środa, 12 czerwca 2013

Nowe życie prolog

No i pojawiło się. Wreszcie coś napisałam. Wybaczcie że tak długo. Obiecuje, że dokończę opowiadania z tamtego bloga.
Mam nadzieję, że ktoś tu będzie zaglądał.
Pozdrawiam.
A.


Stałem w oknie, podziwiając burzę. Kolejny dzień w samotności. Tej cholernej, tak bardzo mi potrzebnej samotności. Nie myślałem o niczym konkretnym, właściwie cały czas miałem w głowie twarz mojego brata. Małego chłopczyka, którego zabił samochód, bo ja nie zdążyłem. To nie dawało mi spokoju od conajmniej dwóch lat.
Nie nie jestem stary. Mam 17 lat dopiero, ale mieszkam sam, bo tak chciałem. Rodzice nie oponowali, bo i po co, właściwie to było im na rękę. Oni chyba też nie potrafii znieść mojej obecności, po śmierci małego.
Mając 15 lat, nie dopilnowałem mojego 2 letniego braciszka. Moi rodzice woleliby gdybym to ja umarł zamiast jego. Ale czasu nie jestem w stanie cofnąć. Mały nie żyje i tyle. A mi zostało cholerne poczucie winy i odrzucenie przez rodziców, z którym jakoś nauczyłem się żyć. Jakoś szczególnie nie wielbiłem mojego życia, ale też nie nienawidziłem go. Byłem, bo nikt mnie nie zabił. To mi pasowało. Nie wiedziałem sam, jak moje życie niedługo się zmieni...
Stałem w tym oknie z dobra godzinę, nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Ciche i głośne na przemian. Przecież nikogo nie zapraszałem... kogo tu licho niesie? Otworzyłem drzwi łagodnie zaciekawiony, jednak chwilę potem zamarłem. Przede mną ukazał się mężczyzna w czarnych spodniach i filotowej koszulce. Na ramiona miał zarzuconą kurtkę skórzaną, również czarna. Jednak twarz i tors miał całkowicie zakrwawiony. Wyraźnie słaniał się na nogach. Jego oczy były zasłonięte przez czarne włosy, które sięgały mu za ucho i były postrzępione. Popatrzył na mnie przez chwilę i szepnął
- Pomóż mi... człowieku... - Jego szept miał w sobie coś niebezpiecznego a także i niezwykle pociągającego. Chwyciłem go pod ramie i pomogłem wejść do mojego mieszkania. Od razu zaprowadziłem go na kanapę, gdzie położyłem go i poszedłem po bandaże i opatrunki. Chciałem wziąć też wodę utlenioną ale po chwili się powstrzymałem... Na takie rany to chyba akutat to nie pomoże... Zamknąłem szafkę i udałem się do łazienki... Spojrzałem w lustro, widząc moją zmęczoną i bladą twarz, kosmyki włosów spadające na ramiona i ich brzydki brązowy kolor wzdrygnąłem się... Boże jak Ty wyglądasz... chyba czas przytyć... Tak, jestem przeraźliwie chudy, a to dlatego, że nie lubię jeść. Nigdy jakoś specjalnie nie lubiłem. Jedzenie było tylko dla przeżycia a nie jakąś przyjemnością. Było tak odkąd pamiętam...
Zastanawiałem się, skąd ten przybysz się pojawił i co robił w mojej okolicy. Nie wyglądał na tubylca. Miał lekko skośne oczy, i zadarty zgrabny nosek.
Wróciłem po chwili i zorientowałem się, że przybysz zakrwawił mi kanapę i trochę podłogi. Spoko z czyszczeniem tego... już to widzę... pomyślałem, po czym zacząłem go bez słów opatrywać. Syczał i zaciskał zęby, jakby go to bardzo bolało. W sumie nie dziwię się... Obrażenia miał poważne, ale nie pytałem o nic. Chyba nie chciałem wiedzieć... Nie chciałem pakować się w jakieś gówno. Mam dość swoich problemów.  Po dłuższej chwili był już w bandażach.  Nie chciałem go wypytywać kim jest ani jak się tu znalazł, ale jako jego "wybawca" a przynajmniej sanitariusz miałem prawo znać jego imie.
- Jak Ci na imie? - Powiedziałem, kiedy już leżał i odpoczywał po moich zabiegach.
- Po co Ci to? - Odrzekł i dopiero teraz ujrzałem jego orzechowe oczy. Były piękne ale i niebezpieczne.
- Jako osoba, która Cię opatrzyła i dała chwilowo schronienie powinienem znać przynajmniej Twoje imie.
- El. I tyle musisz wiedzieć. Poza tym. Jutro zniknę... muszę się tylko trochę zregenerować...
- Kim Ty jesteś? - Zapytałem zdenerwowany... Co ten koleś sobie myśli?
- Nie Twoja sprawa. Daj już mi spokój. Jutro już mnie nie zobaczysz więc zapomnij... - Odrzekł dosadnie, a jego głos stał sie ostry jak sztylet i miał dźwięk metalu. Nie przestraszył mnie, lecz wkurzył... Jak mógłbyć takim dupkiem... skoro ktoś mu pomógł... a mógł skonać pod moimi drzwiami.
- Jesteś dupkiem El... - Warknąłem i poszedłem do pokoju... Miałem ochotę się przespać i zapomnieć o wszystkim... A nawet o tym, że w salonie leży jakiś niewdzięczny cham, który nawet nie zapytał mnie o zdanie.
Kiedy obudziłem się rano i poszedłem do łazienki, jego już nie było... Została tylko wkurzająca plama krwi... żadnej kartki, nic... No nieźle, gdyby nie ta pieprzona plama, myślałbym że mi się to przyśniło... A jednak... El... Mam nadzieję, że już nigdy go nie spotkam...
Tak, nie miałem ochoty już więcej pomagać nieznajomym... Nawet wdzięczności nie próbują okazać... tak jakby to im się należało jak psu micha... 

