie językiem... Westchnąłem głośno, zamykając oczy na chwilę. Po sekundzie chwycił mojego członka i zaczął mi energicznie obciągać. Wtedy język zastąpiły palce... Rozciągały mnie delikatnie, jednak trochę niecierpliwie...
Kiedy trzeci palec już wszedł i harcował w moim wnętrzu na dobre, zostało mi to odebrane. Za to poczułem coś mokrego i śliskiego, a potem penisa, który napiera na mnie i rozpycha mocno... To bolało, bardzo... Jednak po jednym szybkim pchnięciu i moim krzyku bólu było już po wszystkim. El głaskał mnie po plecach uspokajająco i szeptał czułe słówka.
- Już... możesz - Jęknąłem. I rozpoczął się ten cudowny taniec. Jego pchnięcia były delikatne i powolne, tak by było mi jak najlepiej. Z czasem jednak rozkręcał się. Ból ustąpił i mogłem oddać się rozkoszy, jaka zalewała moje ciało. A Sei patrzył na mnie łakomym wzrokiem, podniecony.
- Nie próbuj nawet się dotykać Kochanie... Alan... patrz na niego.. Patrz mu w oczy, kiedy Cię posuwam... Pokaż naszemu kochankowi jak Ci dobrze, kiedy jestem w Twojej dupci
- Baaardzo... kochaaaa... - Jęczałem. El przyśpieszył, co wywołało u mnie kolejną falę odgłosów, a on nie przestawał mówić
- Jęcz.. dla niego... - Byłem jak rasowa dziwka, ale podobało mi się to. Jego kutas był idealny i sprawiał mi wielką przyjemność.
- El... szybciej... - Rozpalony wzrok Seia nakręcał mnie jeszcze bardziej. W końcu nie wytrzymałem i zacząłem się pośpiesznie masturbować. Demon pozwolił mi na to i sam zaczął wzdychać. Kilka pchnięć później doszedłem jęcząc przeciągle. Orzechowookiemu wystarczyło również kilka ruchów by zalać mnie swoją gorącą spermą... Było mi tak dobrze. Opierałem się na ręce by nie spaść z łóżka, trzymany za ramie, patrząc na cierpiącego blondyna. Moje rozchylone usta spotkały mój gorący język, który widocznie miał ochotę na dalsze harce... Nasienie jeszcze nie zdążyło ze mnie wypłynąć kiedy El szepnął
- Dojdź w Alanie Seiki... Chcę Was zobaczyć... - Położyłem się na brzuchu nie mając siły, jednak obserwując mojego drugiego kochanka. Podszedł do mnie i oblizał się... A ze mnie wypłynęły soki, które on od razu zlizał. Poczułem się bardzo dziwnie, kiedy ściągnął mnie z łóżka i oparł o krawędź, mówiąc demonowi, by usiadł na poduszkach, bo tak będzie wygodnie. Następnie opuszczając spodnie wszedł we mnie. Od razu poruszał się szybko, szukając zaspokojenia. Jak na mój drugi raz, to było mi bardzo dobrze. Chociaż na początku musiałem go upomnieć by trochę zwolnił.
- Boli... Sei... za mocno... nie jestem doświadczony...
- Przepraszam... - Odpowiedział i poruszał się zdecydowanie delikatniej. Nie musiałem patrzeć na Ela i nie chciałem, gdyż było mi wstyd, że uprawiam seks z kimś innym, chwile po tym jak skończył we mnie. Nie przeszkadzało mu to. Jęki same wychodziły z mych ust, nie potrafiłem się kontrolować. Było cudownie. Sei od razu odgadł gdzie jest mi najlepiej i jak mi to robić, bym szalał z ekstazy. Z Elem również było bosko, ale to było takie inne i takie mocne. Nie zauważyłem jak sam zacząłem nabijać się na jego penisa jęcząc jeszcze głośniej. Kac odszedł w zapomnienie, a my teraz sprawialiśmy sobie przyjemność dążąc do samego końca
- Sei... Ja...
- Ja też Kochanie... - Jęknął i wystrzelił... To pociągnęło mnie za sobą i doszliśmy prawie w tym samym czasie, jęcząc swoje imiona. Jeszcze chwilę poruszał się we mnie, by po chwili przytulić się do moich pleców.
- Było cudownie Alan... Jesteś ciasny i ciepły. - Szepnął
- Dobrze mi było Sei. - Odpowiedziałem - Wręcz bosko. - Powiedziałem speszony.
- No to rozdziewiczyliśmy naszego słodziaka Kochanie... A teraz chodź i zajmij się moim kutasem, bo lubię dochodzić w Twoje usta. - Blondyn podniósł mnie wstając i położył na łóżko. Sam ułożył się tak by móc swobodnie pieścić Ela i mieć dostęp do mojego penisa... Ja zawstydzony poczułem ponowną stymulacje. Sam nie chciałem być gorszy, kiedy znów zaczęło robić mi się dobrze i chwyciłem członka Seia... Pocierałem go tak samo jak on mój... Cudownie usłyszeć było nasze westchnienia, patrzeć na to, jak ten przystojny blondyn zajmuje się ukochanym i piękną twarz Ela w ekstazie... Było mi tak dobrze. Oni, to moje niebo... A El jest moim sercem...

sobota, 22 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 9

Ten rozdział jak i kolejne trzy nie powstały by gdyby nie Strega Bianca. Dedykacja dla Ciebie.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Betowane przez Magdę i Stregę.
A.


