sobota, 22 czerwca 2013

Nowe życie rozdział 9

Ten rozdział jak i kolejne trzy nie powstały by gdyby nie Strega Bianca. Dedykacja dla Ciebie.
Zapraszam do czytania i komentowania.
Betowane przez Magdę i Stregę.
A.


-Ty debilu! Coś Ty zrobił? Gdzie jest Lucas? - Wrzasnąłem wściekły na Seikiego. Szukałem pająka dobre kilkanaście minut. Miałem nadzieję, że go znajdę, bo bardzo go polubiłem. Bez jedzenia zdechłby z głodu. Seiki patrzył na mnie jak na idiotę, zaprzeczając.
- Nie ruszałem go! Ptaszniki mnie nie interesują!
- Mogłeś go wywalić, zabić! Ten pająk jest dla mnie bardzo ważny! - Wrzeszczałem jak opętany. Nasze krzyki zwabiły demona do kuchni.
- Co się tu dzieje? - Powiedział zaniepokojony... Patrzył na mnie, to na Seikiego zdziwiony.
- Lucas! On coś zrobił z Lucasem! Mój kochany pajączek zniknął! - Krzyknąłem jak dziecko, które zgubiło maskotkę. El spojrzał na mnie zdziwiony i nagle się roześmiał. My patrzyliśmy na niego jak na idiotę.
- Lucas jest u Ciebie w pokoju... śpi sobie, albo coś w tym stylu. Pewnie się wrzasków przestraszył... - Wytłumaczył mi spokojnie. Popatrzyłem nienawistnym wzrokiem na Seikigo, a on tak samo na mnie.
- Ale to on jest winien wszystkiemu! Nie chcę go tu! Dobrze nam było razem! - Krzyknąłem zrozpaczony.
- Wam? Ty szczylu, El jest mój! Nigdy nie będzie Twój, było nam dobrze, nie wam... Jesteś nienormalny.
- Spokój! - Krzyknął w końcu demon. - Mam was dość, zachowujecie się jakbym był rzeczą, a nie jestem nią! Więc za karę idziecie na zakupy! Nie chce was tu widzieć!
- Lol! to jest mój dom! Ja go tu nie chce... - Oburzyłem się od razu..
- Już! Spadać mi stąd! Idźcie zrobić zakupy i ugotujcie obiad... ja chce mieć spokój od was. - Powiedział i zaczął nas wypychać..
- Ej... ale portfel... buty... - Wybąkałem w międzyczasie. No chociaż tyle, że dał nam ubrać się i wziąć pieniądze na zakupy. Sami musieliśmy zdecydować co chcieliśmy WSPÓLNIE ugotować, co zakończyło się kolejną kłótnią. Szliśmy ulicą i nie mogliśmy się dogadać. On chciał spagetti, ja makaron pesto... to nie, musiał postawić na swoim...
- Ja chcę spagetti i będzie spagetti... - Już chciałem się sprzeciwić, jednak weszliśmy do sklepu. Musiałem się zgodzić na to, bo nie chciałem robić sobie wstydu kłócąc się z nim.
Musiałem się podporządkować, co było mi nie na rękę. Seiki miał nade mną przewagę, a ja tego nie chciałem. Wracając do domu, znów się pokłóciliśmy... o bzdetę... jakiej przyprawy użyć i dlaczego Sei wziął taki, a nie inny makaron. Chciałem mieć w tym obiedzie choć trochę swojego udziału. W pewnym momencie ktoś nas zaczepił.
- Przepraszam. Macie papierosa? - Zapytał
- Nie, nie mamy... - Odpowiedzieliśmy. Już chcieliśmy iść, jednak natarczywy głos znów nas zatrzymał
- Ale kasę pewnie macie... Dacie mi na fajki. - Odparł już bardziej pewny siebie. Był brudnym człowiekiem z brodą, od którego czuć było bardzo przykry zapach. Chciałem znaleźć się jak najdalej od takich ludzi. Bałem się ich.
- Nie mamy... - Odpowiedziałem, chcąc go zbyć. Nie podobał mi się ten człowiek, źle mu z oczu patrzyło.
- Oczywiście, że masz gówniarzu - Złapał mnie za ramie i zaczął szarpać - widać to po Tobie... Bogate dzieciaki, moglibyście coś dać biedniejszym ... -Upadłem, próbując się wyrwać. Wtedy Sei uderzył go w twarz.
- Zostaw go, albo zrobię Ci krzywdę, szmato. - Rzucił ze wściekłością blondyn. Pomógł mi wstać, podczas kiedy tamten facet odszedł.
- Wszystko w porządku? - Zapytał łagodnie. Nie wiedziałem co się dzieję, byłem zdezorientowany. Ręka mnie bolała tak samo jak mój tyłek, na który upadłem.
- Tak... chyba... aaaaaał... - Krzyknąłem w pewnym momencie. Nagle zaczęło mnie boleć. Nie mogłem kończyną ruszać, a kiedy spróbowałem to bolało jeszcze bardziej. Seiki spojrzał na mnie przerażony.
- Kurde... jedziemy na pogotowie... - Powiedział, ciągnąc mnie za sobą.
- A obiad? - Spytałem zdezorientowany.
- Trudno. El sobie poradzi... Chodź... - Wsadził mnie do najbliższej wolnej taksówki i pojechaliśmy.
Po 15 minutach siedzieliśmy na pogotowiu czekając na wyniki prześwietlenia. Wyczekiwanie przedłużało się. W końcu lekarz do nas wyszedł z wynikami rentgena.
- Niestety Alanie, Twoja kość przedramienia jest pęknięta. Musimy Ci ją zagipsować. Zapraszam do zabiegowego.
Zakładanie gipsu było straszne. Nie dlatego, że bolało czy coś, bo to nigdy nie boli, jednak czas który tam spędziłem był najgorszy. Nie chciałem tam być, chciałem tylko wrócić do domu i się położyć. Ugotować ten obiad i po prostu zakopać się pod pierzynę.. Jednak musiałem razem z blondynem spędzić trochę czasu jeszcze w tym okropnym miejscu.
