poniedziałek, 14 października 2013

Jesteś bólem mojej dupy rozdział 4

Wybaczcie, że tak późno, jednak miałam kilka smutnych przygód. 
Mam nadzieję, że bardziej wymagający czytelnicy będą zadowoleni z tego rozdziału.
Zapraszam do komentowania. 
A.
Ps. Nie betowane. Wybaczcie za błędy. 




Obudził się cały obolały. Pamiętał tylko urywki tego co się stało. Pożar i to, że nie mógł się wydostać. Zastanawiał się przez chwile, jak to możliwe że w ogóle przeżył coś takiego. Jego plecy bolały, a sam był unieruchomiony. Jego ręce były w bandażach, wraz z dłońmi. Po jego policzku znów pociekła pojedyncza łza, której nie mógł powtrzymać, również z bólu. Kiedy rzeczywistość wróciła, nie był w stanie dłużej leżeć na plecach. Parzyło go to bardzo.
Do sali wszedł Bartek, zagubiony z miną co najmniej skruszoną. Podszedł ostrożnie do łóżka i spojrzał na blondyna leżącego na łóżku.
-N...nie.. mogę leż...eć.. - Wychrypiał a szatyn od razu zawołał jakąś pielęgniarkę. Po chwili wrócił szybko do łóżka. Pielęgniarka przyszła i od razu wytłumaczył jej o co chodzi. Przełożyli go na bok, ponieważ Kamil nie mógł leżeć na brzuchu. Chłopak patrzył przerażony na swojego brata, jego stękanie i ciało owinięte niczym mumia. Nie potrafił nie wyjść na chwilę na korytarz by po prostu się rozpłakać jak dziecko. Nie potrafił być już silny, nawet tego nie chciał. Nienawidził siebie za wszystko złe, co dotknęło Kamila, nienawidził siebie również za to, że tak go traktował, praktyczie przez błachostkę, a teraz... mógł go stracić i tego by sobie nie wybaczył.
Nadal zamyślony wszedł do sali. Kiedy podszedł do łóżka dostrzegł oko łypiące na niego smutno.
-Jak się czujesz? - Szepnął
-Bo...li... -Kamil wystękał słabo.
-Może Pani mu coś dać, żeby mu ulżyć?-Zapytał chłopak patrząc błagalnie na pielęgniarkę.
-Zaraz zapytam lekarza.-To mówiąc wyszła
-Przepraszam... -Szepnął młodszy. -Przeze mnie się poparzyłeś. Nie chciałem... -Mówiąc te słowa nie patrzył na Bartka. Nie potrafił. A może nawet nie chciał. Nie pamiętał dlaczego dokładnie jego brat ma poparzone ręce, jednak wypadało za to przeprosić...