-Ty debilu! Coś Ty zrobił? Gdzie jest Lucas? - Wrzasnąłem wściekły na Seikiego. Szukałem pająka dobre kilkanaście minut. Miałem nadzieję, że go znajdę, bo bardzo go polubiłem. Bez jedzenia zdechłby z głodu. Seiki patrzył na mnie jak na idiotę, zaprzeczając.
- Nie ruszałem go! Ptaszniki mnie nie interesują!
- Mogłeś go wywalić, zabić! Ten pająk jest dla mnie bardzo ważny! - Wrzeszczałem jak opętany. Nasze krzyki zwabiły demona do kuchni.
- Co się tu dzieje? - Powiedział zaniepokojony... Patrzył na mnie, to na Seikiego zdziwiony.
- Lucas! On coś zrobił z Lucasem! Mój kochany pajączek zniknął! - Krzyknąłem jak dziecko, które zgubiło maskotkę. El spojrzał na mnie zdziwiony i nagle się roześmiał. My patrzyliśmy na niego jak na idiotę.
- Lucas jest u Ciebie w pokoju... śpi sobie, albo coś w tym stylu. Pewnie się wrzasków przestraszył... - Wytłumaczył mi spokojnie. Popatrzyłem nienawistnym wzrokiem na Seikigo, a on tak samo na mnie.
- Ale to on jest winien wszystkiemu! Nie chcę go tu! Dobrze nam było razem! - Krzyknąłem zrozpaczony.
- Wam? Ty szczylu, El jest mój! Nigdy nie będzie Twój, było nam dobrze, nie wam... Jesteś nienormalny.
- Spokój! - Krzyknął w końcu demon. - Mam was dość, zachowujecie się jakbym był rzeczą, a nie jestem nią! Więc za karę idziecie na zakupy! Nie chce was tu widzieć!
- Lol! to jest mój dom! Ja go tu nie chce... - Oburzyłem się od razu..
- Już! Spadać mi stąd! Idźcie zrobić zakupy i ugotujcie obiad... ja chce mieć spokój od was. - Powiedział i zaczął nas wypychać..
- Ej... ale portfel... buty... - Wybąkałem w międzyczasie. No chociaż tyle, że dał nam ubrać się i wziąć pieniądze na zakupy. Sami musieliśmy zdecydować co chcieliśmy WSPÓLNIE ugotować, co zakończyło się kolejną kłótnią. Szliśmy ulicą i nie mogliśmy się dogadać. On chciał spagetti, ja makaron pesto... to nie, musiał postawić na swoim...
- Ja chcę spagetti i będzie spagetti... - Już chciałem się sprzeciwić, jednak weszliśmy do sklepu. Musiałem się zgodzić na to, bo nie chciałem robić sobie wstydu kłócąc się z nim.
Musiałem się podporządkować, co było mi nie na rękę. Seiki miał nade mną przewagę, a ja tego nie chciałem. Wracając do domu, znów się pokłóciliśmy... o bzdetę... jakiej przyprawy użyć i dlaczego Sei wziął taki, a nie inny makaron. Chciałem mieć w tym obiedzie choć trochę swojego udziału. W pewnym momencie ktoś nas zaczepił.
- Przepraszam. Macie papierosa? - Zapytał
- Nie, nie mamy... - Odpowiedzieliśmy. Już chcieliśmy iść, jednak natarczywy głos znów nas zatrzymał
- Ale kasę pewnie macie... Dacie mi na fajki. - Odparł już bardziej pewny siebie. Był brudnym człowiekiem z brodą, od którego czuć było bardzo przykry zapach. Chciałem znaleźć się jak najdalej od takich ludzi. Bałem się ich.
- Nie mamy... - Odpowiedziałem, chcąc go zbyć. Nie podobał mi się ten człowiek, źle mu z oczu patrzyło.
- Oczywiście, że masz gówniarzu - Złapał mnie za ramie i zaczął szarpać - widać to po Tobie... Bogate dzieciaki, moglibyście coś dać biedniejszym ... -Upadłem, próbując się wyrwać. Wtedy Sei uderzył go w twarz.
- Zostaw go, albo zrobię Ci krzywdę, szmato. - Rzucił ze wściekłością blondyn. Pomógł mi wstać, podczas kiedy tamten facet odszedł.
- Wszystko w porządku? - Zapytał łagodnie. Nie wiedziałem co się dzieję, byłem zdezorientowany. Ręka mnie bolała tak samo jak mój tyłek, na który upadłem.
- Tak... chyba... aaaaaał... - Krzyknąłem w pewnym momencie. Nagle zaczęło mnie boleć. Nie mogłem kończyną ruszać, a kiedy spróbowałem to bolało jeszcze bardziej. Seiki spojrzał na mnie przerażony.
- Kurde... jedziemy na pogotowie... - Powiedział, ciągnąc mnie za sobą.
- A obiad? - Spytałem zdezorientowany.
- Trudno. El sobie poradzi... Chodź... - Wsadził mnie do najbliższej wolnej taksówki i pojechaliśmy.
Po 15 minutach siedzieliśmy na pogotowiu czekając na wyniki prześwietlenia. Wyczekiwanie przedłużało się. W końcu lekarz do nas wyszedł z wynikami rentgena.
- Niestety Alanie, Twoja kość przedramienia jest pęknięta. Musimy Ci ją zagipsować. Zapraszam do zabiegowego.
Zakładanie gipsu było straszne. Nie dlatego, że bolało czy coś, bo to nigdy nie boli, jednak czas który tam spędziłem był najgorszy. Nie chciałem tam być, chciałem tylko wrócić do domu i się położyć. Ugotować ten obiad i po prostu zakopać się pod pierzynę.. Jednak musiałem razem z blondynem spędzić trochę czasu jeszcze w tym okropnym miejscu.
To było moje drugie złamanie w życiu. Pierwsze... kiedy straciłem brata. Wtedy złamałem rękę po raz pierwszy. Cały byłem poobijany i dodatkowo ledwo chodziłem. A jednak moi rodzice nie zatroszczyli się o mnie. Wręcz mówili mi, że wolą żebym to ja zginął, nie mój brat. Mówili mi, że przecież ze mnie nic nigdy nie będzie, a z Kryspina? Mógł osiągnąć wielkie rzeczy, gdyby nie ja... A jednak to ja przeżyłem i to złamanie... Nie mogłem się załamać. Nie chciałem pokazywać przy Seikim słabości. Nie teraz...
W końcu mogliśmy stamtąd wyjść i pojechaliśmy do domu... Ja w ogóle się nie odzywałem, chcąc po prostu się rozpłynąć w powietrzu, lub zasnąć. Kiedy znaleźliśmy się w mieszkaniu El spał. Seiki wyszedł z mojego pokoju uprzedzając, żebym był cicho. Ja ledwo dałem radę się rozebrać. Pomógł mi zielonooki.. z lekką niechęcią. Potem udaliśmy się do kuchni z zakupami. Na szczęście nie zostawiliśmy na pogotowiu naszych zakupów, bo było by ciężko.
- Dziękuje za... ten no... pogotowie i obronę... - Powiedziałem nie pewnie jak blondyn ściągał mi buty, bo sam nie byłem w stanie.
- Robimy ten obiad? - Zapytał Seiki. Przytaknąłem głową i zabraliśmy się za nasze zadanie. Na ile byłem w stanie, dlatego to blondyn wszystko wyciągał i dawał. Mój gips był za miękki jeszcze by samemu coś robić, tym bardziej bawić się wodą...
- Jak się gotuje makaron... - Usłyszałem zdziwiony głos zielonookiego. - Czy to było 10 minut czy 30?
- Po zagotowaniu wody wrzucasz na 8 durniu, bo się rozgotuje! - Warknąłem zirytowany. W tym czasie, kiedy woda się grzała Sei zaczął robić mięso mielone, które kupiliśmy. Już po chwili było przyprawione i leżało sobie spokojnie chłonąc cudowny zapach przypraw. Wtedy podszedłem i sprawdzając czy woda się zagotowała wrzuciłem tam makaron. Kilka nitek spadło mi na podłogę, gdyż nie byłem w stanie obiema rękami nic zrobić, ograniczony gipsem.
- Ej uważaj deklu! Nie chcę mi się po Tobie sprzątać! – Warknął, a ja speszyłem się. Nie lubiłem być zależny od innych, dlatego schyliłem się i podniosłem to co nabałaganiłem.
- Em... przepraszam... zapomniałem, że masz złamaną rękę. - Westchnął Seiki spokojnie. Ja jednak nie miałem ochoty robić z siebie sieroty.
- Nie potrzebuje Twojego współczucia. Nie jestem sierotką Marysią. - Odpowiedziałem obrażony. Odszedłem od garnka i usiadłem przy stole. Zamyśliłem się na dłuższą chwilę. Ręka zaczęła mi dokuczać coraz mocniej. Leki pewnie przestały działać. To wyrwało mnie z rozmyślań.
- Sei... wyłączyłeś makaron? - Zapytałem ostrożnie.
-Nie... o kurwa! - Krzyknął. - E... co teraz, co teraz...
- Pod zimną wodę ty idioto! - Wrzasnąłem. Chłopak spojrzał na mnie jak na głupka, jednak posłuchał rady i zalał makaron zimną wodą.
- Dlaczego tak się robi?
- Żeby przestał się rozmiękać, pod wpływem ciepła... Boże... jak można być tak nieogarniętym kretynem...
- Ej... uważaj na słowa! - Odpowiedział. Po chwili jednak kończąc odcedzanie wrócił do robienia sosu...
- Pomieszaj to, okej? Przytrzymam Ci patelnie, będę powoli wlewał sos ok?
- Dobra. - Podał mi łyżkę i przypadkiem dotknął moich palców. Poczułem się bardzo dziwnie na ten dotyk, jednak nie zwróciłem na to uwagi zajęty już mieszaniem. On powoli wlewał na patelnie sos, a ja mieszałem. Czułem się bardzo naturalnie, gotując z nim obiad. Tak jakby właśnie to było to co miało być. Jakbyśmy byli na właściwych miejscach. Nawet nie zauważyliśmy Ela, który nas obserwował. Musiał przez dłuższą chwilę, bo nagle zaczął się śmiać i szepnął
- Ładnie razem wyglądacie. - Spojrzeliśmy najpierw na siebie zdziwieni. Nagle zauważyłem, że Seiki ma bardzo pociągające oczy. Takie... zielone i piękne...
Alanie... Jego oczy są piękne... Mnie również się podobają...
Pocałujcie się... - Od razu się od siebie odsunęliśmy, co znaczyło że El powiedział to do nas obu... Zarumieniłem się i w końcu spojrzałem na niego.
- El...
- Twoja ręka... Co się stało?
- Nie chcę o tym rozmawiać... Dobra... opowiem Ci po obiedzie...Możemy zjeść? - Powiedziałem bardzo skonsternowany. Chwilę potem usiedliśmy do stołu. Seikiemu wyszedł całkiem nieźle ten posiłek. Demon przez cały czas przyglądał nam się, uśmiechając delikatnie.
Jesteście śliczni. Kocham Was bardzo...
Ja Ciebie też - odpowiedzieliśmy uśmiechając się... Skąd wiedziałem, że blondyn powiedział to samo? Po prostu wiedziałem...Przez cały posiłek Seiki zerkał na mnie, jednak w jego oczach nie było nienawiści... tylko... czułość?
Po zjedzeniu, kiedy się pochyliłem by włożyć talerze do zlewu poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się i zauważyłem Seia który bezczelnie gapił się na mój tyłek błyszczącymi oczami...

piątek, 21 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 8

Zastanawiam się, czy nie poprawić rozdziału 7 i wstawić go jeszcze raz. Co o tym sądzicie? Decyzja należy do Was. Mi osobiście nie wyszedł i nie jestem z niego zadowolona. Zapewne większość z Was też nie. 
A teraz rozdział kolejny. Mam nadzieję, że wyszedł lepiej niż poprzedni. 
Bardzo dziękuję mojej becie, Magdzie która sprawdzała go o 1 w nocy, bo ją o to prosiłam. Oraz Luanie, która pomogła mi i służyła radą, kiedy załamałam się i stwierdziłam, że nie nadaję się do pisania. 
I oczywiście ten rozdział dedykuję Magdzie, Luanie oraz Neo. Dziękuje Wam. 
A teraz zapraszam do czytania i komentowania. 
A.


