niedziela, 16 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 5

Eh, znowu mi taki krótki wyszedł... Cholera jasna... Nie umiem pisać coś ostatnio dłuższych, ale zapraszam. Następna nota będzie dłuższa. Mam przynajmniej taką nadzieje.
Btw. Nie podoba  mi się ten rozdział...
Wersja podmieniona, sprawdzana i poprawiana przez Stregę. Dziękuje :*
A.

Leżałem bezczynnie już od dłuższego czasu i znowu poczułem głód. Nie miałem zamiaru prosić Ela o przygotowanie jakiegoś posiłku. Byłem na niego zły i jednocześnie smutny. Nie musiał mówić rzeczy, które tak bardzo mnie zabolały. Nie wiem, czy zdawał sobie sprawę z tego, jak się czułem. Jednak w momencie, kiedy znowu pogrążyłem się w ponurych myślach, ktoś lub coś zaczęło je uspokajać... Jakby czyjaś dłoń delikatnie je gładziła, a czuły mówił, że wszystko będzie dobrze... W pewnym momencie mnie olśniło... El...
Chwilę potem usłyszałem kroki.
- Wzywałeś? - Powiedział rozbawiony...
- Jestem głodny. - Odpowiedziałem - Chcę kanapkę i kawusię...
- Jak sobie życzysz... - Jego łagodny głos mnie zaskoczył...
- Kim Ty jesteś El? - Powiedziałem zanim ugryzłem się w język...- I dlaczego ja? Moje mieszkanie?
- Tak bardzo chcesz wiedzieć? Dobrze... Jestem demonem... - Czekał aż zacznę krzyczeć... Kiedy jednak nic takiego się nie stało, mówił dalej. - Kiedy ktoś uratuje demona tzn pomoże mu w takiej sytuacji w jakiej ja byłem... Ma on obowiązek zaopiekować się tym człowiekiem... Tak samo jak Anioły... Jednak czasami jesteśmy zwolnieni z tego obowiązku...
- Kiedy?
- Jeśli nasz podopieczny jest zakochany w kimś i wyraźnie powie, że nie chce naszej pomocy, wiedząc o tej przysiędze – chyba oczekiwał, że właśnie tak zrobię.
- Zrób mi te kanapki co? A... Czy dlatego, że Ty grzebiesz mi w głowie, mam teraz spokojne sny i myśli?
- Em... Ryzyko zawodowe... - I wyszedł....
Leżałem na łóżku oniemiały... Z jednej strony dlaczego ja, a z drugiej... ON JEST DEMONEM! I teraz MUSI się mną opiekować... Nie lubiłem go i bardzo nie podobało mi się to, że pojawił się w moim życiu bez zaproszenia. Normalnie bym drania wywalił, ale...byłem mu wdzięczny za te chwile wytchnienia od dręczących mnie koszmarów. Dzięki niemu mogłem w nocy normalnie wypocząć. Czasami miałem wrażenie, jakbym miał ześwirować z poczucia winy i samotności. Samotność, mimo, że wybrałem ją sam, bywała bardzo przykra. A ja nie miałem ochoty już tak się czuć. Chciałem być taki jak wszyscy. Szczęśliwy i beztroski. Kochać kogoś z wzajemnością. A teraz potem pojawił się on i wszystko się jeszcze bardziej poplątało. Z moich rozmyślań wyrwał mnie telefon. Spojrzałem na wyświetlacz... Moja "mamusia"... Musiałem odebrać...
- Halo...
- Witaj ... Alanie... wyjeżdżamy z ojcem na miesiąc do Grecji na wakacje.
- Po co mi o tym mówisz?
- Nie jestem wyrodną matką... Pieniądze na następne pół roku wyślemy Ci jutro. Niedługo jest rocznica śmierci Kryspina... Nie pojawiaj się u nas w domu... Nie chcemy żebyś nam zepsuł ten dzień...
- Nie miałem zamiaru się pojawiać... Ale nie myśl, że nie przyjdę na jego grób... Będę tam... - Powiedziałem dosadnie, przyzwyczajony do tego rodzaju telefonów. Już dawno przestałem tęsknić za " Hej kochanie. Co u Ciebie? Martwimy sie o Ciebie". Po kilku grzecznościowych formułkach rozłączyła się, a ja odetchnąłem. Cieszyłem się w duchu, że nie będę sam, nie w ten bolesny dla mnie dzień. To jeszcze tylko siedem dni. 7 lipca... 2 lata temu... Nie mogę o tym myśleć...
- El... - zawołałem.
-Co ?
- Mógłbyś ze mną zostać? Za tydzień 7 lipca... Mógłbyś spędzić ze mną i z Mini ten dzień?
- Oczywiście. – Opowiedział poważnie, kładąc kanapki i kawusie na stoliku. W jego orzechowych oczach było widać troskę, co bardzo mnie ucieszyło. Może nie lubiłem tego mężczyzny, jednak przy nim czułem się bezpiecznie. Prawdopodobnie tego mi właśnie brakowało. Demona, który doprowadza mnie do wściekłości, a jednocześnie potrafi uspokoić moje najczarniejsze wizje i sny. W dodatku robił... Niezłe kanapki... Jednak nadal nie potrafiłem go polubić... I nie wybaczyłem mu tych okrutnych słów...
- Antybiotyk time! - Krzyknął demon i pojawił sie znienacka obok mojego łóżka.
-nieeeee! Ja nie chce... – zachowywałem się jak rozkapryszone dziecko.
- Jedz smarkaczu i nie denerwuj mnie, bo cię zamienię w ropuchę!
- Pf... Demony nie mają takiej mocy... - Odgryzłem się z krzwym uśmiechem na ustach
- Kurde. Zapomniałem, że wy teraz tacy wyedukowani.
- A idź ty, śmierdzi Ci z paszczy – testowałem jego cierpliwość.
- Ta... a tobie z pod pach... i w ogóle cuchniesz...- Odrzekł złośliwie.
- Bo mi się nie pozwalasz umyć...- Zezłościłem się.
- Bo jesteś chory ciołku... – Już ja mu nie daruję takiej obrazy... Cebulę w spodnie albo w buty... To by było dobre... Ale na pewno nie dam sobie wejść na głowę... o nie... Panie demonie? Alan wredny nadchodzi!