To było moje drugie złamanie w życiu. Pierwsze... kiedy straciłem brata. Wtedy złamałem rękę po raz pierwszy. Cały byłem poobijany i dodatkowo ledwo chodziłem. A jednak moi rodzice nie zatroszczyli się o mnie. Wręcz mówili mi, że wolą żebym to ja zginął, nie mój brat. Mówili mi, że przecież ze mnie nic nigdy nie będzie, a z Kryspina? Mógł osiągnąć wielkie rzeczy, gdyby nie ja... A jednak to ja przeżyłem i to złamanie... Nie mogłem się załamać. Nie chciałem pokazywać przy Seikim słabości. Nie teraz...
W końcu mogliśmy stamtąd wyjść i pojechaliśmy do domu... Ja w ogóle się nie odzywałem, chcąc po prostu się rozpłynąć w powietrzu, lub zasnąć. Kiedy znaleźliśmy się w mieszkaniu El spał. Seiki wyszedł z mojego pokoju uprzedzając, żebym był cicho. Ja ledwo dałem radę się rozebrać. Pomógł mi zielonooki.. z lekką niechęcią. Potem udaliśmy się do kuchni z zakupami. Na szczęście nie zostawiliśmy na pogotowiu naszych zakupów, bo było by ciężko.
- Dziękuje za... ten no... pogotowie i obronę... - Powiedziałem nie pewnie jak blondyn ściągał mi buty, bo sam nie byłem w stanie.
- Robimy ten obiad? - Zapytał Seiki. Przytaknąłem głową i zabraliśmy się za nasze zadanie. Na ile byłem w stanie, dlatego to blondyn wszystko wyciągał i dawał. Mój gips był za miękki jeszcze by samemu coś robić, tym bardziej bawić się wodą...
- Jak się gotuje makaron... - Usłyszałem zdziwiony głos zielonookiego. - Czy to było 10 minut czy 30?
- Po zagotowaniu wody wrzucasz na 8 durniu, bo się rozgotuje! - Warknąłem zirytowany. W tym czasie, kiedy woda się grzała Sei zaczął robić mięso mielone, które kupiliśmy. Już po chwili było przyprawione i leżało sobie spokojnie chłonąc cudowny zapach przypraw. Wtedy podszedłem i sprawdzając czy woda się zagotowała wrzuciłem tam makaron. Kilka nitek spadło mi na podłogę, gdyż nie byłem w stanie obiema rękami nic zrobić, ograniczony gipsem.
- Ej uważaj deklu! Nie chcę mi się po Tobie sprzątać! – Warknął, a ja speszyłem się. Nie lubiłem być zależny od innych, dlatego schyliłem się i podniosłem to co nabałaganiłem.
- Em... przepraszam... zapomniałem, że masz złamaną rękę. - Westchnął Seiki spokojnie. Ja jednak nie miałem ochoty robić z siebie sieroty.
- Nie potrzebuje Twojego współczucia. Nie jestem sierotką Marysią. - Odpowiedziałem obrażony. Odszedłem od garnka i usiadłem przy stole. Zamyśliłem się na dłuższą chwilę. Ręka zaczęła mi dokuczać coraz mocniej. Leki pewnie przestały działać. To wyrwało mnie z rozmyślań.
- Sei... wyłączyłeś makaron? - Zapytałem ostrożnie.
-Nie... o kurwa! - Krzyknął. - E... co teraz, co teraz...
- Pod zimną wodę ty idioto! - Wrzasnąłem. Chłopak spojrzał na mnie jak na głupka, jednak posłuchał rady i zalał makaron zimną wodą.
- Dlaczego tak się robi?
- Żeby przestał się rozmiękać, pod wpływem ciepła... Boże... jak można być tak nieogarniętym kretynem...
- Ej... uważaj na słowa! - Odpowiedział. Po chwili jednak kończąc odcedzanie wrócił do robienia sosu...
- Pomieszaj to, okej? Przytrzymam Ci patelnie, będę powoli wlewał sos ok?
- Dobra. - Podał mi łyżkę i przypadkiem dotknął moich palców. Poczułem się bardzo dziwnie na ten dotyk, jednak nie zwróciłem na to uwagi zajęty już mieszaniem. On powoli wlewał na patelnie sos, a ja mieszałem. Czułem się bardzo naturalnie, gotując z nim obiad. Tak jakby właśnie to było to co miało być. Jakbyśmy byli na właściwych miejscach. Nawet nie zauważyliśmy Ela, który nas obserwował. Musiał przez dłuższą chwilę, bo nagle zaczął się śmiać i szepnął
- Ładnie razem wyglądacie. - Spojrzeliśmy najpierw na siebie zdziwieni. Nagle zauważyłem, że Seiki ma bardzo pociągające oczy. Takie... zielone i piękne...
Alanie... Jego oczy są piękne... Mnie również się podobają...
Pocałujcie się... - Od razu się od siebie odsunęliśmy, co znaczyło że El powiedział to do nas obu... Zarumieniłem się i w końcu spojrzałem na niego.
- El...
- Twoja ręka... Co się stało?
- Nie chcę o tym rozmawiać... Dobra... opowiem Ci po obiedzie...Możemy zjeść? - Powiedziałem bardzo skonsternowany. Chwilę potem usiedliśmy do stołu. Seikiemu wyszedł całkiem nieźle ten posiłek. Demon przez cały czas przyglądał nam się, uśmiechając delikatnie.
Jesteście śliczni. Kocham Was bardzo...
Ja Ciebie też - odpowiedzieliśmy uśmiechając się... Skąd wiedziałem, że blondyn powiedział to samo? Po prostu wiedziałem...Przez cały posiłek Seiki zerkał na mnie, jednak w jego oczach nie było nienawiści... tylko... czułość?
Po zjedzeniu, kiedy się pochyliłem by włożyć talerze do zlewu poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się i zauważyłem Seia który bezczelnie gapił się na mój tyłek błyszczącymi oczami...