Sięgnąłem jego ust i zacząłem delikatnie całować. Malinowe usta Ela po chwili odwzajemniły pieszczoty. Jego język błądził w moim wnętrzu i badał podniebienie, zęby i policzki. Nasze narządy splatały się idealnie i współgrały ze sobą. Kątem oka chciałem zauważyć zazdrość Seia, jednak on siedział spokojnie. Przynajmniej nie byłem w stanie dostrzec nic, co dałoby mi satysfakcje. Demon obejmował mnie szczelnie, a ja zapragnąłem się kochać... Jednak on przerwał pieszczotę i szepnął
- Sei... chodź do nas... - Widziałem wielką niechęć na twarzy blondwłosego przystojniaka, ale wiedziałem, że nie odpuści tak szybko. Podszedł, nic więcej nie zrobił. Tylko był... Wtedy orzechowooki powiedział
- Pocałuj Alana. - Na te słowa Sei się wzdrygnął. El patrzył natomiast na nas obu niezwykle tajemniczo i kusząco. Mimo tego Sei odmówił, pocałował demona, puszczając jego prośbę mimo uszu... Czy zrobiło mi się przykro? Raczej dziwnie. Zielonooki był przystojnym, wysokim blondynem, o ponętnych ustach, zapewne dobrze zbudowany ze zgrabnym noskiem i tajemniczym, niebezpiecznym spojrzeniem. Do Ela pasował idealnie. Podczas kiedy ja, również blondyn byłem od nich niższy i średnio zbudowany. Jednak też pasowałem do demona idealnie. Czego oczywiście ten trzeci nie podzielał...
Zszedłem z kolan mojego mężczyzny, udając się do kuchni. Potrzebowałem ucieczki od przytłaczającego wzroku tych zielonych tęczówek. Zapewne Sei korzystając z okazji całował się z moim demonem, albo co gorsza uprawiał seks, ale ja sam nie chciałem mieć z nim nic wspólnego. Nie kręciły mnie pocałunki i pieszczoty z nim. Mimo że Ela zapewne podniecały... Gdyby były oczywiście. Ale wiedziałem, że jemu się nie oddam za żadne skarby.
Kiedy zacząłem robić sobie kawę, w pomieszczeniu pojawił się Seiki. Był lekko zamyślony.
- Wiesz gdzie on znikał? - Zapytałem znienacka...
- Nie. A nawet gdybym wiedział, to bym Ci nie powiedział.- Odrzekł radośnie i wredno.
- O co Ci chodzi? Co Ty do mnie masz Seiki hę?- Warknąłem zdenerwowany.
- Nie lubię się dzielić tym co kocham. Jesteś tylko gówniarzem, chwilową zabawką, a mnie z nim łączy miłość. Rozumiesz? El może jest zakochany, ale szybko mu przejdzie i wróci do mnie. Nie potrzebuje kogoś tak miernego jak Ty.
- Przecież Ty mnie wcale nie znasz... Co Ty możesz o mnie wiedzieć, co?
- Wiem to, że jesteś zerem. I tyle mi wystarczy. Odbiję Ci go i nic nie będziesz mógł zrobić, rozumiesz? Uważaj panienko... - Staliśmy na przeciwko siebie wkurzeni. Obaj mieliśmy ochotę się na siebie rzucić i rozszarpać na strzępy. Mimo, że nie lubię przemocy Sei bardzo mnie denerwował. Tak bardzo go znienawidziłem od samego początku.
- Może i jestem. Ale skoro będziesz tu przebywał, to płać jedną trzecią czynszu. Nie utrzymuje w swoim mieszkaniu darmozjadów. Rozumiesz? - Odgryzłem się - Sprzątanie kosztuje oddzielnie i nie jest na sprzedaż, więc będziesz sprzątał. Albo nie będziesz obok Ela. Moje mieszkanie, moje zasady. Zrozumiałeś ćwoku? - Tym zakończyliśmy jakże cudowną rozmowę. Wiedziałem, że będzie ciężko, ale nie chciałem odpuszczać. Seiki nie mógł wygrać walkę o serce Ela. Nie teraz, kiedy czułem się tak spokojnie i bezpiecznie.
Moje rozmyślania przerwał telefon, bardzo niechciany telefon. Musiałem go odebrać, dzwoniła moja mama. Zapewne pochwalić się wakacjami i znów wpędzać mnie w poczucie winy. Odebrałem drżącą ręką, nie wiedząc czego znowu się spodziewać. Kiedy usłyszałem jej głos moje nogi ugięły się pode mną. Jej słowa były tak bolesne, tak samo jak wtedy kiedy wypędzali mnie z domu.
Tym razem brzmiały one "Nie będziemy utrzymywać takiego darmozjada jak Ty. Nie będziemy Ci już płacić, za to że się uczysz, za to że istniejesz. Jesteś zerem, niczym. Żałuję, że Cię urodziłam mała kurwo. Nienawidzimy Cię z ojcem całym sercem. Jeśli musisz żyć, to gnij w tym kurewskim mieszkaniu i zdechnij z głodu..." To powiedziała mi moja matka. Te słowa zabolały jeszcze bardziej, niż każde inne wypowiedziane z jej i ojca ust. Rzuciłem telefonem na ziemię, właściwie on sam wypadł mi z ręki i wybuchnąłem płaczem. Tak jak stałem, osunąłem się na podłogę i płakałem. To był mój koniec, myślałem, że już nie dam rady, że wyląduje pod mostem i zostanę całkiem sam. Wtedy poczułem silne ramiona mojego demona, który wtulił mnie w siebie i delikatnie wszedł w moją głowę. Wiedział, co tam się dzieję i uspokajał moje myśli, na ile się dało. Seiki przyszedł zwabiony moim zawodzeniem do kuchni i przyglądał się całej scenie. Nie podszedł ani też nie powiedział nic przykrego. Po prostu stał i patrzył, z obojętną miną. Może trochę współczuł, ale nie była to twarz kochanka, który martwi się widząc partnera płaczącego. El był moją ostoją przez tą krótką chwilę, aż moje myśli uspokoiły się całkowicie. Wziął mnie na ręce i zaniósł do łóżka, bo ledwo wtedy już dałem radę. Przechodząc cmoknął w usta Seia. Położył mnie na pościeli i głaskał czule.
- Spać dzisiaj obok? - Szepnął.
- A Seiki gdzie? - Odpowiedziałem.
- Może spać na kanapie..- Odpowiedział El.
- Przecież się nie zgodzi... Nie chcę być sam. Zostań.
- Dobrze Kochanie. - To mówiąc wstał i wychodząc obiecał, że wróci. Chwilę potem słyszałem kolejną kłótnie między nimi. Sei nie chciał spać sam, tłumacząc że przecież też jest kochankiem Ela i dlaczego ja mam go mieć tylko dla siebie? Od razu stwierdził, że demon go nie kocha tylko się nim bawi. Na te argumenty nawet najtwardszy demon, który jest zakochany ulegnie. Musiałem dzielić więc łóżko z nimi obojgiem, a bardzo miałem nadzieję, że nie będę musiał. I nie będzie to przyjemna noc bynajmniej. Nie, kiedy musiałem spać pomiędzy Elem i Seikim. Chciałem tulić Ela ale za plecami miałem blondyna, który praktycznie mnie zgniatał chcąc wtulić się w demona. I jak tu spać... Ledwo mogąc oddychać...
Rano obudziłem się wtulony w ... Seia... Nie wiem jak to się mogło stać, ale tuliliśmy się do siebie. Nie mogłem tak zostać i musiałem coś zrobić. Jednak to jedno musiałem przyznać, Sei jest bardzo przystojny, zwłaszcza kiedy śpi. Szybko ta myśl przeszła, na szczęście i huknąłem na niego
- Wstawaj! Przestań mnie przytulać, durniu. - Otworzył najpierw jedno oko, potem drugie i zdezorientowany rozejrzał się. Kiedy zobaczył jak mnie tulił do siebie prawie odskoczył puszczając mnie ze swych ramion.
- Co ja? Kto tu kogo tuli?- Próbował zaprzeczyć
- Nie no... Sam się w siebie wtulałem deklu. - Warknąłem
- Fu... musiałem Cię dotknąć, sam jesteś deklem śmierdzielu... - Odwarknął Sei
- To Tobie z japy capi nie mi.
- Ta... powąchaj... Ble.. Idę się umyć, żeby nie czuć, że Cię w ogóle dotykałem... - To mówiąc wstał z łóżka w poszukiwaniu łazienki i jak myślę Ela.
Dlaczego ja i Seiki tak się znielubiliśmy od samego początku? Nie wiedziałem sam. Zapewne miało to związek z naszymi uczuciami do Ela i chęcią zatrzymania go tylko dla siebie. Ja natomiast chciałem też wiedzieć, dlaczego demon zachowywał się tak dziwnie ostatnimi czasy, przed moim porwaniem. Nadal pozostawało to tajemnicą. Musiałem w końcu go o to zapytać. Ale sam nie wiedziałem kiedy. Bałem się też reakcji demona na moje dopytywanie.
Drugi dzień z Seikim zapowiadał się dość źle. Miałem nadzieję, że go nie spędzę w domu, tylko gdzieś na szukaniu pracy. Bardzo chciałem i musiałem już się za to wziąć, jeśli poważnie chciałem nie wylądować pod mostem. Cały problem polegał na tym, że nie wiedziałem do czego mógłbym się nadawać. Tak naprawdę nigdy nie musiałem pracować, a moi rodzice zawsze mieli pieniądze. Dopiero po śmierci Kryspina to wszystko się zmieniło. Musiałem radzić sobie sam, jednak kasa była. Ale już to się skończyło. Chciałem tylko, żeby Sei nie dowiedział się o mojej przeszłości, bo to dla mnie zbyt bolesne jakby jeszcze to wykorzystywał przeciwko mnie. Na chwilę moje myśli powędrowały też ku Mini. Nie widziałem jej od wczoraj, a bardzo chciałem porozmawiać z nią. Przez te kilkanaście godzin tyle się zmieniło. Nagle miałem dwóch partnerów, ktoś chciał mnie pociąć na organy i jeszcze rodzice się na mnie zemścili idealnie. Z resztą co do tego to nawet lepiej. Nie chciałem już być od nich zależny. W żadnym stopniu, a już tym bardziej finansowym.
- Co mój kotek robi sam w łóżeczku? Ładnie to tak się wylegiwać bez kochanków? - Po pokoju rozległ się głos mojego demona. Usiadł na skraju łóżka, patrząc na mnie.
- Co mi się tak przyglądasz?- Zapytałem z rozbawieniem
- Nie mogę uwierzyć mojemu szczęściu. Mam Was obu. - Rzekł łagodnie.
- I co to ma do szczęścia? - W drzwiach rozległ się kolejny głos. Drugiego z moich kochanków...
- Szczęście to Wy. - Odparł mu czarnoskrzydli. Sei spokojnie podszedł do nas z miną bardzo pewną siebie i sięgnął ust Ela. Całowali się spokojnie, delikatnie, aż zapierało dech w piersiach. Zrozumiałem, że Seiki i El naprawdę się kochają. To było widać, ich czułość była niesamowita, wzrok jak na siebie patrzyli. Chociaż nie znosiłem blondyna, musiałem przyznać, że demon kocha go bardzo, ale to bardzo mocno. I ja sam, nie wiedziałem już, czy jego uczucie z czasem będzie się pogłębiało. Na razie minęło mało, żebyśmy mogli mówić, że kochamy się taką wielką i prawdziwą miłością. Stan zakochania jest piękny, ale czy będzie nam dane to rozwinąć, zwłaszcza, kiedy Sei obiecał, że zabierze mi Ela? Tego nie wiedziałem, ale patrzyłem na nich, bo ta scena była najpiękniejszym pocałunkiem jaki widziałem w życiu.
- Przyjdzie jeszcze czas, że i Wy się tak pocałujecie. - Nagle szepnął demon.
- NIE. - Krzyknęliśmy od razu obaj w tym samym momencie. Jak mógł pomyśleć, że ja będę kiedyś kochał tego chłopaka? On zapewne podzielał mój pogląd na ten temat. To nie był związek między mną, a Seim. To raczej była czysta rywalizacja o ukochanego mężczyznę, którą jak na razie wygrywał Seiki... Bo znał go dłużej i kochał. A moje uczucia to tylko stan zakochania... Ela do mnie tak samo i wiedziałem, że to mogło umrzeć tak samo szybko jak się narodziło... Więc może powinienem oddać blondynowi mojego demona? By w pełni był szczęśliwy?...