Kamil powolutku pogrążał się w swojej rozpaczy i poczuciu winy. Leżąc na sali pooperacyjnej zastanawiał się długimi godzinami, dlaczego nie umarł. Dlaczego coś sprawiło, że musiał żyć i męczyć się dalej w swoim ciele, w tej rodzinie. Nienawidził siebie coraz bardziej za wszystko w tym za poparzone ręce Bartka. Gdyby nikt go nie znalazł spłonąłby w samotności i nie stanowił już dla nikogo problemu. A teraz stawał się jeszcze większym niż przedtem. Bał się tego jak będzie wyglądał, oraz tego że nikt go więcej nie pokocha.
-O czym myślisz? -Zapytał Bartek, wchodząc na salę. Minę miał niewyraźną, wyglądał jakby nie spał od kilku nocy. Bał się tej rozmowy, bał się przyznać do błędu, jeszcze bardziej bał się reakcji chłopaka.
Kamil popatrzył na niego i odpowiedział
-O niczym konkretnym...
-Jak się czujesz? - Kolejne pytanie, byle by odwieść tę rozmowę...
-Nie jest źle... trochę boli... - Tak naprawdę bardzo go bolało wszystko. Nie chciał jednak się żalić bratu, chciał wyjść z jego oczach na silnego i tak za dużo razy był płaczką.
-Posłuchaj...-Usiadł przy łóżku. -Chciałbym porozmawiać z Tobą...
-O czym? -Zapytał Kamil lekko zdenerwowany. Nie wiedział o czym jego brat chciał z nim porozmawiać, dlatego bał się.
-Wiesz... Chciałbym Cię przeprosić... Kamil... Ja Cię nie nienawidzę. To nie tak...
-Proszę, przestań... Nie rób tego... po prostu nie lituj się nade mną...
-Ja się nie lituję. Naprawdę przepraszam Cię. Ja... nie chciałem... To wszystko wyszło nie tak. Kiedy dowiedziałem się, że jesteś gejem... Na początku bardzo nie mogłem tego zaakceptować. Ale potem już nie potrafiłem się przyznać do błędów. Z każdym dniem było coraz gorzej... a teraz to wszystko przeze mnie. Ja naprawdę nie chciałem Cię skrzywdzić... To wszystko przeze mnie.- Mówił ze złami w oczach. Nie potrafił się już pochamować. Kamil patrzył na niego zagniewany.
-Nie wciskaj mi kitu... Proszę Cię... nie lituj się. -Odparł chłopak
-Kurwa! Uwierz mi. Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył? Mówie z serca! - Bartek spojrzał na Kamila, nie przytomnym wzrokiem. Zrozumiał, że stracił już brata i nie wiedział jak to naprawić. Nie spodziewał się jednak takiego obrotu sprawy. Ostatecznie mógł zrobić tylko jedną rzecz, którą przypieczentowały słowa Kamila
-Nie musisz się starać dla takiej cioty jak ja... -Nie skończył, bo usta jego zostały zamknięte pocałunkiem. Piękne, zielone oczy rozszerzyły się w szoku a miękkie wargi muskały jego. Czuł to niesamowite ciepło i ciało ledwo przylegające go jego ciała. Smakowały cudownie.
-Proszę... zaufaj mi... wiem, że bardzo Cię skrzywdziłem... ale... ja naprawdę Cię akceptuję i kocham braciszku... Proszę- Powiedział Bartek, kiedy ich usta się rozłączyły. -Co mam zrobić, żebyś mi uwierzył?
-Nie wiem... - Szepnął chłopak. -Nie wiem, co możesz zrobić, bym Ci uwierzył. Chyba już jest chyba za późno. Zbiłeś mój ukochany kubek, pamiętasz? Dałeś mi go na moje dwunaste urodziny. To bardzo bolało... Rozumiesz? Tak bardzo.- Patrzył się na brata butnie. -Nie ma nic, czym byś to odkupił... Więc nie przepraszaj mnie i nie całuj... Nie skalaj się pedalstwem...
-Posłuchaj mnie. Widziałem Cię, jak tam płonąłeś. Widziałem chatkę, którą Ci zrobiłem, jak byłeś mały... Wyniosłem Cię z tamtąd. Nie mów mi więc, że nie wiem jak to boli... widzieć brata jak umiera... Wiem, że niczym nie odkupię swoich win... Jednak gdyby mi na Tobie nie zależało, nie było by mnie tu.... Obwiniam się o to każdego dnia, nie wiesz ile czasu spędzałem tam, za drzwiami bojąc się wejść... -Powiedział na nowo mając łzy w oczach. Kamil nie pamiętał tego, nie miał pojęcia o niczym, co się działo ostatnimi dniami... spojrzał tylko zdziwiony i wyszeptał... -Przepraszam... - Nie wiedział dlaczego, ale zrobiło mu się bardzo smutno.
-Za co do cholery mnie przepraszasz? Jesteś moim bratem... powinienem to zrozumieć wcześniej, że nic innego się nie liczy... Poza Tobą... Chciałbym byś mi kiedyś wybaczył...
-Jesteś moim bratem... Nie chcę żeby było źle między nami... Ale daj mi czas... Ja... ja nie wiem...
Jestem zmęczony, chciałbym zasnąć.
-Mogę posiedzieć? -Kamil kiwnął delikatnie głową i zamknął oczy.
Bartek siedział, rozmyślając dłuższą chwilę nad tym, jak zmyć swoje winy. Bardzo chciał odzyskać zaufanie brata, o ile było to jeszcze możliwe. Chciał również naprawić całą sytuację i dowiedzieć się, kto chciał go zabić. Nie wyobrażał sobie nikogo, kto rzeczywiście mógłby to zrobić... W tym momencie nie rozumiał ludzi i ich nienawiści a cała sytuacja była jak kubeł bardzo zimnej wody. Teraz nie wyobrażał sobie jak można było być takim człowiekiem, jakim on sam był kiedyś. Pogrążony w tym rozmyślaniach zasnął...
Następnego dnia Kamil obudził się z lżejszym sercem. Czuł jakby wielki głaz właśnie spadł z jego serducha i teraz miało być już tylko lepiej. Obok siebie zobaczył drzemiącego brata, wtulającego twarz w pościel. Kamil nie spodziewał się, że starszy zostanie na całą noc dodatkowo śpiąc tak nie wygodnie. W drzwiach stała jego mama. Zauważył ją spokojnie stojącą i uśmiechającą się do niego.
-Mamo, długo tutaj jesteś?
-Jakieś 10 minut... Bartek dzielnie Cię pilnował w nocy... Nie dał się wyrzucić pielęgniarkom...
-Nie musiał...
-Czuje się winny... A jak Ty się czujesz, kochanie? -Zapytała łagodnie. W jej oczach było widać miłość i troskę.
-Dobrze... trochę mnie boli... A tata gdzie?
-Musiał wracać do pracy. Wczoraj był, jak rozmawiałeś z Bartkiem. Nie chciał wam przeszkadzać...
-Nie wiedziałem... chciałbym już stąd wyjść... - Powiedział chłopak zrezygnowany. W tym momencie oczy jego brata się otworzyły a on ziewnął rozkosznie.
-Dziędoberek... co mnie ominęło? - Powiedział zaspany
-Śniadanie...-Odburknął Kami... Nadal się trochę gniewał... -Co Ty tutaj robiłeś całą noc?
-Pilnowałem młodszego braciszka. -Odpowiedział chłopak.
-Ja muszę już lecieć. Wrócę po południu, coś Ci przynieść? -Zapytała łagodnie
-Coś słodkiego. -Odrzekł chłopak – i wodę -dodał. -Pa mamuś...
-Jak się czujesz? -Zapytał starszy
-Jak jeszcze raz ktoś się zapyta jak się czuje, to zacznę krzyczeć... Źle się czuje! Bardzo źle... Boli mnie wszystko, do cholery! -Warknął zdenerwowany. Miał dość tych pytań i odpowiedzi, że wszystko jest dobrze. Jak miało być dobrze w tym momencie?
-Nie denerwuj się, spokojnie... Chciałem zacząć jakoś rozmowę...-Odparł spokojnie Bartek
-Cholera... to zaczynaj od czegoś innego... Mam dość! Chcę już stąd wyjść... -Powiedział podirytowany...
-To potrwa jeszcze... Jutro przyjdzie policja, żeby Cię wypytać o różne rzeczy...
-Na nic im się nie przydam... Nic nie wiem... -Odparł chłopak.
-Nie martw się... Wszystko będzie dobrze, tylko się nie denerwuj, Kamil. Przecież Cię nie zjedzą... -Spojrzał czule na chłopaka. -Chciałbym Ci coś dać... - Z torby wyciągnął małe zawiniątko. Odpakował i położył na stoliku. Kamil wziął go do ręki.
-Kubek... ładny jest. -Powiedział spokojnie. W duchu się nawet cieszył, jednak nie chciał pokazywać tego chlopakowi. Nie potrafił się przemóc jeszcze. Jednak uśmiechnął się delikatnie, tylko na to było go stać.