No cóż... Trzeba wywabić tę plamę i zacząć żyć normalnie... Mam nadzieję, że już go więcej nie spotkam... 

4 komentarze:

  1. Eeeee albo ze mną jest coś nie tak, albo w tym opku jest wampir xD Sądzę tak po stwierdzeniu "zregenerować". Chyba za dużo chorych filmów xD .. Ciekawie się zapowiada. Jakby się do mnie taki przypałętał i po otrzymaniu pomocy zachowywał jak zachowywał to bym go za drzwi wywaliła :D
    Czekam na więcej

    OdpowiedzUsuń
  2. Popieram poprzedniczkę, tylko że jak bym jeszcze policję wezwała. Ten cały El to wyjątkowo niewdzięczne stworzenie (czymkolwiek on tam jest).
    Rodziców nasz bohater też ma conajmniej dziwnych. Zrzucili odpowiedzialność za śmierć dziecka na 15 latka? A gdzie oni u licha wtedy byli ja się pytam? Jedno dziecko stracili, a drugie w stanie szoku po śmierci brata porzucili? Może rzeczywiście lepiej, że chłopak zamieszkał sam.
    Znowu zapomniałaś wyłączyć weryfikację obrazkową.:))

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja stawiam, że nasz Ei, El ( nie umiem się połapać ) to demon. Co do rodziców... Sweeeeet. Mycha wie, że Neosia takie szuje kręcą :3

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak mówiłam, tak robię spam ^~^

    *po przeczytaniu*

    Zapowiada się ciekawie. W sumie...w takiej sytuacji, gdy mieszkasz sam, a ktoś Ci puka do drzwi, spanikowałabym i zwyczajnie uciekła do konta xD *le strachliwa osóbka*
    Dziwni są rodzice. To był po prostu wypadek, a on był wtedy, jako tako, dzieckiem i nie mógł nic na to poradzić. Nie oczekuję, ze wzięliby go wtedy przytulili i powiedzieli, ze nic się nie stało, no ale takie coś?
    Coś czuję, że ty jednak El'a (dobrze odmieniłam?) spotkasz i to nie raz hłe hłe ^~^
    Lece czytać dalej.

    OdpowiedzUsuń