czwartek, 20 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 7

Ok wersja zbetowana. Wiem, wiem dałam dupy z tym. Za szybko się dzieję... wybaczcie.
A teraz zapraszam
A.


Obudziłem się w jakieś norze, nie wiedząc gdzie jestem ani co się właściwie stało. Bardzo się bałem, że El mi nie pomoże... że zostawi mnie na pastwę losu.
Nagle ktoś wszedł do pomieszczenia. Miałem oczy zawiązane więc nic nie mogłem zobaczyć. Nie wiem ile tam byłem ani jak to się dla mnie skończy. Ela nadal nie było. A ja bałem się coraz bardziej. Co ci ludzie ode mnie chcą. Dlaczego mnie tu trzymają? Czy to są ludzie tak w ogóle? Jeśli mam umrzeć to... Chciałem powiedzieć coś demonowi. Coś co czułem już od jakiegoś czasu, ale bałem się wyznać, a nawet przyjąć do wiadomości. Tylko gdzie on się podziewał? A jeśli mnie zostawił i nie chciał znać? Co ja wtedy zrobię? Przecież byłem prawie pewny, że zginę... A jego nie będzie nawet wtedy. Pogrążony w takich myślach, zasnąłem.
Obudziłem się słysząc kroki i bardzo szybki oddech.
- Co Ty tutaj robisz dzieciaku... - Głos był przyjazny, jednak nie należał do Ela...
- Em... ja nic nie wiem... Proszę nie rób mi krzywdy. - Odpowiedziałem inteligentnie. Na nic innego nie było mnie stać.
- Nie skrzywdzę Cię... Jestem Seiki... Jak się tutaj znalazłeś?
- Nie wiem... Nagle zostałem uderzony w głowę... Nic więcej nie pamiętam...
- Pieprzeni handlarze narządów. Policja powinna się już dawno nimi zająć.
- Czyli oni?
- E.. chcieli Ci wyciąć na narządy i sprzedać. Tak...- Zaczął mnie rozwiązywać, kiedy byłem już prawie wolny, nagle pojawił się El. Uderzył od razu mojego wybawiciela, zanim zdążyłem cokolwiek zrobić.
- Seiki... - Warknął - Wiedziałem, że to Twoja sprawka.
- Czyś Ty oszalał El? Próbowałem go uwolnić... Mogłeś pojawić się wcześniej. Co ja mogę mieć wspólnego z handlarzami organów? Weź się zastanów durny demonie. - El spojrzał na mnie zdziwiony, jednak ja potwierdziłem jego słowa. Wtedy podbiegł do mnie i pomógł mi się wydostać, a potem mnie przytulił. Seiki popatrzył na mnie krzywo. Widać było, że jest zły. Nie wiedziałem dlaczego, ale coś mi się zdawało, że chyba mnie nie polubił.
- Widzę, że ten dzieciak jest dla Ciebie bardzo ważny... aż dziwne... Tak szybko się pocieszyłeś?
- Nie bądź zazdrosny... To nie przeze mnie się rozstaliśmy...To Ty odszedłeś. Ja tego nie chciałem.
- Wy... byliście razem? - Zapytałem zdziwiony.
- Nie czas na to... ktoś idzie - Od razu we trójkę uciekliśmy z tamtego miejsca, wydostając się oknem i wzywając policje. Biegliśmy ulicami, aż byliśmy całkowicie poza zasięgiem tego miejsca. Wtedy spokojnie udaliśmy się do mojego domu. Szybko się tam znaleźliśmy. Poszedłem do łazienki chcąc się ogarnąć. Chłopcy zostali sami. Kiedy wyszedłem każdy z nich również skorzystał z toalety. Kiedy byłem w pokoju i próbowałem dojść do siebie usłyszałem krzyki. Trwały one dłuższą chwilę co bardzo mnie denerwowało. Ja miałem dość, a oni nie przestawali się kłócić. W końcu nie wytrzymałem. Wpadłem do kuchni i zobaczyłem niecodzienną scenę. El trzymał w ramionach i całował Seikiego, dość namiętnie i wszystko wskazywało na to, że będą chcieli się kochać. Ja natomiast w furii podszedłem do nich i odepchnąłem blondyna od demona. Tego drugiego spoliczkowałem, patrząc nienawistnie.
- Ej, co Ty?- Zapytał zdezorientowany orzechowooki
- Kto to jest? Dlaczego go całujesz? - Wrzasnąłem wściekły. El zamrugał mocno zdziwiony widząc moją zazdrość. Nie wiedział co powiedzieć, a mi para z uszu buchała. Nie wiedząc co robić pocałował mnie. Tak samo jak wtedy Seikiego. Nie miałem pojęcia co się dzieje, ale chciałem się temu oddać... Ale jak... całował najpierw jego potem mnie? Musiałem to przerwać. Jednak nie mogłem. Po dłuższej chwili zdecydowałem się go odepchnąć. Mimo, że jego malinowe usta były cudowne, całowały tak słodko i namiętnie. Wtedy już wiedziałem co czuję... ale Seiki...Musiałem to przerwać.
- Do cholery. Co Ci odbiło? - Krzyknąłem zdezorientowany i zły.
- Posłuchaj... Kocham Cię... Alan... Seiki.. Ciebie również kocham. Chciałbym... być z wami obojgiem... - Spojrzeliśmy na niego razem z blondynem. Miałem ochotę go zabić.
- Ale skąd wiesz, czy ja kocham Ciebie? - Krzyknąłem nieźle wkurzony.
- Wiem, że mnie kochasz... Czuje to. - Odparł spokojnie. Nie wiedziałem co powiedzieć. Czy zaprzeczyć... Przecież... on miał nie wiedzieć... Ale nie chciałem już zaprzeczać... Skoro wie, to trudno.
- Ja nie wchodzę w trójkąty. Kocham Cię El, ale nie chce tego gówniarza w związku...
- Przepraszam, kogo nazywasz gówniarzem? - Warknąłem. Podszedł do mnie również wzburzony i powiedział najdosadniej jak potrafił
- Nie chcę go w naszym związku. Powinieneś go olać i wybrać mnie... - Zrobiło mi się głupio, miałem ochotę uciec, a jednocześnie zdałem sobie sprawę, że nie chcę przegrać z tym gościem. Nie mogłeś się teraz zgodzić, żeby dzielić się nim z Seikim. O nie. W końcu wypowiedziałem te słowa.
- Tak, chce być z Tobą... nawet jeśli to znaczy że muszę być z nim... A raczej Ty sobie bądź.. ja chcę tylko Ciebie...
- Tylko jeśli Ty i Seiki zgodzicie się być razem ze sobą... - Odparł. - Nie chcę potem żadnej zazdrości. Kocham Was obu. I chcę Was obu.
Nie wiedząc co zrobić, obaj musieliśmy się zgodzić. Ja miałem dość dzisiejszego dnia i porwania. Chciałem już znaleźć się w ramionach demona. A Sei... nim będę martwić się później.
Siedziałem na kanapie, przytulony do Ela. Chciałem z nim być, ale nie z tym całym zielonookim blondynem. El był dla mnie czuły i kochany a Seikiego w ogóle nie znałem. Nie przeszkadzało mi to w lubieniu go... Z tego co zauważyłem, chłopak miał do mnie podobne nastawienie. Czułem, że nasza "relacja" będzie trudna. Zwłaszcza po tym co powiedział El. Albo będziemy we trójkę, albo z żadnym z nas oddzielnie nie będzie i zniknie. Obaj tego nie chcieliśmy... Dlatego od tego czasu mam chłopaka i ... jego...chłopaka...
Dlaczego ja się muszę moim orzechowookim dzielić?
- Co się tak gapisz? - Warknął Sei
- Co, nie można się zamyślić? Na pewno nie gapię się na Ciebie.- Odfuknąłem. El patrzył na nas i zaczął się śmiać. - El, gdzie jest Lucas?
- Będziemy dobraną parką skarby wy moje... A Lucas? Polazł gdzieś. Pewnie zapolować na muchę... - Popatrzyliśmy na niego jak na idiotę. My razem? Przecież ja go nawet nie traktowałem jak chłopaka, chciałem tylko ciemnowłosego. I nikogo więcej.
- Kim do cholery jest Lucas? - Zapytał rozdrażniony Sei. Wcale nie miałem ochoty mu tego mówić..
- Lucas, to nasz adoptowany synek... pająk...
- Nie znoszę pająków.
- No to masz problem kretynie...
- Kogo nazywasz kretynem, ćwoku? Pająki są ohydne.
- A zrobił Ci coś któryś? Lucas z nami zostaje, czy tego chcesz czy nie! - Warknąłem. Widać było, że wszystko zatrzęsło się w blondynie. Strzelał błyskawicami z oczu w stronę moją i Ela, jednak on znów się zaśmiał. Tak, to będzie ciężkie, ale miałem w końcu kogo dręczyć. I nie był to mój demon. Mój... Jeszcze zanim oddałem się przyjemnościom moje usta ułożyły się w zdanie " On jest tylko mój..." A potem już przytuliłem się do tych cudownych ramion zostawiając Seia zdenerwowanego i samego na przeciw nas. Nagle zachciało mi się słodkich ust demona...

