wtorek, 18 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 6

Ogłoszenie
Szukam bety! Wymagania: w miare dużo czasu i przede wszystkim bytność na necie duża bo jak większość z Was wie, ja noty potrafię dodawać po kilka dziennie ( jak jest świetnie) albo przynajmniej codziennie.
A teraz zapraszam do kolejnego rozdziału
A.



Minęło juz kilka dni mojej choroby i czułem się coraz lepiej. Pan demon dalej pozwalał mi zasypiać spokojnie i budzić się wypoczętym. Cieszyło mnie to bardzo, ponieważ brakowało mi przez tyle czasu ukojenia we śnie i wyspanych poranków. O dziwo zaczęliśmy się dogadywać. Nie obyło się oczywiście bez pewnych incydentów jak budzenie mnie zimną wodą lub wkładania mu w ciuchy cebuli. El nawet pozwolił mi się wykąpać...Po marudzeniu mu, że zarazki mnie zjedzą... Oczywiście pilnując bym się nie utopił. Nadal wertował moje myśli i pewnie wiedział już o całym moim życiu. W sumie to dobrze, bo nie miałem ochoty o tym opowiadać nikomu. Być może ten jeden raz uniknąłbym tego strasznego uczucia wstydu i bólu.
Praktycznie po jakimś tygodniu przyzwyczaiłem się do obecności demona. Nie lubiłem go, ale zawsze był ktoś, do kogo mogłem odezwać się, kiedy brakowało mi towarzystwa. On był wredny i czasami bardzo chłodny, jednak mogłem na niego liczyć. Zwłaszcza jeśli chodzi o rocznicę śmierci mojego brata.
Ten dzień zaczął się tak sobie. Jak od dwóch lat już, wtedy byłem markotny i smutny. Właściwie to nie chciało mi się wstawać z łóżka. El o nic nawet nie pytał, tylko sam z siebie postanowił ułatwić mi ten dzień. Zrobił mi śniadanie i kawę, do łóżka i po prostu był. Musiałem w końcu jakoś się pozbierać, żeby iść odwiedzić brata na grobie. Miałem tylko nadzieję, że nie spotkam się z moimi rodzicami. Mini zadzwoniła, upierając się, że pójdzie z nami. Zawsze wtedy była obok mnie. Nigdy nie  pytała, nie naciskała, po prostu była. I za to właśnie byłem jej najbardziej wdzięczny.  Była moją przyjaciółką odkąd pamiętam, nawet jak jeszcze miałem w miare dobre kontakty z rodzicami. Chociaż zawsze nie były idealne. Kiedy jeszcze miałem kumpli, ona była jedyną dziewczyną, dla której bym zrobił prawie wszystko. Taka była nasza przyjaźń i bardzo cieszyłem się, że została ze mną i nie odtrąciła mnie, kiedy moje życie bylo koszmarem. Wszyscy inni odeszli. Ona jedna została. A teraz pojawił się El...
Cały dzień czułem jakby ciepłą, delikatną rękę w mojej głowie, która głaszcze moje myśli, dając im ukojenie. Czuję, że to dzięki niemu udało mi się to wszystko przetrwać. Zwłaszcza, że moi rodzice postanowili mnie pognębić. Zaczęło się od tego, że kiedy przyszedłem na grób Kryspina, nie pozwolili mi tam być. Siedziałem dopóki oni nie przyszli, a kiedy już się pojawili, ojciec chwycił mnie za koszulkę i po prostu odciągnął od grobu. Odepchnął mnie trochę dalej i zabronił przychodzić.  Matka krzyczała, że mam się wynosić, że jestem bratobójca i że powinna wystarczyć mi kasa, jaką od nich dostaję, z łaski. El stał w szoku a Mini przytulała mnie i w końcu powiedziała mojej mamie co myśli o niej. Jakby tego było mało, rozpłakałem się. Tak po prostu się rozpłakałem wracając z cmentarza. Znowu poczułem ten wielki ból i smutek, znów było mi wstyd. I nawet wtedy czułe głaskanie moich myśli nie dało rady mnie uspokoić. Mini zaciągnęła nas do cukierni w której pracowała i posadziła z ulubionym ciastkiem i kawą. Zabrała natomiast Ela ze sobą na zaplecze, mówiąc że potrzebuje by coś jej przeniósł. Poszedł, dość zdziwiony, a ja zostałem pochlipując. Jakiś czas ich nie było, a ja zacząłem się zastanawiać, co oni tak naprawdę tam robią.
Nie wiem ile ich dokładnie nie było, ale ja nie byłem w stanie się uspokoić. Niby moi rodzice od dawna mnie tak traktowali, jednak w ten dzień szczególnie było to dla mnie trudne. Jak mogli zrobić to własnemu dziecku? Do tej pory trudno mi w to uwierzyć. Nie byli aż tak okrutni ostatnim razem. Ale być może to dlatego, że po prostu nie spotkałem się z nimi przy grobie Kryspina. Jednak kiedyś to musiało się stać... Tylko szkoda, że akuta tego dnia.
Kiedy El wrócił razem z Mini postanowiłem, że chce wrócić do domu. Nie miałem ochoty już na nic, poza łóżkiem. I już  niedługo byłem w łóżeczku, przytulony do demona. Nie wiem jak to się stało ale on nalegał, żeby być obok, a ja nie miałem siły się kłócić. Leżałem przytulony do jego piersi, będąc na nim a on w pewnym momencie oplutł mnie swoimi czarnymi skrzydłami. Nigdy nie widziałem czegoś tak delikatnego i pięknego. Lśniące puszyste skrzydła otulały mnie, dając schronienie i sprawiając, że czułem się bezpieczny. Mini w międzyczasie wycofała się i powiedziała, że przyjdzie później. I tak już zostałem do następnego dnia. W jego ramionach, otulony przepięknymi krzydłami o barwie głębokiej czerni.