Kilka dni później lekarz przyszedł zdjąć opatrunki chłopakowi, wszyscy bardzo się stresowali. Mama Kamila uspokajała go, że wszystko będzie dobrze, jednak on sam nie wierzył że będzie. Bartek stał na korytarzu nie mniej zdenerwowany jak reszta. Chciał już mieć to wszystko za sobą i dowiedzieć się co tak naprawdę się stało i kto za tym podpaleniem stoi. Nie zauważył nawet, kiedy pielęgniarka wraz z lekarzem weszli do sali.
Po kilkudziesieciu minutach „nowe” ciało Kamila ujrzało światło dzienne. Było to dla całej rodziny bardzo trudne, nie tylko dla niego samego. Plecy w bliznach, skóra poszarpana, tak samo ręka i kawałek szyi. Włosy postrzępione i lekkie rany na twarzy.
-Na twarzy powinno się zagoić. Co do reszty to niestety, zostaną mocne blizny. Częściowo się to zagoiło, jednak czeka Cię długa rekonwalescencja. -Na twarzy chłopaka pokazał się smutek i determinacja. Po chwilach słabości chciał walczyć o jakieś resztki szczęścia. Spojrzał na swojego brata, który był wyraźnie smutny i uśmiechnął się. Nie wiedział dlaczego tamten się smucił. Żył i to było najwazniejsze.