wtorek, 18 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 6

Ogłoszenie
Szukam bety! Wymagania: w miare dużo czasu i przede wszystkim bytność na necie duża bo jak większość z Was wie, ja noty potrafię dodawać po kilka dziennie ( jak jest świetnie) albo przynajmniej codziennie.
A teraz zapraszam do kolejnego rozdziału
A.



Minęło juz kilka dni mojej choroby i czułem się coraz lepiej. Pan demon dalej pozwalał mi zasypiać spokojnie i budzić się wypoczętym. Cieszyło mnie to bardzo, ponieważ brakowało mi przez tyle czasu ukojenia we śnie i wyspanych poranków. O dziwo zaczęliśmy się dogadywać. Nie obyło się oczywiście bez pewnych incydentów jak budzenie mnie zimną wodą lub wkładania mu w ciuchy cebuli. El nawet pozwolił mi się wykąpać...Po marudzeniu mu, że zarazki mnie zjedzą... Oczywiście pilnując bym się nie utopił. Nadal wertował moje myśli i pewnie wiedział już o całym moim życiu. W sumie to dobrze, bo nie miałem ochoty o tym opowiadać nikomu. Być może ten jeden raz uniknąłbym tego strasznego uczucia wstydu i bólu.
Praktycznie po jakimś tygodniu przyzwyczaiłem się do obecności demona. Nie lubiłem go, ale zawsze był ktoś, do kogo mogłem odezwać się, kiedy brakowało mi towarzystwa. On był wredny i czasami bardzo chłodny, jednak mogłem na niego liczyć. Zwłaszcza jeśli chodzi o rocznicę śmierci mojego brata.
Ten dzień zaczął się tak sobie. Jak od dwóch lat już, wtedy byłem markotny i smutny. Właściwie to nie chciało mi się wstawać z łóżka. El o nic nawet nie pytał, tylko sam z siebie postanowił ułatwić mi ten dzień. Zrobił mi śniadanie i kawę, do łóżka i po prostu był. Musiałem w końcu jakoś się pozbierać, żeby iść odwiedzić brata na grobie. Miałem tylko nadzieję, że nie spotkam się z moimi rodzicami. Mini zadzwoniła, upierając się, że pójdzie z nami. Zawsze wtedy była obok mnie. Nigdy nie  pytała, nie naciskała, po prostu była. I za to właśnie byłem jej najbardziej wdzięczny.  Była moją przyjaciółką odkąd pamiętam, nawet jak jeszcze miałem w miare dobre kontakty z rodzicami. Chociaż zawsze nie były idealne. Kiedy jeszcze miałem kumpli, ona była jedyną dziewczyną, dla której bym zrobił prawie wszystko. Taka była nasza przyjaźń i bardzo cieszyłem się, że została ze mną i nie odtrąciła mnie, kiedy moje życie bylo koszmarem. Wszyscy inni odeszli. Ona jedna została. A teraz pojawił się El...
Cały dzień czułem jakby ciepłą, delikatną rękę w mojej głowie, która głaszcze moje myśli, dając im ukojenie. Czuję, że to dzięki niemu udało mi się to wszystko przetrwać. Zwłaszcza, że moi rodzice postanowili mnie pognębić. Zaczęło się od tego, że kiedy przyszedłem na grób Kryspina, nie pozwolili mi tam być. Siedziałem dopóki oni nie przyszli, a kiedy już się pojawili, ojciec chwycił mnie za koszulkę i po prostu odciągnął od grobu. Odepchnął mnie trochę dalej i zabronił przychodzić.  Matka krzyczała, że mam się wynosić, że jestem bratobójca i że powinna wystarczyć mi kasa, jaką od nich dostaję, z łaski. El stał w szoku a Mini przytulała mnie i w końcu powiedziała mojej mamie co myśli o niej. Jakby tego było mało, rozpłakałem się. Tak po prostu się rozpłakałem wracając z cmentarza. Znowu poczułem ten wielki ból i smutek, znów było mi wstyd. I nawet wtedy czułe głaskanie moich myśli nie dało rady mnie uspokoić. Mini zaciągnęła nas do cukierni w której pracowała i posadziła z ulubionym ciastkiem i kawą. Zabrała natomiast Ela ze sobą na zaplecze, mówiąc że potrzebuje by coś jej przeniósł. Poszedł, dość zdziwiony, a ja zostałem pochlipując. Jakiś czas ich nie było, a ja zacząłem się zastanawiać, co oni tak naprawdę tam robią.
Nie wiem ile ich dokładnie nie było, ale ja nie byłem w stanie się uspokoić. Niby moi rodzice od dawna mnie tak traktowali, jednak w ten dzień szczególnie było to dla mnie trudne. Jak mogli zrobić to własnemu dziecku? Do tej pory trudno mi w to uwierzyć. Nie byli aż tak okrutni ostatnim razem. Ale być może to dlatego, że po prostu nie spotkałem się z nimi przy grobie Kryspina. Jednak kiedyś to musiało się stać... Tylko szkoda, że akuta tego dnia.
Kiedy El wrócił razem z Mini postanowiłem, że chce wrócić do domu. Nie miałem ochoty już na nic, poza łóżkiem. I już  niedługo byłem w łóżeczku, przytulony do demona. Nie wiem jak to się stało ale on nalegał, żeby być obok, a ja nie miałem siły się kłócić. Leżałem przytulony do jego piersi, będąc na nim a on w pewnym momencie oplutł mnie swoimi czarnymi skrzydłami. Nigdy nie widziałem czegoś tak delikatnego i pięknego. Lśniące puszyste skrzydła otulały mnie, dając schronienie i sprawiając, że czułem się bezpieczny. Mini w międzyczasie wycofała się i powiedziała, że przyjdzie później. I tak już zostałem do następnego dnia. W jego ramionach, otulony przepięknymi krzydłami o barwie głębokiej czerni.
Rano czułem się już lepiej. Obudzić się i widzieć śpiącego demona, przystojnego demona dodatkowo, który tak czule ramionami, jakbym był największym skarbem. To coś niesamowitego. Oblizałem moje spierzchnięte, malinowe usta i zapatrzyłem się na niego. Był taki piękny, ale i tajemniczy... Dopiero teraz mogłem sie mu dokładnie przyjrzeć. Jego skośne oczy, delikatnie zarysowane usta, smukła szczęka i długie rzęsy, sprawiały że był męski a zarazem kobiecy. Trudno było mi to pojąć, ponieważ zawsze myślałem, że demony są brzydkie i śmierdzące, ale ten... El musiał kiedyś być aniołem. Z resztą nie wyglądał jak ktoś, kto jest po ciemnej stronie mocy. Nie chciałem go oceniać pochopnie, w końcu słabo znam się na demonach.
Dlaczego mi się przyglądasz Alan? 
- E... tak jakoś... - Odpowiedziałem na głos.
- Wiesz, jesteś w stanie odpowiedzieć mi w swojej głowie... - Odparł rozbawiony. Uśmiechnął się łagodnie i pogłaskał mnie po plecach na co zamruczałem.
- Czuję się niezręcznie wtedy... Dlaczego... pokazałeś mi skrzydła? - Szepnąłem speszony. Nie wiedziałem dlaczego, ale on sprawiał, że sie peszyłem i to bardzo. Leżeliśmy jeszcze chwilę tak a on pozwolił mi głaskać ten piękny pierz, jednak potem El stwierdził, że chce wstać. Ja od razu się poderwałem zdezorientowany i lekko zarumieniony, sam siebie karcąc, że mi tak dobrze było w jego ramionach. Czarnowłosy schował skrzydła i poszedł do łazienki. Ja w tym czasie udałem się do kuchni, chcąc zrobić sobie kawę. Chwilę potem usłyszałem wrzask, jakich mało.
- AAAAA! ALAN! JA CIE ZABIJĘ! - Wtedy przypomniałem sobie o dużym pająku, którego pożyczyłem sobie z piwnicy by zasnął sobie spokojnie w pewnym ręczniku.
- Ups... Zapomniałem - Dodałem złośliwie, jednak w duchu miałem trochę wątpliwości, czy aby nie wszcząłem kolejnej wojny. Jak się chwilę potem okazało.... wypowiedziałem III wojnę światową... demonowi... a to juz nie przelewki.
Wybiegł wściekły z łazienki i popędził za mną do kuchni, nie wiedziałem co mi zrobi, ale czułem że to nie będzie zbyt miłe. I nie myliłem się... Kiedy zaczęło padać za oknem ja... byłem na balkonie i ten wredny demon nie chciał mnie wpuścić do pokoju. Znowu było mi zimno, a ja byłem po zapaleniu płuc... Jednak na moje szczęście przejaśniło się i była szansa, że wyschnę. I tak spędziłem całą dobę. Łaskawie dostałem tylko kanapkę bym nie umarł bez śniadania a resztę czasu spędziłem "poza domem", na własnym balkonie. I znów obmyślałem zemstę.
I właśnie tak nam minął kolejny tydzień na dogryzaniu sobie, robieniu głupich kawałów i dręczeniu nawzajem, a także na wspólnym śmiechu... Tak, śmiałem się z coraz to nowszych i głupszych pomysłów na dogryzanie. On z resztą też. Kiedy wpadliśmy na ten sam pomysł, by zaaplikować sobie psią kupę do butów, przyłapując się na gorącym uczynku postanowiliśmy zawiesić broń. Rozejm uratował nas przed kupowaniem nowych par butów, oraz skarpetek i nie przyjmnego wdepnięcia w niespodziankę. A pająka postanowiliśmy zaadoptować. Tak mu się spodobało u nas, że postanowił się rozgościć. A ja nie miałem nic przeciwko. I tak od tego czasu była nas trójka. Ja, wkurzający demon i pająk Lucas...
- El, dlaczego tutaj jesteś?
- Bo mnie nie wywaliłeś...
- Ale ja mówie o moim łóżku... - Dodałem rumieniąc się...
- Twoje łóżko jest wygodniejsze niż moja kanapa. Dlaczego jesteś sam? - Zapytał w końcu
- Przecież znasz moje myśli, Możesz sprawdzić moją głowę...
- Nie chcę... Chciałbym, żebyś sam mi powiedział. Dlaczego wybrałeś taką drogę. Widziałem Twoich rodziców i dziwię się, jak można tak traktować syna...
- To była moja wina... - Odrzekłem smutno. Nie chciałem znów o tym myśleć a on to chyba zrozumiał. Dał mi zasnąć, tak po prostu, a ja pozwoliłem by mnie do siebie przytulał. Kiedy myślałem, że wszystko już będzie dobrze, los postanowił sobie ze mnie znów zadrwić.
Jednak jakiś czas później wszystko się popsuło. El zaczął znikać na całe dnie i wracał do domu poraniony. Kiedy próbowałem go wypytać o cokolwiek od razu był chłodny i opryskliwy. Coraz bardziej się martwiłem, jakoś przez ostatni miesiąc przyzwyczaiłem się, do jego obecości i nawet cieszyłem się z niej. Ale kiedy on zachowywał się tak dziwnie moja głowa wariowała i nie mogłem sobie znaleźć miejsca... W końcu przestałem cokolwiek robić, po prostu się martwiłem. Ponieważ każda próba rozmowy z nim kończyła się awanturą albo trzaskaniem drzwiami, postanowiłem powiedzieć Mini o wszystkim. Ona nie bardzo mogła mi cokolwiek poradzić ponieważ nie miała pojęcia co dalej.  Sama prosiła mnie, żebym się uspokoił i nie denerwował, ale jak mogłem.  Powiedziała też, że zobaczy co się da zrobić i zniknęła w cukierni. A ja poszedłem smętnie do domu...Miałem nadzieję, że po prostu demon tam będzie bez większych ran ani okaleczeń, spokojnie spał i że to wszystko się jakoś ułoży...
Nie doszedłem do niego, ponieważ ktoś zarzucił mi coś na głowę i poczułem jak coś wkuwa się w moje udo. Odpłynąłem i nie miałem pojęcia co będzie dalej. Przeraziłem się nie na żarty. Jedyne o czym zdążyłem pomyśleć to o nim...
El...coś się dzieje złego... ratuj... 

niedziela, 16 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 5

Eh, znowu mi taki krótki wyszedł... Cholera jasna... Nie umiem pisać coś ostatnio dłuższych, ale zapraszam. Następna nota będzie dłuższa. Mam przynajmniej taką nadzieje.
Btw. Nie podoba  mi się ten rozdział...
Wersja podmieniona, sprawdzana i poprawiana przez Stregę. Dziękuje :*
A.

