sobota, 15 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 4

Mam nadzieję, ze Was zaskoczy ta część ;)
Zapraszam do komentowania i w ogóle.
A.


Otworzyłem oczy i nade mną stał roześmiany El. Czułem się dziwnie, jakby wertował moje myśli i uczucia. Próbowałem to odeprzeć ale atak był zbyt silny.
Ładny miałeś sen... Chciałbyś,żebym wziął Cię tak ładnie w wannie? Oddałbyś mi się tak szybko? Jesteś  łatwy... -Poderwałem się z łóżka, jednak nagle zakręciło mi się w głowie . El mnie przytrzymał i powiedział już normalnie.
- Prawie się utopiłeś w wannie... Musiałem Cię wyciągać z niej. Kładź się odpocznij durniu. I nie śpij już więcej w wannie. - W moich myślach pojawił się spokój, ten sam błogi co ostatniej nocy. Nie wiedziałem co go powoduje, ale wreszcie mogłem odpocząć. Zasypiając myślałem o Kryspinie, nie wiedziałem wtedy, że El wychodząc z pokoju znów widząc moje myśli uśmiechnął się delikatnie...
Pochłonął mnie błogostan i śniłem o rzeczach spokojnych związanych z moim bratem. Moje myśli odpoczywały a ciało było rozluźnione. A nagle poczułem jakby ciepły pierz oplatał moje ciało spokojnie i utula do jeszcze bardziej spokojnego snu. Tak było do rana.
Następny dzień, już 4 odkąd go poznałem był bardzo pochmurny. Obudziłem się owinięty kołdrą i kocem, El musiał mnie przykryć bo pewnie było mi zimno. Trochę mnie to rozczuliło, rzadko ostatnimi laty ludzie robili coś dla mnie miłego bez powodu. Jednak nie chciałem się do tego przyzwyczajać. El był zimnym draniem i nie mogłem czuć do niego sympatii. Ledwo wstałem a już ponownie zakręciło mi się w głowie. Runąłem na ziemie jak długi. Chwilę potem przybiegł orzechowooki. Musiał usłyszeć mój upadek bo od razu mnie pieprznął porządnie w łeb i pomógł przenieść sie na łóżko. Potem wyszedł. Myślałem, że mnie zostawi, jednak wrócił ze śniadaniem i sokiem. Patrzył na mnie neutralnym wzrokiem jakby się nad czymś zastanawiał. Masz gorączkę, dostałeś zapalenia płuc, jak sądze. Sprowadzę lekarza jakiegoś... A Ty leż i odpoczywaj... 
- Nie mam zamiaru być Twoją niańką więc zdrowiej szybko. - No i pieknie, byłem na jego łasce przez najbliższe kilka tygodni. Byłem w czarnej dupie. 