Rano czułem się już lepiej. Obudzić się i widzieć śpiącego demona, przystojnego demona dodatkowo, który tak czule ramionami, jakbym był największym skarbem. To coś niesamowitego. Oblizałem moje spierzchnięte, malinowe usta i zapatrzyłem się na niego. Był taki piękny, ale i tajemniczy... Dopiero teraz mogłem sie mu dokładnie przyjrzeć. Jego skośne oczy, delikatnie zarysowane usta, smukła szczęka i długie rzęsy, sprawiały że był męski a zarazem kobiecy. Trudno było mi to pojąć, ponieważ zawsze myślałem, że demony są brzydkie i śmierdzące, ale ten... El musiał kiedyś być aniołem. Z resztą nie wyglądał jak ktoś, kto jest po ciemnej stronie mocy. Nie chciałem go oceniać pochopnie, w końcu słabo znam się na demonach.
Dlaczego mi się przyglądasz Alan? 
- E... tak jakoś... - Odpowiedziałem na głos.
- Wiesz, jesteś w stanie odpowiedzieć mi w swojej głowie... - Odparł rozbawiony. Uśmiechnął się łagodnie i pogłaskał mnie po plecach na co zamruczałem.
- Czuję się niezręcznie wtedy... Dlaczego... pokazałeś mi skrzydła? - Szepnąłem speszony. Nie wiedziałem dlaczego, ale on sprawiał, że sie peszyłem i to bardzo. Leżeliśmy jeszcze chwilę tak a on pozwolił mi głaskać ten piękny pierz, jednak potem El stwierdził, że chce wstać. Ja od razu się poderwałem zdezorientowany i lekko zarumieniony, sam siebie karcąc, że mi tak dobrze było w jego ramionach. Czarnowłosy schował skrzydła i poszedł do łazienki. Ja w tym czasie udałem się do kuchni, chcąc zrobić sobie kawę. Chwilę potem usłyszałem wrzask, jakich mało.
- AAAAA! ALAN! JA CIE ZABIJĘ! - Wtedy przypomniałem sobie o dużym pająku, którego pożyczyłem sobie z piwnicy by zasnął sobie spokojnie w pewnym ręczniku.
- Ups... Zapomniałem - Dodałem złośliwie, jednak w duchu miałem trochę wątpliwości, czy aby nie wszcząłem kolejnej wojny. Jak się chwilę potem okazało.... wypowiedziałem III wojnę światową... demonowi... a to juz nie przelewki.
Wybiegł wściekły z łazienki i popędził za mną do kuchni, nie wiedziałem co mi zrobi, ale czułem że to nie będzie zbyt miłe. I nie myliłem się... Kiedy zaczęło padać za oknem ja... byłem na balkonie i ten wredny demon nie chciał mnie wpuścić do pokoju. Znowu było mi zimno, a ja byłem po zapaleniu płuc... Jednak na moje szczęście przejaśniło się i była szansa, że wyschnę. I tak spędziłem całą dobę. Łaskawie dostałem tylko kanapkę bym nie umarł bez śniadania a resztę czasu spędziłem "poza domem", na własnym balkonie. I znów obmyślałem zemstę.
I właśnie tak nam minął kolejny tydzień na dogryzaniu sobie, robieniu głupich kawałów i dręczeniu nawzajem, a także na wspólnym śmiechu... Tak, śmiałem się z coraz to nowszych i głupszych pomysłów na dogryzanie. On z resztą też. Kiedy wpadliśmy na ten sam pomysł, by zaaplikować sobie psią kupę do butów, przyłapując się na gorącym uczynku postanowiliśmy zawiesić broń. Rozejm uratował nas przed kupowaniem nowych par butów, oraz skarpetek i nie przyjmnego wdepnięcia w niespodziankę. A pająka postanowiliśmy zaadoptować. Tak mu się spodobało u nas, że postanowił się rozgościć. A ja nie miałem nic przeciwko. I tak od tego czasu była nas trójka. Ja, wkurzający demon i pająk Lucas...
- El, dlaczego tutaj jesteś?
- Bo mnie nie wywaliłeś...
- Ale ja mówie o moim łóżku... - Dodałem rumieniąc się...
- Twoje łóżko jest wygodniejsze niż moja kanapa. Dlaczego jesteś sam? - Zapytał w końcu
- Przecież znasz moje myśli, Możesz sprawdzić moją głowę...
- Nie chcę... Chciałbym, żebyś sam mi powiedział. Dlaczego wybrałeś taką drogę. Widziałem Twoich rodziców i dziwię się, jak można tak traktować syna...
- To była moja wina... - Odrzekłem smutno. Nie chciałem znów o tym myśleć a on to chyba zrozumiał. Dał mi zasnąć, tak po prostu, a ja pozwoliłem by mnie do siebie przytulał. Kiedy myślałem, że wszystko już będzie dobrze, los postanowił sobie ze mnie znów zadrwić.
Jednak jakiś czas później wszystko się popsuło. El zaczął znikać na całe dnie i wracał do domu poraniony. Kiedy próbowałem go wypytać o cokolwiek od razu był chłodny i opryskliwy. Coraz bardziej się martwiłem, jakoś przez ostatni miesiąc przyzwyczaiłem się, do jego obecości i nawet cieszyłem się z niej. Ale kiedy on zachowywał się tak dziwnie moja głowa wariowała i nie mogłem sobie znaleźć miejsca... W końcu przestałem cokolwiek robić, po prostu się martwiłem. Ponieważ każda próba rozmowy z nim kończyła się awanturą albo trzaskaniem drzwiami, postanowiłem powiedzieć Mini o wszystkim. Ona nie bardzo mogła mi cokolwiek poradzić ponieważ nie miała pojęcia co dalej.  Sama prosiła mnie, żebym się uspokoił i nie denerwował, ale jak mogłem.  Powiedziała też, że zobaczy co się da zrobić i zniknęła w cukierni. A ja poszedłem smętnie do domu...Miałem nadzieję, że po prostu demon tam będzie bez większych ran ani okaleczeń, spokojnie spał i że to wszystko się jakoś ułoży...
Nie doszedłem do niego, ponieważ ktoś zarzucił mi coś na głowę i poczułem jak coś wkuwa się w moje udo. Odpłynąłem i nie miałem pojęcia co będzie dalej. Przeraziłem się nie na żarty. Jedyne o czym zdążyłem pomyśleć to o nim...
El...coś się dzieje złego... ratuj... 