Leżałem bezczynnie już od dłuższego czasu i znowu poczułem głód. Nie miałem zamiaru prosić Ela o przygotowanie jakiegoś posiłku. Byłem na niego zły i jednocześnie smutny. Nie musiał mówić rzeczy, które tak bardzo mnie zabolały. Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak się czułem. Jednak w momencie, kiedy znowu pogrążyłem się w ponurych myślach, ktoś lub coś zaczęło je uspokajać... Jakby czyjaś dłoń delikatnie je gładziła, a czuły mówił, że wszystko będzie dobrze... W pewnym momencie mnie olśniło... El...
Chwilę potem usłyszałem kroki.
- Wzywałeś? - Powiedział rozbawiony...
- Jestem głodny. - Odpowiedziałem - Chcę kanapkę i kawusię...
- Jak sobie życzysz... - Jego łagodny głos mnie zaskoczył...
- Kim Ty jesteś El? - Powiedziałem zanim ugryzłem się w język...- I dlaczego ja? Moje mieszkanie?
- Tak bardzo chcesz wiedzieć? Dobrze... Jestem demonem... - Czekał aż zacznę krzyczeć... Kiedy jednak nic takiego się nie stało, mówił dalej. - Kiedy ktoś uratuje demona tzn pomoże mu w takiej sytuacji w jakiej ja byłem... Ma on obowiązek zaopiekować się tym człowiekiem... Tak samo jak Anioły... Jednak czasami jesteśmy zwolnieni z tego obowiązku...
- Kiedy?
- Jeśli nasz podopieczny jest zakochany w kimś i wyraźnie powie, że nie chce naszej pomocy, wiedząc o tej przysiędze – chyba oczekiwał, że właśnie tak zrobię.
- Zrób mi te kanapki co? A... Czy dlatego, że Ty grzebiesz mi w głowie, mam teraz spokojne sny i myśli?
- Em... Ryzyko zawodowe... - I wyszedł....
Leżałem na łóżku oniemiały... Z jednej strony dlaczego ja, a z drugiej... ON JEST DEMONEM! I teraz MUSI się mną opiekować... Nie lubiłem go i bardzo nie podobało mi się to, że pojawił się w moim życiu bez zaproszenia. Normalnie bym drania wywalił, ale...byłem mu wdzięczny za te chwile wytchnienia od dręczących mnie koszmarów. Dzięki niemu mogłem w nocy normalnie wypocząć. Czasami miałem wrażenie, jakbym miał ześwirować z poczucia winy i samotności. Samotność, mimo, że wybrałem ją sam, bywała bardzo przykra. A ja nie miałem ochoty już tak się czuć. Chciałem być taki jak wszyscy. Szczęśliwy i beztroski. Kochać kogoś z wzajemnością. A teraz potem pojawił się on i wszystko się jeszcze bardziej poplątało. Z moich rozmyślań wyrwał mnie telefon. Spojrzałem na wyświetlacz... Moja "mamusia"... Musiałem odebrać...
- Halo...
- Witaj ... Alanie... wyjeżdżamy z ojcem na miesiąc do Grecji na wakacje.
- Po co mi o tym mówisz?
- Nie jestem wyrodną matką... Pieniądze na następne pół roku wyślemy Ci jutro. Niedługo jest rocznica śmierci Kryspina... Nie pojawiaj się u nas w domu... Nie chcemy żebyś nam zepsuł ten dzień...
- Nie miałem zamiaru się pojawiać... Ale nie myśl, że nie przyjdę na jego grób... Będę tam... - Powiedziałem dosadnie, przyzwyczajony do tego rodzaju telefonów. Już dawno przestałem tęsknić za " Hej kochanie. Co u Ciebie? Martwimy sie o Ciebie". Po kilku grzecznościowych formułkach rozłączyła się, a ja odetchnąłem. Cieszyłem się w duchu, że nie będę sam, nie w ten bolesny dla mnie dzień. To jeszcze tylko siedem dni. 7 lipca... 2 lata temu... Nie mogę o tym myśleć...
- El... - zawołałem.
-Co ?
- Mógłbyś ze mną zostać? Za tydzień 7 lipca... Mógłbyś spędzić ze mną i z Mini ten dzień?
- Oczywiście. – Opowiedział poważnie, kładąc kanapki i kawusie na stoliku. W jego orzechowych oczach było widać troskę, co bardzo mnie ucieszyło. Może nie lubiłem tego mężczyzny, jednak przy nim czułem się bezpiecznie. Prawdopodobnie tego mi właśnie brakowało. Demona, który doprowadza mnie do wściekłości, a jednocześnie potrafi uspokoić moje najczarniejsze wizje i sny. W dodatku robił... Niezłe kanapki... Jednak nadal nie potrafiłem go polubić... I nie wybaczyłem mu tych okrutnych słów...
- Antybiotyk time! - Krzyknął demon i pojawił sie znienacka obok mojego łóżka.
-nieeeee! Ja nie chce... – zachowywałem się jak rozkapryszone dziecko.
- Jedz smarkaczu i nie denerwuj mnie, bo cię zamienię w ropuchę!
- Pf... Demony nie mają takiej mocy... - Odgryzłem się z krzwym uśmiechem na ustach
- Kurde. Zapomniałem, że wy teraz tacy wyedukowani.
- A idź ty, śmierdzi Ci z paszczy – testowałem jego cierpliwość.
- Ta... a tobie z pod pach... i w ogóle cuchniesz...- Odrzekł złośliwie.
- Bo mi się nie pozwalasz umyć...- Zezłościłem się.
- Bo jesteś chory ciołku... – Już ja mu nie daruję takiej obrazy... Cebulę w spodnie albo w buty... To by było dobre... Ale na pewno nie dam sobie wejść na głowę... o nie... Panie demonie? Alan wredny nadchodzi!


sobota, 15 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 4

Mam nadzieję, ze Was zaskoczy ta część ;)
Zapraszam do komentowania i w ogóle.
A.


Otworzyłem oczy i nade mną stał roześmiany El. Czułem się dziwnie, jakby wertował moje myśli i uczucia. Próbowałem to odeprzeć ale atak był zbyt silny.
Ładny miałeś sen... Chciałbyś,żebym wziął Cię tak ładnie w wannie? Oddałbyś mi się tak szybko? Jesteś  łatwy... -Poderwałem się z łóżka, jednak nagle zakręciło mi się w głowie . El mnie przytrzymał i powiedział już normalnie.
- Prawie się utopiłeś w wannie... Musiałem Cię wyciągać z niej. Kładź się odpocznij durniu. I nie śpij już więcej w wannie. - W moich myślach pojawił się spokój, ten sam błogi co ostatniej nocy. Nie wiedziałem co go powoduje, ale wreszcie mogłem odpocząć. Zasypiając myślałem o Kryspinie, nie wiedziałem wtedy, że El wychodząc z pokoju znów widząc moje myśli uśmiechnął się delikatnie...