Dni mijały i po tygodniu Kamil wrócił do domu. Bartek przez ten czas zajmował się swoim bratem. Kamil nie miał się najlepiej, nie był w stanie przeżyć spalonych pleców i wielu blizn na rękach. Część skóry zregenerowało się, jednak trwałe uszkodzenia zostały Wielokrotnie denerwował się z tego powodu, jak również z powodu bólu, jaki mu towarzyszył. Nikt nie był w stanie pomóc mu na dłuższą metę. Mimo, że wszyscy się starali, to było coś z czym chłopak musiał poradzić sobie sam.
Bartek wszedł do pokoju blondyna z maścią i świeżym bandażem.
-Przyszedłem zmienić Ci opartunki. - Kamil usiadł na łóżku bokiem i ściągnął koszulkę. Kiedy starszy rozwiązał bandaże i zdjął gaziki, zobaczył zmasakrowaną przez ogień skórę. Łzy napłynęły mu do oczu, musiał się jednak opanować i nałożył trochę maści na rękę. Zaczął dotykać i wcierać ją w uszkodzone miejsca.
-Nie dotykaj tego... - Powiedział z obrzydzeniem Kamil. Wstydził się tego, była to kolejna rzecz na którą nie miał wpływu, zaraz po orientacji, wypadku i spalonych włosach, które teraz sięgały mu ledwo za ucho i były postrzępione. Fryzjer zrobił to co mógł, jednak i tak nie pomogło to poprawić humoru chłopakowi.
-Kamil... przepraszam – Szepnął starszy, skończywszy go opatrywać. Wziął jeszcze jego rękę i wmasował mu maść w dłoń i wewnętrzną stronę przedramienia. - To moja wina, że to się stało. Może gdybym nie był takim okropnym człowiekiem to by się nie stało... - Od jakiegoś czasu próbował mu to powiedzieć, jednak zawsze wachał się. Obwiniał siebie za całą sytuację. Nie potrafił spojrzeć mu w te smutne oczy. Chciał tylko pokazać, że go akceptuje całego takim jaki jest.
Kamil odwrócił się do niego i założył koszulkę. Spojrzał na brata i dotknął delikatnie jego policzka. -To nie Twoja wina, Bartek. Nie poradzę nic na swoją orientację ani na to, że Ty nie znosisz gejów. Tak samo nie poradzę nic na nienawiść ludzi względem nas.
-Ale ja Cię akceptuje, takiego jakim jesteś. Całego, pamiętasz? Mówiłem Ci to przecież w szpitalu. - Szepnął szatyn i przytulił do siebie blondyna, delikatnie oplatając jego plecy. Chłopak wtulił się ufnie, nie miał siły złościć się na brata, chciał już żeby to wszystko było za nimi. Chwilę potem weszła mama z jedzeniem.
-Przyniosłam Wam obiad. Mam nadzieję, że Wam będzie smakować. Kamil, połóż się zaraz... - Spojrzała na przytulonych chłopaków i uśmiechnęła się. Położyła im tacę na biórku i wyszła. Bracia jeszcze chwilę się przytulali. Nagle Kamil oderwał się od niego i powiedział
-Nikt mnie nie pokocha... Jak ktokolwiek będzie w stanie patrzeć na moje ciało bez odrazy? - Te słowa zabolały Bartka bardzo mocno. Uważał że Kamil jest piękny, taki jaki jest, nie ważne czy mając poparzone ciało czy nie. Nie rozumiał, jak ktoś mógłby tak stwierdzić. Jak ktoś mógłby się go brzydzić.
-Nie masz racji... Masz piękne ciało. Napewno ktoś je pokocha. Ja bym to zrobił. - Blondyn spojrzał na niego zaskoczony, nie spodziewał się takiej odpowiedzi. Zanim zdążył cokolwiek odpowiedzieć, szatyn przysunął usta do jego warg i musnął je delikatnie. Nie czując sprzeciwu naparł trochę mocniej i zaczął pieścić. Kamil zdezorientowany rozchylił je , dając zaproszenie wścibskiemu językowi do swojego wnętrza. Chłopak skorzystał i deikatnie zaczął zwiedzać nieznane dotąd miejsce. Dotykając zębów i policzków, zapraszając narząd blondyna do zabawy, zaserwował bratu głęboki i namiętny pocałunek, od którego obaj nie potrafili się oderwać. Spragnieni wtulili się w siebie mocniej a zielonooki wylądował na kolanach starszego. Całowali się coraz namiętniej mrucząc rozkosznie, chcąc czuć więcej i bliżej. W końcu jednak Bartek musiał zakończyć cudowną chwilę zbliżenia obu chłopaków, z powodu smakowitego zapachu, unoszącego się z talerzy. Ledwo kontaktujący Kamil otrzymał jeszcze buziaka w usta na koniec i spojrzał na uśmiechającego się szatyna.
-Jesteś głodny? Bo ja cholernie. - Szepnął w końcu. Blondyn speszony zszedł z kolan starszego i podał mu talerz. Sam też zabrał się do pałaszowania. Jadł nadal zarumieniony i zdziwiony całą sytuacją. Nie spodziewał się, że kiedykolwiek skosztuje ust swojego brata, a teraz chciał ich jeszcze i bardziej. Dodatkowo to co powiedział, zamyślony nie zauważył jak kawałek kotleta spadł mu z widelca.
-O czym myślisz?
-O niczym konkretnym w sumie. - Skłamał. Bartek jednak domyślał się co mu chodzi po głowie. Nie miał pojęcia co teraz zrobić, chciał ale bał się poruszyć ten tamt. Nie chciał spłoszyć chłopaka i schrzanić tej delikatnej więzi, która zaczęła się między nimi rodzić.
-Co teraz będzie? - Zapytał w końcu blondyn.
-Chcesz iść na randkę? - Wypalił szatyn zanim zdążył ugryźć się w język.