4 komentarze:

  1. Wydaje mi się, że w tym rozdziale było o wiele lepiej. Dokładnie opisałaś relacje między chłopcami i przestałaś się tak śpieszyć. Jak ci już mówiłam samo gonienie króliczka może być też niezłą zabawą. Miło patrzyć jak panowie się poznają i przyzwyczają do swojej obecności. Pojawiają się u nich pierwsze oznaki sympatii.

    OdpowiedzUsuń
  2. Niahahahahahaha. DOszłam do końca i nadrobiłam opo.

    *przejdźmy do komenta*

    Coś czuję, że Seiki zaczął zakochiwać się w Alanie, a ten robi to samo. Dziwne mam tez przeczucie, że o to własnie chodzi El'owi. Hm...możliwe, że to się sprawdzi? Złamana raczka. Biedny. Z opowiadań mojej mamy, gdy byłam mała i zima potknęłam się za chodach miałam zwichnięta rękę...tego nie pamiętam, ale pamiętam jak kradłam lekarzowi zabawki xD Szpital...nigdy nie byłam w nim z przyczyny takiej, że w jakiś sposób coś mi się stało. Zapewne dziwne uczucie.
    'Odwróciłem się i zauważyłem Seia który bezczelnie gapił się na mój tyłek błyszczącymi oczami...; Haha, no widzisz Alanie? Sei znalazł sobie nowy obiekt pożądania. Cały czas wydaje mi się, że El'owi chodzi tylko o wzajemną miłość między nimi...ach, ja i te moje przemyślenia.

    *bierze łyk kawy Inki*

    Jestem ciekawa jak to wszystko potoczy się dalej.
    Pozdrawiam i weny życze~!
    Kimi, meldująca, ze obiecanego spamu dokonała~!

    P.S. Wreszcie pozbyłam się lenia~! I mogę pisać ~!

    OdpowiedzUsuń
  3. Coś się zmienia, ja to widzę xDD Ciekawe jak podobały się Seiowi widoczki w kuchni ;p .. Nie mogę przetrawić tej rączki. Teraz została mu tylko jedna do.. no..

    OdpowiedzUsuń
  4. Seiki się przekonuje nareszcie do Alana ^^ I to było niezwykle słodkie, gdy Sei go obronił przed tamtym typem, szkoda tylko, że teraz Alan ma rękę w gipsie, biedaczek.

    OdpowiedzUsuń