Pochłonął mnie błogostan i śniłem o rzeczach spokojnych związanych z moim bratem. Moje myśli odpoczywały a ciało było rozluźnione. A nagle poczułem jakby ciepły pierz oplatał moje ciało spokojnie i utula do jeszcze bardziej spokojnego snu. Tak było do rana.
Następny dzień, już 4 odkąd go poznałem był bardzo pochmurny. Obudziłem się owinięty kołdrą i kocem, El musiał mnie przykryć bo pewnie było mi zimno. Trochę mnie to rozczuliło, rzadko ostatnimi laty ludzie robili coś dla mnie miłego bez powodu. Jednak nie chciałem się do tego przyzwyczajać. El był zimnym draniem i nie mogłem czuć do niego sympatii. Ledwo wstałem a już ponownie zakręciło mi się w głowie. Runąłem na ziemie jak długi. Chwilę potem przybiegł orzechowooki. Musiał usłyszeć mój upadek bo od razu mnie pieprznął porządnie w łeb i pomógł przenieść sie na łóżko. Potem wyszedł. Myślałem, że mnie zostawi, jednak wrócił ze śniadaniem i sokiem. Patrzył na mnie neutralnym wzrokiem jakby się nad czymś zastanawiał. Masz gorączkę, dostałeś zapalenia płuc, jak sądze. Sprowadzę lekarza jakiegoś... A Ty leż i odpoczywaj... 
- Nie mam zamiaru być Twoją niańką więc zdrowiej szybko. - No i pieknie, byłem na jego łasce przez najbliższe kilka tygodni. Byłem w czarnej dupie. 

O dziwo ten dzień minął mi całkiem dobrze. Nadal byłem zły na Ela, jednak on zatroszczył się o mnie. Zawiadomił lekarza, że powinien mnie obejrzeć, a także obiecał iść do apteki. W między czasie napisała do mnie Mini, że chce wpaść z moimi ulubionymi ciastkami, na co się podwójnie cieszyłem. Okazało się też, że podejrzenia mojego wspólokatora się potwierdziły. Miałem poważne zapalenie płuc, czekały mnie długie dni spędzone w łóżku, jednak zamierzałem je jakoś pozytywnie wykorzystać. Miałem też nadzieję, że z Elem nie będę się spotykał za często. Tylko w potrzebnych rzeczach, typu leki, jedzenie itd. Nie miałem ochoty dawać za wygraną i odpuszczać mu. Dlatego pokazywałem moją niechęć do niego na okrągło. Zachowywałem się jak rozpuszczone dziecko nie chcąc brać leków i ciekawie się bawiłem widząc jego wieczne wnerwieni. W ciągu jednego dnia odegrałem się na nim za kilka przyszłych rzeczy, o których wiedziałem że nastapią ale nie wiedziałem w jakiej formie. Kiedy przyszła Mini, była cała roześmiana razem ze mną obserwując miotanie się Ela. On wyraźnie nie znosił być niańką, a ja mu nie ułatwiałem. Co chwilę chciałem czegoś, a to soku, a to kawy, herbaty a to mówiłem że mi zimno, mokro ( od potu) i w ogóle byle jak. Biedny musiał coś z tym zrobić, bo inaczej zawodziłem jak głupi. I to go wkurzało. Odwet idealny.
A moja przyjaciółka siedziała obok, śmiejąc się w głos zastanawiała się, skąd we mnie wzięły się takie pokłady wrednej postawy.
- Nie poznaję Cię Alan. Musiał Cię naprawdę wkurzyć, żebyś tak nim obracał... Aż się miło patrzy.- Cieszyłem się, że nie byłem jedyny w tym myśleniu.
- To jego wina. Gdyby nie panoszył sie w moim domu tak bezczelnie, to sam bym ruszył dupę i sobie poradził. - Rozmawialiśmy z dobrą godzinę, zanim ona się zwinęła. Ciastka zostawiła oczywiście, bo były dla mnie. Bardzo się cieszyłem, że była przy mnie. Tym bardziej wtedy, kiedy musiałem użerać się z tym dupkiem.
- Nie przeginaj Alan. - Warknął do mnie El widząc moje rozbawienie. - Grabisz sobie... - Dodał. Był naprawdę wtrupiony moimi zachciankami.
- Słuchaj... panoszysz się w moim domu, to sie nie dziw. Nie lubie Cię i Cie tu nie zapraszałem, jednak... pojawiłeś się, więc ... teraz jestem chory. Odpłać się za przysługę uratowania Ci życia i dania dachu nad głową... - Powiedziałem dosadnie, rozkoszując się moim małym zwycięstwem...
- Wiesz, zrobiłem to po to, żebyś nie był tak żałośnie samotny... - To mówiąc odszedł. A mi zrobiło się niesamowicie smutno. Resztę dnia przeleżałem nic nie mówiąc i nie robiąc. Miałem ochotę tylko płakać. Czy było to aż tak widać, że potrzebowałem odrobinę towarzystwa, bo czułem się samotny? Czy moje poczucie winy było widać aż tak żałośnie? I czy wreszcie jestem aż takim desperatą, by ktoś pokroju Ela się litował nade mną?
Moje myśli przerwał sen. Ale już nie błogi i wesoły. Był przerażający, mój koszmar powrócił. Moje wspomnienia i poczucie winy co do wypadku, to wszystko wróciło znów. I nie mogłem spać. Zlany potem rzucałem sie po łóżku, prawdopodobnie płacząc.
Obudziłem się sztywny i cały spocony, bolało mnie wszystko po kolei. Nie mogłem się ruszyć ani dojść do siebie... Nienawidziłem takich chwil, kiedy budziłem się i nie bardzo wiedziałem gdzie jestem... I byłem sam... znów tak przeraźliwie sam. Kiedy mogłem się już ruszyć, skuliłem się i ponownie zamknąłem oczy... Nie wiedząc dlaczego, wiedząc że i tak mój koszmar powróci...
Tym razem tak się jednak nie stało. Sniłem już spokojnie, sam nie wiedziałem dlaczego. A jak się obudziłem to już czekał na mnie obiad położony na szafce przy łóżku... Mimo, że nie chciałem go tknąć byłem dość głodny... Dlatego szybko wstałem i po prostu zacząłem jeść. Nie minęło 10 minut a już leżałem z powrotem najedzony i bardziej spokojny niż zwykle. El się nie pojawił i dobrze, nie chciałem go teraz widzieć. Za bardzo we mnie te słowa pracowały. Wiem, że znów byłem sam sobie winien, jednak naprawdę zrobiło mi się smutno. Po chwili jednak usłyszałem kroki, dlatego zamknąłem oczy i udawałem nadal śpiącego. Nie miałem zamiaru pokazywac mu swoich słabości. Słyszałem jego zbliżające się kroki i chwilę potem oddalające się... Po jakiś 5 minutach otworzyłem oczy i na szafce ujrzałem leki i szklankę wody. Wziąłem je i po prostu zasnąłem, po raz kolejny, tym razem zmęczony...Tylko że tym razem po prostu nie chciałem się budzić...