6 komentarzy:

  1. Wreszcie jestem z komentarzem! Podoba mi się to opowiadanie ale Ty chyba o tym wiesz, prawda?
    Co mogę napisać?
    Ano to, że ten rozdział jest chyba najlepszy, bo można w nim wszystko i pośmiać się i posmutać i nawet wystraszyć.. Zastanawiam się co/kto porywa naszego głównego bohatera? Ale El go uratuje! Swoją drogą demon dziwnie się zachowuje. Ciekawe dlaczego? No i czemu znowu jest ranny? Coś mi tutaj śmierdzi ale czuję że za niedługo to się wyjaśni!


    Pozdrawiam i życzę dużo weny ♥

    OdpowiedzUsuń
  2. Kto go porwał? Czy to przez to El znikał na całe dnie? .. Mam ochotę zamordować jego rodziców. No co za debilizm. Aż brak mi słów.
    Mam nadzieję, że wszystko się jakoś ułoży i El pomoże Alanowi.

    OdpowiedzUsuń
  3. Prawdę mówiąc zaskoczyło mnie zachowanie przyjaciół Alana na cmentarzu. Pozwolili rodzicom dosłownie wdeptać chłopaka w ziemię. Spodziewałam się, że jakoś mocniej staną w jego obronie.
    El podpadł mi strasznie ta zemsta balkonową. Jak ten idiota mógł zrobić coś takiego komuś, kto ledwo wrócił do zdrowia po poważnej chorobie.
    Pozdrowienia dla pająka Lucasa.:))
    Zachowanie Demona pod koniec było co najmniej dziwne. Czyżby nie zdawał sobie sprawy jak bardzo Alan martwi się o niego? Jeśli groziło mu jakieś niebezpieczeństwo to tym bardziej powinni o tym porozmawiać.

    OdpowiedzUsuń
  4. No więc po kolei. Po pierwsze, doszłam do wniosku, że El jest kompletnie nieodpowiedzialnym baranem. Alan dopiero co wyszedł z zapalenia płuc, a ten kretyn zamknął go na balkonie! Mógł się przecież ciężko pochorować.
    Podobały mi się skrzydełka, mrrru :)
    Co do pająka natomiast... Ble, akysz, zabierz to ode mnie...
    El rozczarował mnie też dość znacząco na cmentarzu. Liczyłam, że jakoś zareaguje, a on po prostu stał i gapił się jak ciele w malowane wrota. No i jego zachowanie przy końcu rozdziału... Oj, grabisz sobie El, grabisz u mnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dżizas, dżizas, dżizas! Co się dzieje?! NO CO?! Lece dalej ~!

    OdpowiedzUsuń
  6. Wciągające... Bardzo. Ciekaw jestem co z Alanem...Dwa słowa: pająk Lucas.~

    OdpowiedzUsuń