5 komentarzy:

  1. Na początku: Za wszystkie powstałe w komentarzu błędy przepraszam, ale nie mam okularów (czyt. Za leniwa żeby wstać) i tekst mi się rozmazuje.

    Mówiłam Ci już , jak bardzo ta dwójka jest urocza~? Nie~? To mówię to teraz C: Po prostu sam miód i maliny C: W niektórych momentach, łzy cisnęły mi się do oczu tak, że w miare wyraźnie widziałam tekst na minutę xD
    Bartuś dwa razu pocałował Kamilka~! Awww =w= Cud, miód i maliny~ Kamil tak dużo przeszedł, że nie potrafi się już cieszyć w całości z życia ; ~ ; Bartku! Napraw to!
    Co do osoby, którq mogła być niedoszłym zabójcą Kamila, myślę, że to Ada -.- Ta wredna Ada =_=

    Pozdrawiam, weny życzę i czekam na niwy rozdział,
    Kimi~

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdzial!
    Najlepsze z tą randką ;D .. Trochę szybko z tymi pocalunkami Bartka, ale ogólnie jest dobrze. Szkoda mi Kamila i jego kubka. To bylo slodkie jak Bartek podarowal mu ten kubek. Blondyn się uśmiechnąl co prawda, ale wypadaloby jeszcze podziękować ;p
    Co do tego zabójcy to także myślę, że to Ada.



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  3. Biedny Kamil, ma wyjątkowego pecha w życiu. Takie rozległe poparzenia są strasznie bolesne, nie mówiąc o paskudnych bliznach jakie zostawiają. Bartek najwyraźniej czuje się winny, tego co się stało.
    Ten pocałunek trochę za szybko, taki ciężko chory chłopak, nie zareagowałby na niego zbyt dobrze.
    Kamil nie powinien u odpuścić zbyt łatwo, takie chowane latami urazy nie ustępują tak od razu.

    OdpowiedzUsuń
  4. Witam,
    wspaniały rozdział... jak widać Bartek czuje się winny tego wszystkiego i próbuje naprawić relacje z bratem, choć mi się wydaje, ze Kamil nie powinien odpuścić Bartkowi tak łatwo, takie urazy chowane przez lata nie ustępują tak łatwo....
    Dużo weny życzę Tobie...
    Pozdrawiam serdecznie Basia

    OdpowiedzUsuń
  5. o BOSZ BOSZ BOSZ !!! Szkoda mi Kamila, biedactwo :c dobrze że bartek go nie zostawił a tak wgl ? To są rodzeni bracia nie ? Ciekawe co bd jak się rodzice dowiedzą, o masakra ;O może i matka nie zareaguje zbyt źle ale ojciec ?! przeciez to by był koszmar

    OdpowiedzUsuń