Nowe życie rozdział 3

No i trzecia część dodana. Cieszcie się.
Komentujcie i kochajcie mnie.
A.

Noc przespałem niesamowicie dobrze. Pierwszy raz nie mając koszmarów o moim bracie i wypadku. Intrygujące, że był to spokojny sen. Tak, jakby ktoś uspokajał moją głowę za każdym razem, kiedy chciała myśleć o tamtych wydarzeniach. A może to dlatego, że odgryzłem się na Elu? Nie miałem pojęcia, jednak sam fakt wyspania się był cudowny. Niestety dotarło do mnie co zrobiłem poprzedniego wieczoru. Sam nie wiem jakim cudem udało mi się przykuć go do kaloryfera, ale musiałem być nieźle wkurzony a on zaskoczony, inaczej już bym leżał martwy na podłodze.
Ociągałem się z tym najbardziej jak mogłem, ale ta chwila musiała nastać. Wszedłem do kuchni i zobaczyłem wkurzonego Ela. Nie spał już... Obserwował mnie nienawistnym wzrokiem a ja postawiłem szybko wodę na kawę. Chciałem jakoś zyskać na czasie i choćby zjeść śniadanie, jednak obawiając się jego reakcji w końcu postanowiłem go uwolnić. Bardzo spokojnie podszedłem i pochyliłem się, mając nadzieję, że mnie nie uderzy. On natomiast zabijał mnie wzrokiem, tylko czekając, aż go rozkuję. Kiedy to zrobiłem, znalazłem się automatycznie na krześle, próbowałem się szarpać jednak on swoją koszulą związał moje ręce z tyłu. Po chwili znalazł ścierki i zamienił swoją koszulę na nią, a drugą związał mi nogi. Chciałem sie wyrywać, jednak nie miałem szans, bo on był silniejszy. Dodatkowo używał jakiś tricków o których nie miałem pojęcia. Nagle usłyszałem gotującą sie wodę w czajniku, wtedy El szepnął mi do ucha
- Chciałeś się tak bawić, to masz... - I najzwyczajniej w świecie wyszedł. Zostawił mnie samego, w szortach i t-shircie przywiązanego do krzesła, BEZ ŚNIADANIA na pastwę losu...Byłem wściekły, ale i sam sobie winien. W końcu to ja zacząłem mszczenie się. Ale jak mogłem znieść takie chamstwo?
Dużo czasu minęło, zanim wyswobodziłem sie z więzów ścierek do naczyń. Kosztowało mnie to poranieniem rąk i stratą jednej ścierki, którą musiałem przeciąć. Wstałem wkurzony, na początku chciałem się odegrać ale najpierw wolałem zjeść śniadanie. Już po chwili na patelni smarzyła się jajecznica, a obok tego naszykowały się kanapki. Tak smacznie pachniało w całej kuchni, że drzwi nagle się otworzyły...
- O śniadanko... - Powiedział od progu El.
- No chyba Ci słonko przygrzało... To moje śniadanie...
- To się zobaczy... - Kiedy sięgał po kanapkę trzepnąłem go łopatką drewnianą po ręce, tak że moja kanapka znów była bezpieczna.
- No ej... ja też coś muszę jeść... - Powiedział tonem zrozpaczonego dziecka... Niestety ale moje dobre wychowanie nakazało nie odmawiać temu dupkowi i podzieliłem się z nim całym moim śniadaniem. Jednak potem pożałowałem tego i to bardzo.
- Wiesz, mogłaby być bardziej słona... a te kanapki z ogórkiem.. i ten ser jakiś taki dziwny... - Nagle miałem ochotę znów go udusić, albo coś mu zrobić... Nienawidziłem jak ktoś wybrzydzał, zwłaszcza jeśli dostał jeść przez uprzejmość. Nie, tego było mało, że zeżarł mi połowe mojego posiłku, to jeszcze marudzi... Jednak postanowiłem twardo się nie odzywać oczywiście po powiedzeniu mu że sprząta naczynia po śniadaniu, oraz nie dać wyprowadzić się z równowagi. Chciałem mieć dzisiaj dobry dzień i po dobrej nocy i słabym poranku postanowiłem go olać. Miałem tylko nadzieję, że nie wejdzie do mojej głowy i nie zacznie tam przyglądać się moim myślom. Było tam wiele rzeczy, które chciałem zatrzymać dla siebie.
Wszedłem do łazienki i odkręciłem wodę w wannie. Miałem ochotę się odprężyć w cieplutkiej wodzie i zapomnieć na chwilę o wszyskim. Kiedy woda się nalała, położyłem się otulony ciepłem. W reszcie było mi dobrze i błogo. Miałem nadzieję, że jak wyjdę z łazienki to nie zostanie popsuty mi humor. Jednak chwilę potem zobaczyłem Ela obok siebie...
- Umyć Ci plecki? - O mało co się nie utopiłem na ten tekst.
- Co... Ty tutaj robisz? - Warknąłem zażenowany...
- Wiesz, widząc Twoją reakcje to jesteś dziewicą, a może dołożymy do mycia placków palcóweczkę? - Zaśmiał się złowieszczo.. Od razu zakryłem swoje "wdzięki" i spłonąłem czerwienią... El spojrzał na mnie i warknął
- Widzę, że chcesz... Twoje myśli zrobiły się bardzo kosmate... -W jednej chwili znalazłem się z nim w wodzie a on się do mnie dobierał... Zacząłem się wyrywać i krzyczeć a on po prostu chwycił mojego penisa i zaczął mi obciągać... Niestety po chwili już tylko jęczałem w jego ramionach, nie mogąc nic zrobić... Odchyliłem głowę, uznając moją porażkę... Jego ręka tak sprawnie się mną zajmowała, że rozkosz zagłuszyła rozsądek...Tęskniłem za czułym dotykiem i pieszczotami innej osoby, być może dlatego nie walczyłem dalej... Chciałem poczuć się bezpiecznie... Chwile potem jego długie palce wślizgnęły się we mnie rozszerzając mnie, niezwykle delikatnie. Jęczałem z bólu, ale on uspokajał moje myśli i wiedziałem że za chwilę będzie przyjemnie... I minął moment a już był we nie... Pomagał mi się poruszać a ja jęczałem rozkosznie chcąc więcej i mocniej. Czułem jego twardego kutasa w sobie głęboko i nic nie mogłem zrobić. Wtedy było mi tak dobrze. Doszedłem z głośnym jękiem, wytryskując na jego i swój brzuch. On doszedł chwilę potem, zalewając mnie swoją spermą... Opadłem na niego zmęczony i za nim zasnąłem usłyszałem w głowie
- Śpij słodko... - Resztę zalała ciemność...
Dlaczego on tak niesamowicie potafi uczynić mnie bezbronnym? Dwa dni mieszkania, a ja już sam mu się oddałem... Gdyby jeszcze to był gwałt... Ale czułem... pierwszy raz czułem się tak dobrze...
Tylko dlaczego przy nim? Przecież to dupek... I napewno złamałby mi serce...