7 komentarzy:

  1. Hahaha rozwaliło mnie z tą cebulą, i jeszcze ten antybiotyk time xDD .. Współczuję mieć taką matkę, to lepiej wgl nie mieć. Szkoda mi go :(

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie do Ela. Ty skończony idioto! Od kiedy to chorzy ludzie się nie myją, ty opiekunko od siedmiu boleści?!!
    Tych rodziców Alana, to ktoś powinien w końcu przywołać do porządku. Minęły dwa lata, a oni dalej tak samo niemądrzy, okrutni i zawzięci.
    Od byków aż się roi w tym rozdziale, gdzie twoja beta?

    OdpowiedzUsuń
  3. Taaa, byki to są. I aua oczkom robią. Rodzice Alana... Jeszcze trochę ich podkręcić i Neoś będzie heppy! El debilu wypuść go do wanny bo bardziej się pochoruje!

    OdpowiedzUsuń
  4. Matko! Ile będę miała do nadrobienia u Ciebie kochana, za 2 tygodnie, jak skończy się moja rzeźnia ;/. Już się nie mogę doczekać, kiedy to się stanie i będę mogła poczytać Twoje notki, które zamieścisz. ;) Aż mi się gęba raduje na samą myśl ;3.
    Ehhh, idę się znowu uczyć.. Ale najpierw truskawki ze śmietaną! <3
    Kimi;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rodzice Alana... Cóż, denerwują mnie niemożliwie, więc nie będę się o nich wypowiadać, bo się jeszcze bardziej wkurzę. A z Ela to kiepska opiekunka, nawet bardzo. Alanowi taki syf za dobrze nie zrobi... Jakbym mogła to bym go objechała! Dobra, idę czytać dalej, bo jeszcze jeden rozdział, hy hy :D

    OdpowiedzUsuń
  6. "Panie demonie. Alan wredny nadchodzi!' To było boskie = ta cebulka i antybiotyk time hłe hłe....tak będą wyglądać moje dni w wakacje ;3;
    Lecę.

    OdpowiedzUsuń
  7. Haha... Końcówkę przeczytałem akurat w momencie kiedy mój brat oglądał shreka, a ja usłyszałem:"cebula ma warstwy... I ogry mają warstwy..." Tym tekstem "antybiotyk time" to mnie powaliłas na łopatki xD

    OdpowiedzUsuń