O dziwo ten dzień minął mi całkiem dobrze. Nadal byłem zły na Ela, jednak on zatroszczył się o mnie. Zawiadomił lekarza, że powinien mnie obejrzeć, a także obiecał iść do apteki. W między czasie napisała do mnie Mini, że chce wpaść z moimi ulubionymi ciastkami, na co się podwójnie cieszyłem. Okazało się też, że podejrzenia mojego wspólokatora się potwierdziły. Miałem poważne zapalenie płuc, czekały mnie długie dni spędzone w łóżku, jednak zamierzałem je jakoś pozytywnie wykorzystać. Miałem też nadzieję, że z Elem nie będę się spotykał za często. Tylko w potrzebnych rzeczach, typu leki, jedzenie itd. Nie miałem ochoty dawać za wygraną i odpuszczać mu. Dlatego pokazywałem moją niechęć do niego na okrągło. Zachowywałem się jak rozpuszczone dziecko nie chcąc brać leków i ciekawie się bawiłem widząc jego wieczne wnerwieni. W ciągu jednego dnia odegrałem się na nim za kilka przyszłych rzeczy, o których wiedziałem że nastapią ale nie wiedziałem w jakiej formie. Kiedy przyszła Mini, była cała roześmiana razem ze mną obserwując miotanie się Ela. On wyraźnie nie znosił być niańką, a ja mu nie ułatwiałem. Co chwilę chciałem czegoś, a to soku, a to kawy, herbaty a to mówiłem że mi zimno, mokro ( od potu) i w ogóle byle jak. Biedny musiał coś z tym zrobić, bo inaczej zawodziłem jak głupi. I to go wkurzało. Odwet idealny.
A moja przyjaciółka siedziała obok, śmiejąc się w głos zastanawiała się, skąd we mnie wzięły się takie pokłady wrednej postawy.
- Nie poznaję Cię Alan. Musiał Cię naprawdę wkurzyć, żebyś tak nim obracał... Aż się miło patrzy.- Cieszyłem się, że nie byłem jedyny w tym myśleniu.
- To jego wina. Gdyby nie panoszył sie w moim domu tak bezczelnie, to sam bym ruszył dupę i sobie poradził. - Rozmawialiśmy z dobrą godzinę, zanim ona się zwinęła. Ciastka zostawiła oczywiście, bo były dla mnie. Bardzo się cieszyłem, że była przy mnie. Tym bardziej wtedy, kiedy musiałem użerać się z tym dupkiem.
- Nie przeginaj Alan. - Warknął do mnie El widząc moje rozbawienie. - Grabisz sobie... - Dodał. Był naprawdę wtrupiony moimi zachciankami.
- Słuchaj... panoszysz się w moim domu, to sie nie dziw. Nie lubie Cię i Cie tu nie zapraszałem, jednak... pojawiłeś się, więc ... teraz jestem chory. Odpłać się za przysługę uratowania Ci życia i dania dachu nad głową... - Powiedziałem dosadnie, rozkoszując się moim małym zwycięstwem...
- Wiesz, zrobiłem to po to, żebyś nie był tak żałośnie samotny... - To mówiąc odszedł. A mi zrobiło się niesamowicie smutno. Resztę dnia przeleżałem nic nie mówiąc i nie robiąc. Miałem ochotę tylko płakać. Czy było to aż tak widać, że potrzebowałem odrobinę towarzystwa, bo czułem się samotny? Czy moje poczucie winy było widać aż tak żałośnie? I czy wreszcie jestem aż takim desperatą, by ktoś pokroju Ela się litował nade mną?
Moje myśli przerwał sen. Ale już nie błogi i wesoły. Był przerażający, mój koszmar powrócił. Moje wspomnienia i poczucie winy co do wypadku, to wszystko wróciło znów. I nie mogłem spać. Zlany potem rzucałem sie po łóżku, prawdopodobnie płacząc.
Obudziłem się sztywny i cały spocony, bolało mnie wszystko po kolei. Nie mogłem się ruszyć ani dojść do siebie... Nienawidziłem takich chwil, kiedy budziłem się i nie bardzo wiedziałem gdzie jestem... I byłem sam... znów tak przeraźliwie sam. Kiedy mogłem się już ruszyć, skuliłem się i ponownie zamknąłem oczy... Nie wiedząc dlaczego, wiedząc że i tak mój koszmar powróci...
Tym razem tak się jednak nie stało. Sniłem już spokojnie, sam nie wiedziałem dlaczego. A jak się obudziłem to już czekał na mnie obiad położony na szafce przy łóżku... Mimo, że nie chciałem go tknąć byłem dość głodny... Dlatego szybko wstałem i po prostu zacząłem jeść. Nie minęło 10 minut a już leżałem z powrotem najedzony i bardziej spokojny niż zwykle. El się nie pojawił i dobrze, nie chciałem go teraz widzieć. Za bardzo we mnie te słowa pracowały. Wiem, że znów byłem sam sobie winien, jednak naprawdę zrobiło mi się smutno. Po chwili jednak usłyszałem kroki, dlatego zamknąłem oczy i udawałem nadal śpiącego. Nie miałem zamiaru pokazywac mu swoich słabości. Słyszałem jego zbliżające się kroki i chwilę potem oddalające się... Po jakiś 5 minutach otworzyłem oczy i na szafce ujrzałem leki i szklankę wody. Wziąłem je i po prostu zasnąłem, po raz kolejny, tym razem zmęczony...Tylko że tym razem po prostu nie chciałem się budzić...


7 komentarzy:

  1. Jak to, to był sen?! Buuuu ;( .. Nie dziwię się Alanowi, że było mu głupio po tym co usłyszał. Ja bym była od tego czasu milsza dla Ela. Ehh niech to sobie wszystko poukłada

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojjjj. Czyli jednak nie jest aż tak bardzo dupkowaty. No cóż, mam nadzieję, że teraz Alan spojrzy na niego pod nieco lepszym kątem. No i to słodkie, że zapewnia mu taki spokojny sen, żeby się nie męczył. Poza tym opiekuje się nim,a przecież gdyby chciał mógłby go zostawić w cholerę.
    Ogólnie mi się podoba ^^
    A jak znowu zacznę zamulać z FA to daje ci prawo do pogonienia mnie na gg xD"

    OdpowiedzUsuń
  3. Mnie się bardzo podobało, że to był tylko sen. W innym wypadku brzmiałoby to bardzo nierealnie. Mała zemsta Alana była dość zabawna. Niech El sobie nie myśli, że z niego taka ciapa. Szkoda tylko, że biedak się rozchorował. Wygląda jednak na to, że El nie jest taki zły, wspaniale się chłopakiem zaopiekował, ale ten tekst o samotności mógł sobie drań darować.To był najlepszy jak do tej pory rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie bd pisal już komentarza dlugiego, bo bylby taki sam co ten na górze. Rozdzial świetny, a ten glupi i tyle.;D Życzę weny i pozdrawiam



    Damiann

    OdpowiedzUsuń
  5. Mycha bije pokłony. Akcja ze snem - miodzio. Choć troszkę smutnawo.... I zastanawia mnie ten tekst o zostaniu by Alan nie był samotny. Iiiii.... KIM JEST EL?! Napisz powiedz błagam bo umrę nieszczęśliwy!

    OdpowiedzUsuń
  6. Od momentu gdy Alanowi zrobiło się smutno, aż do samego końca, przechodziły po mnie ciary. Rozumiem zachowanie El'a, ale jak on mógł dosadnie coś takiego powiedzieć?
    Lece do next'a.

    OdpowiedzUsuń